Zmrużyła ślepia, dalej wpatrując się w korony drzew. Jeszcze do niedawna słońce znała tylko ze wspomnień siostrzyczki, teraz wylegiwała się w jego nikłych promieniach, korzystając z faktu, że przynajmniej na chwilę przestało padać. I wypatrując czegoś do jedzenia. Ssało ją w żołądku, a jak na złość, w najwyższych gałęziach baraszkowały ptaki, podśpiewując radośnie. A ona nie była w stanie ich dosięgnąć.
Wydała z siebie niezadowolony pomruk. Przez ostatnie wschody słońca stała się przynajmniej o połowę cięższa i męczyła się już po krótkim pościgu za zwierzyną. Ale to wszystko… uśmiechnęła się i pogładziła brzuch końcówką ogona. To wszystko nie miało znaczenia. W końcu robiła to dla nich.
Dla ich dziedzictwa.
Jakby wyczuwając o czym myśli, któreś z kociąt kopnęło ją lekko. Zamruczała cicho.
- Spokojnie, moje ptaszyny. Już niedługo.
Gdzieś z głębi jej duszy odezwał się smutek. Tak. Już niedługo. Plan miał się dokonać, a ona… Liznęła się po piersi, odganiając złe myśli. Na to się w końcu narodziła. A przed nią jeszcze parę księżyców.
Wykorzysta je do samego końca.
Obudziła się, a z jej gardła wydobył się mimowolny, chrapliwy jęk. Znowu. Jej siostrzyczka znowu próbowała wrócić. Zacisnęła zęby, skupiając całą swoją wolę. Nie. Nie mogła na to pozwolić. Nie mogła pozwolić, żeby… żeby je skrzywdziła.
Krzyknęła. Zatrzepotały skrzydła spłoszonego ptaka, ale nawet tego nie usłyszała. Walczyła, nie zwracając uwagi na rozdzierający ból. Uderzenia serca mijały nieznośnym, powolnym dudnieniem.
Nagle wszystko ustało.
Nabrała więcej powietrza, uświadamiając sobie, że wbiła sobie pazury w łapę. Rozprostowała je powoli, każdym zmysłem chłonąc znajome pulsujące uczucie. Wygrała. Przynajmniej na razie.
Jak zawsze pojawił się bezszelestnie.
- Chodź - rzucił po prostu i ruszył przed siebie, nie czekając na jej reakcję. Wyszczerzyła kły, czując w głębi coś na kształt… radości z faktu, że go widzi.
- Ja cię też - wymruczała, podnosząc się posłusznie. Zignorowała ciemne punkciki latające jej przed oczami i poszła za nim, czując się jakby ktoś posadził na niej stado borsuków. To wszystko dla nich - powtórzyła w myślach i natychmiast na jej pysku pojawił się niebezpieczny uśmiech.
Nie potrafiła dotrzymać mu kroku, ale niewiele go to obchodziło. Odwzajemniała się tym samym, przystając za każdym razem, gdy tego potrzebowała. Nie poskarżyła się ani słowem. Szli, nie zamieniając ze sobą więcej słów.
Krajobraz się zmienił. Zniknęły drzewa, ustępując miejsca niskiej roślinności, topiącej się gdzieniegdzie w błocie. Łapy zapadały się w nim z cichym mlaśnięciem, kojarzącym się jej z dwiema rzeczami. Oboma bardzo przyjemnymi.
Byli na terenie klanu, ale zanim na granicę wyruszą kolejne patrole, ich zapach dawno zniknie, a ślady rozmyją się pod bezlitosną ulewą.
Nagle kocur zniknął. Zaskoczona, skupiona do tej pory na tym, żeby iść dokładnie po jego śladach (na bagnach nigdy nic nie wiadomo), nawet nie zauważyła, jak to się stało. Podeszła jeszcze kawałek, bijąc ogonem po bokach. Nie mógł tak po prostu…
Nora. Zaśmiała się pod nosem i weszła do środka.
Uderzył w nią zapach ziół, błota i wilgoci. W niewielkiej jamie siedziała kocica, uśmiechająca się krzywymi zębami na ich widok.
- No proszę, kogo my tu mamy? - zachichotała sama do siebie i skierowała spojrzenie ślepych oczu na Dzierzbę.
- Zajmij się nią - warknął kocur, robiąc krok w stronę staruchy. - Nie zapomniałem o twoim długu - wysyczał jej do poszarpanego ucha.
- My też nie zapomnieliśmy - miauknęła kocica, uśmiechając się, a Dzierzba pomyślała, że wyglądają razem jak jakaś chora, dysfunkcyjna rodzina. Nie ufała jej ani odrobinę, wyczuwając w jej uśmiechu dokładnie to, co musiało czaić się w jej.
- Jeżeli coś jej się stanie… - czarny nie musiał kończyć. Jego oczy mówiły wszystko, co przemilczały usta. Właścicielka nory tylko zachichotała.
- Oczywiście, Pomurniku, oczywiście. Jak mogłabym nie dotrzymać danego słowa? - Ton jej głosu mówił, że już nie raz to zrobiła.
Podobała jej się.
- Jeśli choć mnie tknie… - cynamonowa zwróciła się do kocura - zabije ją.
- Na to liczę - uśmiechnął się, a ona poczuła, jak miękną jej łapy. Zamruczała, ale on tylko się roześmiał i zniknął.
- Poradzimy sobie - miauknęła kocica, ni to do niej, ni to do siebie. - Jestem Cis.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
po wygranej bitwie z wrogą grupą włóczęgów, wszyscy wojownicy świętują. Klan Nocy zyskał nowy, atrakcyjny kawałek terenu, a także wziął na jeńców dwie kotki - Wężynę, która niedługo później urodziła piątkę kociąt, Zorzę, a także Świteziankową Łapę - domniemaną ofiarę samotników.W czasie, gdy Wężyna i jej piątka szkrabów pustoszy żłobek, a Zorza czeka na swój wyrok uwięziona na jednej z małych wysepek, Spieniona Gwiazda zarządza rozpoczęcie eksplorowania nowo podbitych terenów, z zamiarem odkrycia ich wszystkich, nawet tych najgroźniejszych, tajemnic.
W Klanie Wilka
Klan Wilka przechodzi przez burzliwy okres. Po niespodziewanej śmierci Sosnowej Gwiazdy i Jadowitej Żmii, na przywódcę wybrany został Nikły Brzask, wyznaczony łapą samych przodków. Wprowadził zasadę na mocy której mistrzowie otrzymali zdanie w podejmowaniu ważnych klanowych decyzji, a także ukarał dwie kotki za przyniesienie wstydu na zgromadzeniu. Prędko okazało się, że wilczaki napotkał jeszcze jeden problem – w legowisku starszych wybuchła epidemia łzawego kaszlu, pociągająca do grobu wszystkich jego lokatorów oraz Zabielone Spojrzenie, wojowniczkę, która w ramach kary się nimi zajmowała. Nową kapłanką w kulcie po awansie Makowego Nowiu została Zalotna Krasopani, lecz to nie koniec zmian. Jeden z patrolów odnalazł zaginioną Głupią Łapę, niedoszłą ofiarę zmarłej liderki i Żmii, co jednak dla większości klanu pozostaje tajemnicą. Do czasu podjęcia ostatecznej decyzji uczennica przebywa w kolczastym krzewie, pilnowana przez ciernie i Sowi Zmierzch.W Owocowym Lesie
Społecznością wstrząsnęła nagła i drastyczna śmierć Morelki. Jak donosi Figa – świadek wypadku, świeżo mianowanemu zwiadowcy odebrały życie ogromne, metalowe szczęki. W związku z tragedią Sówka zaleciła szczególną ostrożność na terenie całego klanu i zgłaszanie każdej ze śmiercionośnych szczęki do niej.Niedługo później patrol składający się z Rokitnika, Skałki, Figi, Miodka oraz Wiciokrzewa natknął się na mrożący krew w żyłach widok. Ciało Kamyczka leżało tuż przy Drodze Grzmotu, jednak to głównie jego stan zwracał na siebie największą uwagę. Zmarły został pozbawiony oczu i przyozdobiony kwiatami – niczym dzieło najbardziej psychopatycznego mordercy. Na miejscu nie znaleziono śladów szarpaniny, dostrzeżono natomiast strużkę wymiocin spływającą po pysku kocura. Co jednak najbardziej przerażające – sprawca zdarzenia w drastyczny sposób upodobnił wygląd truchła do mrówki. Szok i niedowierzanie jedynie pogłębił fakt, że nieboszczyk pachniał… niedawno zmarłą Traszką. Sówka nakazała dokładne przeszukanie miejsca pochówku starszej, aby zbadać sprawę. Wprowadziła także nowe procedury bezpieczeństwa: od teraz wychodzenie poza obóz dozwolone jest tylko we dwoje, a w przypadku uczniów i ról niewalczących – we troje. Zalecana jest również wzmożona ostrożność przy terenach samotniczych. Zachowanie przywódczyni na pierwszy rzut oka nie uległo zmianie, jednak spostrzegawczy mogą zauważyć, że jej znany uśmiech zaczął ostatnio wyglądać bardzo niewyraźnie.
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Jej imię wiele mówi XDDD
OdpowiedzUsuńUWU DZIERZBA
Ok dobra, uzależniłam się od opowiadań Dzierzby. Super postać, świetnie napisana. Gratki
OdpowiedzUsuń