Gdy Szepcząca Łapa tylko weszła do kociarni uderzył ją mocny zapach mleka. Zdziwiła się, ale również i ucieszyła, gdy ujrzała w środku swojego brata, rozmawiającego z ich matką.
- Cześć - miauknęła.
- Hej. - odpowiedział jej Płonąca Łapa.
Spojrzała na kilka małych kuleczek leżących u brzucha Milczącej Gwiazdy. Były cicho, a ich boki unosiły się z wolna. Najwyraźniej spały. Zerknęła na Wierzbowy Nos, siedzącą trochę dalej, dokładnie i z przejęciem liżąc swoje własne, małe pociechy. Znów zwróciła wzrok na Milczącą Gwiazdę.
- Mamo, chciałam o coś zapytać... Bo ten, z naszego dzisiejszego treningu nici, prawda?
Liderka kiwnęła głową.
- Jutro pójdziemy - miauknęła. - Dzisiaj masz wolne.
- Dobrze. - odwróciła się i ruszyła ku wyjściu ze żłobka. - To do jutra!
Gdy wyszła, po chwili zauważyła, że Płonąca Łapa również wyszedł. Zwolniła kroku, by się z nim zrównać. O dziwo, nie wyglądał na niezadowolonego.
- Słodkie są, prawda? - zaczęła, lekko szturchając brata w bok.
- Racja.
- Ale nie ma co się dziwić, w końcu mają cudowną matkę i... ojca. - schyliła lekko łepek, a Płonąca Łapa spojrzał na nią dziwnym wzrokiem, mrużąc lekko oczy. - Chciałabym wiedzieć kim jest nasz. Jak myślisz, dlaczego mama nie chce nam powiedzieć?
Odpowiedź była prosta, dlatego kocur powiedział to niemal od razu:
- Bo nie pytaliśmy.
Na chwilę zapadła cisza. W końcu jednak Szepcząca Łapa westchnęła cicho.
- Zapytam jutro na treningu. Mama na pewno mi powie, wie przecież że w przeciwnym razie będę naciskać. A jak nie powie, to faktycznie, będę naciskać.
- A jeśli skłamie?
Spojrzała na brata.
- Skłamie? Mama? No co ty! Mama nigdy... - w tym momencie ujrzała, że Pustułkowy Dziób podchodzi do nich. - Oho, chyba będziesz miał trening. Nie martw się, będziesz pierwszym kotem który się dowie. A teraz, do zobaczenia.
Płonąca Łapa skinął lekko głową.
- Cześć - rzucił i podszedł do swojego mentora.
***
Rozejrzała się i wręcz ze zdziwieniem zauważyła, że jest w legowisku wojowników. No tak, rano była zbyt zmęczona, by jasno cieszyć się tym, że od teraz będzie sypiać gdzie indziej. Oprócz niej był tam jeszcze inny kot - Pustułkowy Dziób, którego szare boki powoli unosiły się we śnie. Ciekawe kiedy poszedł spać, pomyślała Szepczący Wiatr.
Prócz zastępcy i jego partnerki, jej nocne rozmyślenia wędrowały głównie do jej ostatniego treningu. A raczej do odpowiedzi Milczącej Gwiazdy na pytanie jej córki o ojca. Myślała o tym naprawdę dużo, chciała więc jak najszybciej podzielić się swoimi przemyśleniami z bratem. Nie rozmawiała z nim od dnia, gdy obiecała, że zapyta matkę o ich ojca. Zresztą, Milcząca Gwiazda tak nagle wyskoczyła z tym mianowaniem, że wtedy zupełnie zaprzątnęło to jej umysł. Czuła podekscytowanie na myśl o tym, że teraz będzie chodzić na polowania i patrole sama, bez swojej mentorki. Martwiła się również tym, że jej brat wciąż jest uczniem. Skoro mama mianowała ją, to dlaczego jego nie? Czy aż tak jest do tyłu z treningiem?
Na chwilę również w jej myślach poruszyła się kwestia Rdzawej Łapy. Milcząca Gwiazda planowała wyprawę do Klanu Burzy i chciała żądać zwrot swojej córki. Szepczący Wiatr szczerze wątpiła, by Lamparcia Gwiazda zechciał oddać ją po dobroci. Znów posmutniała na myśl o tym, jak ją skrzywdzili. Rdzawa Łapa nie pamiętała nawet własnej matki i siostry! Choć niechętnie, gdzieś w głębi zaczynała czuć, że Płonąca Łapa miał trochę racji. W tym stanie jest lojalna Klanowi Burzy i w żadnym stopniu nie przypominała jej dawnej, ukochanej siostrzyczki. Ale przecież kiedyś może jej się udać wyrwać z objęć pazurów Lamparciej Gwiazdy, który wyprał jej mózg i nią manipulował. Wtedy przypomni sobie o Szepczącym Wietrze i znów będą mogły żyć razem. A Lamparcia Gwiazda w końcu zapłaci za to, co jej zrobił. Nawet jeśli sprawiedliwość nie zostanie wymierzona z niczyich łap, Klan Gwiazdy kiedyś zobaczy, że to okrutny kot o lisim sercu. Bo przecież po co miałby wmawiać Rdzawej Łapie, że urodziła się w Klanie Burzy? Nawet on nie mógłby nie zauważyć, że pochodzi z Klanu Wilka! Jaki więc miał cel? Co by mu to dało? Jedynym skutkiem tego było zranienie jej i Milczącej Gwiazdy. Oraz wojna. Szepczący Wiatr szczerze wątpiła, czy uda się jej uniknąć. Taki kot jak Lamparcia Gwiazda raczej nie dostanie nagłych wyrzutów sumienia i nie uwolni Rdzawej Łapy. Całą tę teorię potwierdzało to, że wziął ją na zgromadzenie. Jeśli nie chciałby wzburzyć Klanu Wilka, ani oznajmić, że porwali ich kota, nie brałby jej tam. Pomyślała o reszcie jego klanu. Nie zaprzeczali, gdy próbował wszystkim wmówić, że Rdzawa Łapa to jego córka. Czyżby nimi też manipulował?
Szepczący Wiatr wciąż nie znała szczegółów planowanej przez Milczącą Gwiazdę wyprawy do jego klanu. Nie wiedziała, czy planuje pokojowe wyjście, czy raczej chce odebrać córkę szturmem. Wojowniczka nie wiedziała która opcja jest lepsza. Lamparcia Gwiazda na pewno nie odda jej dobrowolnie, jeśli jednak zaatakowaliby... Szepczący Wiatr poczuła przebiegający jej po grzbiecie dreszcz. Lamparcia Gwiazda mógłby zagrozić, że jeśli się nie wycofają zabije Rdzawą Łapę. Czy byłby do tego zdolny? Albo raczej: czy zrobiłby to? A może kotka była mu potrzebna jako część większego planu? Jej oczy rozszerzyły się z nagłego przestrachu. A jeśli on planuje wykorzystać tę taktykę w drugą stronę: by zaatakować Klan Wilka? Co zrobiłaby mama, gdyby miała wybór: tereny, czy jej córka?
Do legowiska wpadł gwałtowny, zimny podmuch wiatru, wyrywając ją z tych nieprzyjemnych rozmyślań. Szepczący Wiatr wstała i otrząsnęła się, po czym wyszła z legowiska. Spekulacje musi zostawić na później, teraz powinna porozmawiać z Płonącą Łapą. Rozglądnęła się, zastanawiając się gdzie może teraz być. Na pewno nie na treningu, skoro jego mentor jeszcze śpi. Nigdzie go jednak nie widziała, skierowała się więc do legowiska uczniów. Poczuła ulgę, gdy zobaczyła go tam, jedzącego drobną mysz. Momentalnie zaburczało jej w brzuchu - od dawna nic nie jadła. Odgoniła jednak głód, chcąc jak najszybciej z nim porozmawiać i się naradzić.
- Cześć - miauknęła do niego, a ten podniósł łeb znad piszczki.
- Cześć, Szepczący Wietrze.
Kotka nie czekając na pozwolenie, usiadła opok kocura.
- Zapytałam się wczoraj mamy o naszego ojca - zaczęła.
Zauważyła, że Płonąca Łapa wstrzymał oddech.
- I? Co powiedziała?
Wojowniczka schyliła lekko łeb, wbijając wzrok w łapy, a jej powieki lekko opadły.
- Miałeś rację. Skłamała. - westchnęła cicho - Powiedziała, że to Borsuczy Goniec. Co prawda zawsze spędzał z nami dużo czasu i jest dla nas kotem najbliższym do ojca, oboje jednak dobrze wiemy że to nie on. Gdyby nim był, to po co by to przed nami ukrywali? Zwłaszcza że i tak mają teraz własny miot. No i... Borsuczy Goniec sam chciałby by była to prawda. Więc... - poczuła jak ogarnia ją coraz silniejszy smutek, powoli przeradzający się w rozpacz. - kto jest naszym ojcem? - nie pozwoliła, by Płonąca Łapa zabrał głos, choć wyraźnie chciał coś powiedzieć. - Czy to ktoś tak zły i okrutny, że mama nie chce powiedzieć tego swoim - i jego - własnym dzieciom, a zamiast tego ucieka się do tak słabego kłamstwa? Mogła chociaż wymyślić coś lepszego i mniej oczywistego. Borsuczy Goniec nie jest nawet trochę do nas podobny! Powinniśmy odkryć prawdę, dla naszego dobra. Zresztą, jak nam się uda, mama z pewnością mianuje się wojownikiem.
<Płonąca Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz