– J-j-ja-a p-prz-przepra-asza-am – powiedział, zawstydzony tą sytuacją.
– K-kim jesteś? – ponowiła swoje pytanie, stawiając krok w tył.
– Ma-ała Łap... t-to znaczy M-mały! T-tak, mam na im-mię Mał-ły – odpowiedział jej. – A-a ty?
Czarny kocur usiadł przed pieszczoszką. Swój ogon owinął wokół krótkich łap i posyłał krótkie spojrzenia kotce, które były oznakami jego nieśmiałości oraz niepewności. Bardzo szybko spostrzegł podobieństwo w wyglądzie Zajączka i Jaszczurczego Ogona - starszego w Klanie Wilka. Różnicą była jedynie barwa ich futer oraz oczu, a także wiele blizn, których nieznajoma nie posiadała.
– Zającz-czek – powiedziała po dłuższej chwili, odwracając wzrok od niskiego kocura.
Uwadze syna Liliowej Łodygi nie umknęło lekkie dygotanie kotki, będące skutkiem niskiej temperatury na dworze oraz małej warstwy białego puchu. Zerknął na poszarpany kocyk zostawiony przez bezwłosych dawno temu, a następnie głośno przełknął ślinę i spojrzał na nieznajomą.
– J-jeż-żeli c-ci zimno to m-możesz usiąść n-na tym – wskazał łapą na kawałek materiału o jasnej barwie. – Kied-dy jest m-mi zi-zimno to u-usypia-am tam i p-po obudzeniu si-się jest mi cie-eplej – wytłumaczył burej kotce.
< Zajączku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz