- Możemy poćwiczyć jeszcze walkę, Srebrny Deszczu. O ile masz jeszcze siłę.
- Czyżbyś znowu sugerowała mi, że jestem stary? – kotka słysząc to pytanie wzdrygnęła się.
- Co? Nie! Ja tylko…
- Och, przecież żartuje – zaśmiał się, Zroszona zawstydzona odwróciła wzrok – No już dobra, wystarczy tych żartów, chodźmy, skoro chcesz jeszcze trochę się pomęczyć.
Zaczęli od prostych ruchów bitewnych, które Zroszona Łapa dosyć szybko pojmowała. Najsprawniej szły jej uniki, gorzej było z zadawaniem ciosów. O ile wcześniej Srebrny Deszcz ją pochwalił to teraz wiedziała, że nie miał ku temu okazji. Gdy przychodziła jej kolej uderzenia, przed oczy nasuwał jej się obraz Małej Łapy. Pudłowała i z łomotem upadała na, zmarzniętą i pokrytą cienką warstwą puchu, ziemię. Kocur, po kolejnej z rzędu porażce przerwał.
- Zroszona Łapo, szło ci tak dobrze – zmierzył ją wzrokiem – O co chodzi?
- O-o nic – w pierwszej chwili chciała powiedzieć kocurowi w czym rzecz ale ugryzła się w język. Przecież on był mentorem jej brata i nie powinna poruszać jego tematu przy nim – Po prostu, zmęczyłam się to wszystko.
Srebrny Deszcz posłał jej niedowierzające spojrzenie. Czy aż tak źle szło jej kłamanie?
- Wątpię aby to brak kondycji cię rozkojarzył. Może nie powinienem naciskać, ale jeśli ciągle będziesz gdzieś indziej myślami to na pewno nauka nie będzie skuteczna. Pamiętasz, przecież co ci powiedziałem na Zgromadzenie, możesz ze mną szczerze porozmawiać.
- Nawet jeśli chodzi o mojego brata? – wyrwał jej się gniewny akcent.
Kocur zamilkł. Nie miała pojęcia czy to z powodu jej zbyt ostrego tonu czy z braku możliwości udzielenia odpowiedzi. To nie tak, że kotka go obwiniała tylko, dobijało ją to wszystko.
- Ja… przepraszam Srebrny Deszczu – miauknęła starając się powstrzymać drżenie głosu – Ostatnio ciągle coś się dzieje i… sama już nie wiem. Pewna jestem jednak tego, że nie twoją winą jest ucieczka Małej Łapy, tutaj zawiniliśmy ja i rodzice jako wsparcie. Śmierć Kwiecistego Śpiewu i uwięzienie mojej jedynej przyjaciółki, Szepczącego Wiatru przez wrogi klan.
Srebrzysty wojownik milczał przysłuchując się jej uważnie. Jego pysk nie zdradzał żadnych emocji ale nawet ona wiedziała, że nikt nie jest z kamienia i wszystko może przeżywać w środku.
- To dla ciebie trudny czas i ja to rozumiem ale powinnaś się skupić na treningach, zwłaszcza podczas Pory Nagich Drzew. Klan potrzebuje wszystkich, w pełni skupionych na swoich obowiązkach członków – jego głos nie wyrażał jakichkolwiek emocji ale zdawała sobie sprawę, że to może być formułka wyuczona przez jego mentorkę. Może nie wiedział jak jej odpowiedzieć? Albo nie chciał zdradzać swoich własnych odczuć?
Zroszona Łapa poczuła się okropnie. Jak ona mogła o tym nie pomyśleć? Przecież ten czas dla kocura także nie był łatwy, zwłaszcza po odejściu jej brata i równie dobrze mógł się czuć jak ona. Wiedziała, co teraz należało do jej priorytetu.
- Przepraszam, obiecuję, że się poprawię ale do ciebie też bym chciała mieć prośbę – wojownik poruszył wąsami, nie przerwał jej jednak. Wzięła głęboki wdech i kontynuowała – Jeśli ty powiesz mi jak się czujesz. Nie mam na myśli prostej odpowiedzi, tylko szczerą rozmowę. Podobną do tej na Zgromadzeniu. Bo, choć jestem młoda i naiwna to mimo wszystko wiem, że strata kogokolwiek odbija się na naszej duszy.
<Srebrny Deszczu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz