- Zroszona Łapa? – srebrny kocur przyglądał jej się zaciekawiony – Co ty tutaj robisz?
Szylkretka doskoczyła do mentora, starając się nie zapaść w śniegu po pyszczek.
- Wiem, że nasz trening dobiegł końca ale myślałam, czy byś nie miał ochoty spędzić trochę czasu ze mną, no wiesz…
- Domyślam się – uśmiechnął się – A w obozie nie ma nic do zrobienia?
- Nie, poza tym, jesteś moim mentorem, więc nikt nie powinien mieć coś przeciwko jeśli spędzę czas z tobą. W końcu nikt nie musi wiedzieć, że nie trenowaliśmy, prawda?
- Sprytna się zrobiłaś, powiedziałbym, że aż za bardzo.
Kotka przewróciła oczami. Jej stosunki ze Srebrnym Deszcze od sytuacji z Potworem ociepliły się. Zeszli z oficjalnego dystansu i traktują się jak bliscy przyjaciele. Złotookiej to odpowiadało, nawet bardzo.
- No, dobrze skoro nie przyszłaś trenować to…
- Chciałabym ci coś pokazać – miauknęła podekscytowana.
Nie czekając na jego odpowiedź zaczęła biec, co jakiś czas zapadając się. Co kilka uderzeń serc spoglądała za siebie, skontrolować czy zielonooki podąża za nią. Przerwa między nimi nie była wielka, w końcu kocur wciąż znacząco ją przewyższał wzrostem i długością łap, oddzielała ich odległość równa długości lisa. Kierowała się w kierunku Wielkiej Polany. W końcu, trochę zdyszana doszła do celu. Nim kocur do niej doszedł uniesioną łapą nakazała mu się zatrzymać.
- Proszę cię abyś zamknął oczy – Srebrny Deszcz przyglądał jej się - Oj proszę cię, przecież możesz mi zaufać. Nie zrobię nic głupiego.
Myślała, że wojownik odmówi i każe jej wracać ale koniec końców zamknął swoje zielone oczy i nadstawił uszu, chcąc pewnie wyłapać każdy, możliwy dźwięk.
- A teraz idź prosto i po zrobieniu około … pięciu kroków, otwórz je.
Mentorowi nie trzeba było powtarzać kilka razy. Posłusznie wykonał jej polecenia. Wyszedł na otwartą przestrzeń, zalaną promieniami słońca. Podeszła do niego i gdy otworzył ślepia wskazała mu na całą polankę pokrytą śniegiem ale i też wczesnymi przebiśniegami.
- Kwiaty, to chciałaś mi pokazać?
- Nie do końca. Wiesz jak się nazywają?
- Przebiśniegi.
- No właśnie, a z tego, co słyszałam od mojej mamy to oznaczają Porę Nowych Liści, a raczej jej nadejście.
Srebrny Deszcz analizował jej słowa. Kiedy milczał przez dłuższy czas, zrozumiała, że kocur nie dostrzega aluzji.
- To oznacza nadzieję. A wraz z nią wizja lepszych i spokojniejszych dni. Mam nadzieję, że i w naszym przypadku to się sprawdzi – miauknęła radośnie, posyłając mu uśmiech.
<Srebrny Deszczu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz