— Trzymaj – mruknęła, kładąc kwiatka na jego upstrzony błotem brzuch – Gdzie ty się tak uwaliłeś?
— Na wyjściu z Żagnicą – położył po sobie uszy – Zabrał mnie nad rzekę.
Słońce zbliżało się do punktu szczytu, przyjemnie grzejąc i rażąc w oczy. Ptaki ćwierkały swoje melodie, przelatując nad głowami uczniów.
— Ehh… Nudzi mi się.
— A kiedy ci się nie nudzi? – łaciaty przekręcił głowę.
— No ale co ja poradzę!
Do rodzeństwa podeszła Pieczarka, której puszysty ogon drgał na wietrze.
— Chodź Jeżynko, idziemy na patrol – miauknęła, a bura podniosła się z ziemi.
Pożegnała się z bratem i dogoniła mentorkę, która stała już przy wyjściu. Skinęła głową w stronę Migotki prowadzącej patrol i jej ucznia, Morelki, który stał tuż za nią. Od razu wyruszyli, a uczennica cieszyła się na okazję podszlifowania umiejętności. Ostatnio dostała informację, że niedługo odbędzie pierwszy test sprawności. Była bardzo podekscytowana! Może zostałaby mianowana wcześniej niż Listek…
Za poleceniem mentorki wskoczyła na pobliski dąb, zwinnie poruszając się z gałęzi na gałąź. Jej silne łapy pomagały we wczepianiu się w korę dla zachowania równowagi. Młodszy uczeń szedł za nią, a ona dopingowała go w skokach pomiędzy bliskimi siebie drzewami. Był bardzo zdolny! Parę razy ona czy Migotka musiały mu podpowiedzieć, jak wykonać następny ruch, ale bardzo dobrze sobie radził.
Zatrzymała się nagle, widząc błysk srebrnego futra między krzewami. Przekręciła główkę. Przecież i Żagnica, i Przypływ byli w obozie. Reszta patrolu zauważyła jej zmieszanie, a jego przywódczyni jako pierwsza wysunęła się dalej i spojrzała na nieznajomych.
— Wiesz, jak dawno nie jadłem dobrej my- AAA! – szarawy kocur miauknął przeraźliwie, gdy tuż przed nim z nikąd pojawiła się Migotka.
Szylkretowa kotka, która siedziała tuż za nim, skuliła się, chowając za towarzyszem.
— Kim jesteście? – zapytała niebieska, a kocur wypiął pierś i głośno przełknął ślinę.
— Nazywam się Bukszpan, kochanieńka – uśmiechnął się zawadiacko – A to moja towarzyszka w niedoli, Ambrowiec.
Migotka cofnęła się o krok, dając sygnał reszcie, aby dołączyli. Samotnicy najeżyli futro, gdy z koron drzew wyłoniła się kolejna trójka kotów.
— Czego tutaj szukacie?
— Schronienia, och miła pani. Czymś na ząb i miłym towarzystwem także żadne z nas by nie pogardziło.
Jeżyna otworzyła szerzej oczy. Czemu on mówił w taki sposób? Starsza zwiadowczyni była widocznie zmieszana zachowaniem kocura, ale westchnęła, po czym wskazała ogonem kierunek obozu.
— Dobrze, zabierzemy was z nami – miauknęła – Ciebie i Ambrowiec. Ale pamiętajcie, że to nie my decydujemy o waszym pobycie.
Srebrny skłonił się delikatnie, rzucając jej czarujące spojrzenie. Szylkretowa kotka, która kryła się za nim wstała, i oboje, otoczeni przez patrol, ruszyli w stronę przyszłego domu.
*trochę później*
Nowi lokatorzy już zdążyli się zadomowić, mimo tego, że w towarzystwie owocniaków byli dopiero niecały wschód słońca. Daglezjowa Igła przyjęła ich do społeczeństwa, lecz z pewną niechęcią. Rzuciła kątem oka spojrzenie na nowoprzybyłych; Ambrowiec cały czas kręciła się wokół Bukszpana, który za to rozmawiał wręcz z każdym.
— Dziwni są – mruknęła do Pieczarki, która siedziała tuż obok, dzieląc z nią posiłek.
— Nie oceniaj ich tak! – zbesztala ją biała, podosząc głowę znad wiewiórki – Pewnie spędzili dużo czasu tylko w swoim towarzystwie, mają prawo czuć się nieswojo czy nawiązywać nowe kontakty. Daj im się tutaj dobrze poczuć, zanim będziesz rzucać opiniami.
[530 słów]
[przyznano 11%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz