Pochmurny Płomień zwinnie wskoczył na jedną ze skalnych półek i delikatnie się schylił, by mała koteczka mogła bezpiecznie postawić łapki na mchu. Cały czas ostrożnie się jej przyglądał, gdyż szylkretka niebezpiecznie podskakiwała z radości tuż przy krawędzi górującej nad żłobkiem. Ale Jastrząb nie mogła się powstrzymać! Od tak dawna marzyła o tym, by zwiedzić obóz i w końcu czarny wojownik dał jej taką szansę. Nie mogła zmarnować ani sekundy; musiała odkryć jeszcze tyle rzeczy, a czas uciekał.
— To jest moje legowisko. Widać stąd cały obóz — wyjaśnił syn Kruszonki, wskazując ogonem na roztaczający się pod nimi widok. — Chcesz zobaczyć coś jeszcze?
— A cio jest tam, o, tam dalej? — Zielone oczy kociaka energicznie przeskakiwały z miejsca na miejsce, gdy nagle jej uwagę przykuło poruszenie na półce kamiennej półce, znajdującej się poziom wyżej.
Nie czekając na odpowiedź kocura, zaczęła szybko wspinać się w kierunku swojego celu. Choć miała dopiero kilka księżyców, geny obdarzyły ją mocnymi łapami, dlatego nie brakowało jej siły. Lekko zasapana wreszcie znalazła się przy posłaniu, z którego przyglądała jej się uśmiechnięta kocica. Cętkowana momentalnie odwzajemniła się jej tym samym, unosząc swoją długą kitę do góry.
— Dzień dobry, kogo my tu mamy? — zapytała czarna wojowniczka, schylając nieco łeb, by zrównać go z poziomem szylkretowej.
— Hej, jestem Jascąb! Przysła wojownicka Klanu Klifu! — Córka Miedzi wesoło zakręciła się wokół własnej osi, będąc wniebowziętą poznaniem kolejnego członka ich społeczności.
W tym tempie jeszcze dzisiaj zapozna się ze Srokoszową Gwiazdą i kto wie, może lider pozwoli jej rozpocząć trening w nieco przyspieszonym trybie? W końcu była już taka odważna i mądra, nic złego by się jej nie stało. Dodatkowo, jeśli przywódca miałby problem z doborem mentora, ona miała dla niego świetną propozycję…
— Jastrząb, spokojnie! Nie możesz mi tak uciekać, bo to niebezpieczne. — Niebieskooki wojownik znalazł się tuż przy niej ze zmartwionym wyrazem pyska, lecz z jego piersi wydobyło się westchnienie pełne ulgi. Delikatnie pacnął kotkę po głowie ogonem, by zwrócić na siebie jej uwagę.
— Ale nić mi się nie stało! — zaprotestowała w odpowiedzi koteczka, jednak posłusznie klapnęła między łapami swojego przyjaciela. Spojrzała do góry, łapiąc z nim kontakt wzrokowy, a na jej pyszczku zawitał ogromny, rozbrajający uśmiech.
— Nie możesz gniewać się na taką uroczą rozrabiakę, Pochmurny Płomieniu — miauknęła Zielone Wzgórze, podnosząc się z posłania. Powoli przeciągnęła się w promieniach padającego na nią słońca, po czym posłała oko do kociaka.
— Ja już muszę się zbierać, bo czeka mnie popołudniowy patrol. Ale nie zapomnij poprosić Pochmurnego Płomienia o pokazanie ci wodospadu - on jest dopiero super! — dodała, zanim w kilku susach znalazła się pod mównicą lidera, dołączając do czekających na nią kotów.
— Plosę, pokaz mi wodo… — zaczęła Jastrząb, lecz urwała w połowie zdania, marszcząc brwi w wyrazie skupienia. Jak to było? Ach, co za ciężka nazwa. — …wodostatek? Plosę, ja chcę wodostatek, wodostatek, wodostatek!
— To jest moje legowisko. Widać stąd cały obóz — wyjaśnił syn Kruszonki, wskazując ogonem na roztaczający się pod nimi widok. — Chcesz zobaczyć coś jeszcze?
— A cio jest tam, o, tam dalej? — Zielone oczy kociaka energicznie przeskakiwały z miejsca na miejsce, gdy nagle jej uwagę przykuło poruszenie na półce kamiennej półce, znajdującej się poziom wyżej.
Nie czekając na odpowiedź kocura, zaczęła szybko wspinać się w kierunku swojego celu. Choć miała dopiero kilka księżyców, geny obdarzyły ją mocnymi łapami, dlatego nie brakowało jej siły. Lekko zasapana wreszcie znalazła się przy posłaniu, z którego przyglądała jej się uśmiechnięta kocica. Cętkowana momentalnie odwzajemniła się jej tym samym, unosząc swoją długą kitę do góry.
— Dzień dobry, kogo my tu mamy? — zapytała czarna wojowniczka, schylając nieco łeb, by zrównać go z poziomem szylkretowej.
— Hej, jestem Jascąb! Przysła wojownicka Klanu Klifu! — Córka Miedzi wesoło zakręciła się wokół własnej osi, będąc wniebowziętą poznaniem kolejnego członka ich społeczności.
W tym tempie jeszcze dzisiaj zapozna się ze Srokoszową Gwiazdą i kto wie, może lider pozwoli jej rozpocząć trening w nieco przyspieszonym trybie? W końcu była już taka odważna i mądra, nic złego by się jej nie stało. Dodatkowo, jeśli przywódca miałby problem z doborem mentora, ona miała dla niego świetną propozycję…
— Jastrząb, spokojnie! Nie możesz mi tak uciekać, bo to niebezpieczne. — Niebieskooki wojownik znalazł się tuż przy niej ze zmartwionym wyrazem pyska, lecz z jego piersi wydobyło się westchnienie pełne ulgi. Delikatnie pacnął kotkę po głowie ogonem, by zwrócić na siebie jej uwagę.
— Ale nić mi się nie stało! — zaprotestowała w odpowiedzi koteczka, jednak posłusznie klapnęła między łapami swojego przyjaciela. Spojrzała do góry, łapiąc z nim kontakt wzrokowy, a na jej pyszczku zawitał ogromny, rozbrajający uśmiech.
— Nie możesz gniewać się na taką uroczą rozrabiakę, Pochmurny Płomieniu — miauknęła Zielone Wzgórze, podnosząc się z posłania. Powoli przeciągnęła się w promieniach padającego na nią słońca, po czym posłała oko do kociaka.
— Ja już muszę się zbierać, bo czeka mnie popołudniowy patrol. Ale nie zapomnij poprosić Pochmurnego Płomienia o pokazanie ci wodospadu - on jest dopiero super! — dodała, zanim w kilku susach znalazła się pod mównicą lidera, dołączając do czekających na nią kotów.
— Plosę, pokaz mi wodo… — zaczęła Jastrząb, lecz urwała w połowie zdania, marszcząc brwi w wyrazie skupienia. Jak to było? Ach, co za ciężka nazwa. — …wodostatek? Plosę, ja chcę wodostatek, wodostatek, wodostatek!
<Gotowy na dalszą eksplorację obozu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz