Wtem zobaczyła rudą uczennicę z kwiatami w pysku, więc schowała się za jakimś krzakiem, obserwując ją spomiędzy liści. Patrzyła, powstrzymując wybuch śmiechu, jak ta próbowała odgonić biednego robaka. Wtedy wyszła zza osłony i patrzyła, jak córka Lwiej Paszczy się tłumaczy.
- Uspokój się. Nie gryzę - zażartowała. Nieznajoma odetchnęła lekko.
- To dobrze – odparła kotka. – Ty jesteś uczennicą z Klanu Wilka? – zapytała, rozglądając się.
- Tak, a kim miałabym być? Przywódczynią Klanu Nocy? - Cisowa Łapa odparła sarkastycznie na oczywiste pytanie. Uczennica uśmiechnęła się lekko.
- Miło mi poznać przywódczynię Klanu Nocy – zaśmiała się. – Jestem Stokrotkowa Łapa. Lekko się uśmiechnęła. Burzaczka miała poczucie humoru. Nie powie.
- Cisowa Łapa - mruknęła od niechcenia.
- A tak w ogóle, co tu robisz? I... Od kiedy tu jesteś? - zapytała ruda, odkładając kwiaty na ziemię. Najwyraźniej miała nadzieję, że uczennica medyka nie widziała jej próby odgonienia robaka. Jaka szkoda dla niej.
- Mówisz, jakbym nie miała prawa być po swojej stronie granicy - parsknęła. - A odpowiadając na twoje drugie pytanie. Wystarczająco długo. - Uśmiechnęła się wrednie.
Lekki niepokój pomieszany ze wstydem wstąpił na pysk siostry Liliowej Łapy. Położyła uszy na głowie.
- No... Byłam pewna, że nikogo nie ma w okolicy – powiedziała cicho, czując coraz większe zawstydzenie. Naprawdę jej aż tak na tym zależało? Tamta westchnęła cicho.
- No to się myliłaś - powiedziała wilczaczka, a potem zaśmiała się szyderczo.
Kotka odsunęła się trochę od granicy. Na jej pysk wlała się czerwień spowodowana wstydem.
- Wiesz... Teraz kwiaty mają wiele robaków – mruknęła, starając się jakoś wybrnąć z tej sytuacji.
- No to, czego się spodziewałaś? Że zobaczysz motylka? - Jeszcze bardziej szydziła z kotki. Gdyby była z jakiegokolwiek innego klanu może pozostawiłaby to przyjaźnie, ale Burzak to Burzak. Czyli wróg, którego trzeba zniszczyć.
Ruda skuliła się nieco, jeszcze bardziej się czerwieniąc. Kilka łez pojawiło się w jej oczach, jednak szybko je wytarła.
- Później p-pewnie będą motylki... Jakbyś nie w-wiedziała, z niektórych robaków powstają m-motyle – odparła, starając się zachować resztki godności w tej sytuacji. Nie szło jej jednak to najlepiej, ponieważ już zaczęła się jąkać.
- Tak wiem, nie jestem upośledzona. Ogarnij się Bekso- powiedziała niebieska. - Personalnie nic do ciebie nie mam, ale wróg to wróg- wytłumaczyła jej.
Córka Lwiej Paszczy przechyliła głowę w bok i spojrzała na Cisową Łapę zdezorientowana.
- Ale ja nie jestem w-wrogiem – odparła, najwyraźniej nie rozumiejąc, o co chodzi.
-Tak? Powiedz to swojej przywódczyni. - Tortie mruknęła sarkastycznie.
- Ale ja naprawdę nie w-wiem, o co chodzi Cisowa Łapo – siostra Rozwydrzonego Bachora oznajmiła cicho. – Nie m-mam pojęcia... Rozmawiałam już z k-kilkoma kotami z twojego klanu. Żaden z n-nich nic nie mówił o wrogach... – powiedziała, znów spuszczając głowę – Wyjaśnisz mi?
- Na zgromadzeniach zapomina się o barierach, dlatego pewnie o niczym nie słyszałaś. Zapytaj jakiegoś starszego. Mam lepsze rzeczy do roboty niż edukowanie Burzaka. - Pręgowana tygrysio powiedziała zażenowana.
- Dobrze Cis – odpowiedziała uczennica i znów otarła łzy łapą. Mimo wszystko uśmiechnęła się do uczennicy z sąsiedniego klanu. Brązowooka skinęła głową.
- Dobra postawa Zającu - powiedziała na pożegnanie i zniknęła w lesie.
<Zającu?>
[530 słów]
[530 słów]
[przyznano 11%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz