*początek wiosny*
Bylica leżała na słomie. Niedawno rozpoczęła się pora nowych liści. I znowu, znowu była okropna, błotnista. Czemu tak często to się zdążało?! Nie było jednak aż tak źle, bo nie mieszkali nad wodami. Chciała się nauczyć pływać, ale chyba zrezygnuje na tę chwilę, jeśli od razu po wyjściu na brzeg przyczepi się do niej masa tego czegoś. Na szczęście dla kotów nadejście tej pory sprawiło, iż było więcej zwierzyny. Rośliny zaczęły odrastać, zasilane przez regularne deszcze. Dzięki temu powstawały kałuże. Chłód nie przeszkadzał Bylicy, ale błoto już nie było takie miłe. Kiedyś jednak żyła na bagnach, więc mimo narzekania na to, jak to „za czasów jej dzieciństwa i za czasów jej babci i matki pory nowych liści były ciepłe a nie mokre jak cholera”, bo ostatnio częściej mruczała pod nosem takie teksty, bo humor miała od śmierci Fiołka zły, a od krótszego czasu również nieco parszywy.Jej ucho drgnęło obracając się w kierunku, z którego dochodził odgłos drapania.
Odwróciła nieco głowę, dostrzegając Błotniste Ziele, drapiącą się za uchem.
Wpatrywała się chwilę w liliową kotkę, po czym wstała, podchodząc.
- Nie drap, bo skórę sobie tylko tym bardziej podrażniasz – miauknęła. – pokażesz mi to? – spytała w miarę miłym tonem, mimo, iż jedyne na co miała ochotę to kontemplacja i leżenie na słomie.
- T-tak… - powiedziała cicho Błoto, dając Bylicy swoją skórę do inspekcji.
Już po chwili stara kotka wiedziała, co było przyczyną swędzenia.
- Infekcja. Dam ci aksamitkę. – mruknęła, podchodząc do składzika z ziołami. Na szczęście jej córki ostatnio wybrały się w pobliże wód, gdzie rosła wcześniej wspomniana roślina, bo Bylicy nie marzyło się tonięcie po stawy łokciowe w błocie. Chwyciła roślinę, po czym powróciła do Błotnistego Ziela, która wbijała wzrok we własne łapy. Stara kocica przeżuła liście na papkę, po czym nałożyła ją ostrożnie na skórę pomarańczowookiej, która chyba się zamyśliła, bo na niespodziewany dotyk wzdrygnęła się, ale nie odsunęła.
- Gotowe – miauknęła Bylica po zakończonej operacji, kładąc się ponownie na legowisku.
Po chwili usłyszała delikatne stukanie pazurków o stare deski, a zaraz dostrzegła obok siebie liliową, która ułożyła się obok.
Bylica wiedząc, że kotka sama nie przysunie się bliżej mimo, iż tego chce, zrobiła to za nią. Wtuliła się w futerko kotki, zapadając z powrotem w letarg, bo tego dnia to Deszcz prowadziła treningi kotek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz