Siedząca naprzeciwko niego Srocza Łapa przerwała na chwilę konsumpcję swojej piszczki. Przełknęła ostatni odgryziony kęs nornicy, aby móc odpowiedzieć kocurowi z pustym pyskiem:
– Nie wiem – przyznała zgodnie z prawdą, krzywiąc się. – Znając Gorzką Wolę to nigdy. Dalej czeka na jakiś znak, który potwierdzi, że jestem gotowa na mianowanie. Za każdym razem kiedy go o to pytam, odpowiedź jest zawsze taka sama.
Niebieskooki nadął zabliźnione policzki i zmarszczył brwi.
– To niesprawiedliwe! – miauknął, uderzając białym ogonkiem o ziemię. – Przecież zasługujesz na bycie wojownikiem jak nikt inny! Twój mentor jest dziwny, skoro tego nie dostrzega bez jakichś “znaków”! – dodał z determinacją.
– Miło, że tak uważasz – zaśmiała się Srocza Łapa, wzdychając. – Ale czego można się spodziewać po kimś z czekoladową sierścią? Oni wszyscy są zepsuci – syknęła.
Kotka nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek wcześniej tak otwarcie mówiła przy młodym o czekoladowych kotach. Teraz jednak, był on już wystarczająco duży, by móc o tym usłyszeć. Ceremonia mianowania kociaka zbliżała się wielkimi krokami, dlatego nie było powodu by dłużej zwlekać.
– Dlaczego? – Pchła przekrzywił niepewnie łeb.
– Skoro istnieją koty czarno-białe, muszą też istnieć te gorsze – wyjaśniła kocurowi. – Nie powinieneś im ufać. Są nieobliczalne. Na przykład, Gorzka Wola widzi wszędzie znaki, a taki Zdradziecka Rybka jest zdrajcą, który zabrał ci ojca.
Pchła zwiesił smętnie łebek, kiedy kotka wspomniała o jego tacie, Rudzikowym Śpiewie. Zdawała sobie sprawę, że dla młodego to trudny temat. Srocza Łapa pospiesznie poczochrała go łapą po łebku.
– Nie przejmuj się. Skoro dał się omotać komuś takiemu, nie zasługuje na ciebie, twoje rodzeństwo, ani waszą mamę – wymruczała pocieszająco.
Kociak uśmiechnął się słabo, aby po chwili niespodziewanie znieruchomieć.
– A… A co z Paskudną Łapą? Ona też jest czekoladowa… Czy jej także mam nie ufać? – spytał ostrożnie kocur.
Srocza Łapa odsunęła łapę od kociaka. Spojrzała najpierw na swoje łapy, a potem z powrotem na niego, wypinając pierś do przodu.
– Jej także – odpowiedziała stanowczo.
***
Ten dzień nie mógł być dla Sroczej Łapy lepszy. Obudziła się tak jak robiła to każdego wschodu słońca, udając się w pobliże legowiska wojowników, gdzie powinien czekać na nią jej mentor, Gorzka Wola. Jednak zamiast pójść z nią na trening, ten z tajemniczym uśmiechem zabrał ją tuż przed wejście do swojego legowiska i pokazał leżące przed nim srocze pióro. Kotka momentalnie zrozumiała, o co kocurowi chodziło - otrzymał swój upragniony znak.
Plotki w klanie rozchodziły się jak świeża, jeszcze ciepła zwierzyna. Wkrótce wszyscy nocniacy wiedzieli o znalezisku czekoladowego kocura.
– Srocza Łapo!! – krzyczał biegnąc ku niej Pchła.
Kiedy był już blisko, skoczył na kotkę, mało co nie zwalając jej z nóg. Wyszczerzył się radośnie, mrucząc głośniej niż zwykle.
– Słyszałem o tym, co znalazł Gorzka Wola!! Tak się cieszę!! – piszczał mały, zupełnie jakby to on sam miał wkrótce zostać wojownikiem.
Łaciata uśmiechnęła się, przewracając oczami.
– Też się cieszę – miauknęła, zadzierając dumnie łeb.
Już niedługo Nastroszone Futro nie będzie posyłał jej swoich złośliwych uśmieszków, a Sarni Tupot nie będzie mógł patrzeć na nią z góry, ani zaganiać do pracy. Srocza była pewna, że gdyby jej Matka dowiedziała się o tym, że jej córka miała lada dzień zostać wojowniczką, byłaby dumna. A przynajmniej zielonooka miała nadzieję, że to właśnie było coś, czego ona chciała.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz