Wciąż dawno temu
Wyblakłe oczy skierowały się na Zimorodka, jakby udając, że coś zobaczą.
– Wiesz co, to bez sensu. Ja… Chyba jednak nie chcę wiedzieć, jak to wyglądało – pokręciła nędznie głową, zaciskając powieki.
Te przeraźliwe krzyki i smród przerażenia i tak wystarczająco zapadną jej w pamięci. Była tam? Powinna wiedzieć wszystko, co się działo. Była, ale jakaś nieobecna. Zawsze wszystko, co ważne, przelatywało obok niej, jak radośnie poćwierkująca sikorka, która doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nie jesteś w stanie jej złapać.
– Dlaczego? – jęknął wojownik, nagle wyrywając ją z narastającego uczucia niepokoju.
Zignorowała rozczarowanie niebieskiego kocurka i po prostu odwróciła się, zaczynając powoli iść w jakąś inną stronę, jak gdyby nigdy nic.
– No weeź! Nie możesz tak teraz sobie iść!! Teraz to ja jestem ciekawy, co cię tam działo!
Zaraz ktoś tu ją doprowadzi do szału.
– To dowiaduj się sam.
Machnęła swoim długim ogonem z irytacją. Próbowała z wolna odsunąć się od Zimorodka, ale on uparcie prawie deptał jej po piętach. Hałas jego kroków i oddechu tak blisko był nieznośny, czuła, jak wypełnia całą jej głowę, zupełnie zabierając miejsce na jej własne myśli.
Zatrzymała się, wzdychając ciężko. Usiadła, dalej tyłem do bicolora, a on prawie wpadł na nią, aż poczuła jego puchatą sierść, muskającą jej zgarbiony grzbiet. Miał szczęście, że w porę się odsunął.
– Tańczącaaa!
Ucieczka przed własnymi uczuciami nie miała sensu, prawda?
– Daj mi spokój! Cyprys nie żyje, prawda? Nie żyje! – warknęła, odsłaniając śnieżnobiałe kły w grymasie wewnętrznej rozpaczy – a ja nawet nie zdążyłam powiedzieć, że…
– Że…? – czuła, jakby ten kocur miał jej zaraz wejść na głowę. Dosłownie.
Zjeżyła futro na karku.
– Idź!
<Zimo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz