Siedziała, cicho dygotając. Wydarzenia ze zgromadzenia były przerażające. Gorsze niż na poprzednim. Kotka była szczerze przekonana, że na następnym zgromadzeniu jej dusza powędruje ku Klan Gwiazd. Spojrzała smutno na grób Płaczącej Wierzby. Nie raz obserwowała kotkę z daleka. Była miła. Dobra. Nie taka straszna. I... bardzo ładna. Wilcza Łapa nie rozumiała dlaczego ta rzuciła się do gardła Piaskowej Gwiazdy. Miała rudy kolor na sierści. Nie miała powodu do nienawiści liderki. Chyba...? Wilcza Łapa nie znała się na tym.
— Wilcza Łapo! — usłyszała za sobą czyjś głos.
Zadrżała cała. Znała ten głos. Nie zwiastował nic dobrego. Poczuła jak łapy zaczynają jej się trzęść, a z ślip wypływają łzy. Wbiła wzrok w ziemie. Przez łzy i tak nic nie widziała.
— Tu jesteś. Czemu się nie odzywasz? Języka nawet nie potrafisz użyć? — syknęła na nią.
Przez kotkę przeszła kolejna fala dreszczy. Tak bardzo pragnęła, żeby to się już skończyło. Żeby liderka już ją zostawiła. Ale kremowa nie zdawała się nigdzie wybierać.
— Opłakujesz zdrajczynie...?
Wilcza Łapa prędko pokręciła łbem.
— To co tu robisz? — wbiła wzrok w kotkę.
Odpowiedzi prócz płaczu i niezrozumiałego bełkotu nie otrzymała. Westchnęła zdenerwowana, trzepiąc ogonem.
— Wilcza Łapo, jesteś bezużyteczna. Nadal nie skończyłaś treningu. Orlikowy Szept nawet poza obozowisko nie może cię wyciągnąć. Nic nie potrafisz prócz ryczeć i się trzęść. Myślisz, że tym napełnisz brzuchy współklanowiczów? Będę szczera. Nie zamierzam trzymać w klanie kolejnego walniętego nieroba. Szepcząca Dusza chociaż polowała. A ty? Nic. Kompletnie nic. Bezużyteczna nie ruda kotka. Zamierzasz coś zmienić, czy mam cię wygnać?
Wilcza Łapa właśnie przeżywała swój największy koszmar.
Nie wytrzymała.
Zwymiotowała na łapy liderki.
Uniosła wzrok przerażona.
Kocica mierzyła ją morderczym wzrokiem.
— Zlizuj jeśli nie chcesz zaraz być tu pochowana. — wycedziła przez zęby.
Jej futro całe zjeżone sprawiało, że kotka wyglądała na dwa razy większą. Jeszcze bardziej przerażającą. Wilcza Łapa nie protestowała. Cała sparaliżowana i odrętwiała zaczęła robić to rozkazała liderka. Kocica zniecierpliwiona resztę wytarła w łeb kotki.
— Spróbuj zrobić coś takiego drugi raz, a stracisz język i uszy. I tak nie potrafisz z nich korzystać. — warknęła, odpychając od siebie kotkę.
Wilcza upadła boleśnie na ziemie. Wzrok przerażony miała wbity w ziemię. Zlękniona niezdolna była do myślenia. Jedynie oddychała. Stres i horror jaki właśnie sprawiał, że nie mogła. Nie mogła. Nawet nie próbowała. Wdech. Wydech. Wdech.
— Słuchaj mnie uważnie, wronia strawo. Masz czas do dwudziestego księżyca życia. Jeśli nie skończysz treningu albo zostajesz wygnana, albo będziesz rodzić kocięta. Rude kocięta. Każde nie rude kocie będzie zabijane na twoich oczach. Rozumiesz? — warknęła, wpatrując się prosto w rozbiegane ślipia Wilczej. — Powiedz. Powiedz to. Powiedz, że rozumiesz albo już dziś poproszę jakiegoś kocura, żeby się tobą zajął.
Wilcza Łapa czuła, że jeszcze chwila, a jej serce wyskoczy z klatki piersiowej. Chciała uciekać. Uciekać jak najdalej. Łapy sparaliżowane ze przerażenia to uniemożliwiały. Odruchy wymiotne i drgawki przejęły kontrolę nad kotką. Wpatrywała się bezbronna w surowe ślipia liderki.
— POWIEDZ.
— R-r-r-r-r-r... r-r-r-ro... r-r-ro-o... ro-rororo... z-z-zu...u m-mie...m. — wycharczała ledwo.
Piaskowa Gwiazda uśmiechnęła się.
— To właśnie chciałam usłyszeć.
Piaskowa, jak mogłaś :Mgieeczka:
OdpowiedzUsuń