Siedział jak na kazaniu. Wzrok wbity w ziemię. Wściekły głos Miętowej Gwiazdy. Drgająca ziemia przez jego krzyk. Mysi Krok siedział jak skamieniały. Z każdym słowem lidera coraz więcej łez zbierało się w jego ślipiach. Nikt nie lubił krytyki. Z pyska agresywnego lidera była jeszcze gorsza. Przyglądająca się mu z rozbawieniem Mroźny Oddech już całkowicie dobijała kocura. Żałował, że nie miał odwagi odejść jak Ryjówka. Musiał teraz słuchać wrzasków rudego. Samotniczka pewnie naplułaby mu w pysk i odeszła z dumnie uniesionym ogonem. Albo wypominała dwójce tyranów ich własne potknięcia i błędy. Na pewno nie słuchałaby ich płacząc jak Myszek. Kocur przeklnął siebie. Był taki żałosny. Nie zdolny do obrony własnego zdania i godności. Zupełnie jak ojciec.
— Co robiłeś? Czemu nie wróciłeś do obozowiska? Słyszysz co do ciebie mówię? — syknął do niego lider, uderzając łapą o ziemię.
Mysi Krok skulił się.
— P-przepraszam... Z-zachowanie Cyprys mnie przeraziło... Uciekłem i skryłem się w norze... — miauknął, nie unosząc łba.
Za bardzo bał się ujrzeć wyraz pyska Mroźnego Oddechu.
— I dlatego nie wróciłeś do obozowiska? Aż tak cię sparaliżował strach, marna mysia strawo? — wcięła się zastępczyni.
Mysi Krok kiwnął łbem.
— P-przepraszam... — miauknął ponownie. — P-przyjmę każdą karę.
Miętowa Gwiazda westchnął. Zirytowany trzepnął ogonem.
— Księżyc sprzątania legowisk starszych. Jak zobaczę, że będziesz się obijał na pewno nie obejdzie się bez kolejnej. — syknął lider.
Mysi Krok kiwnął łbem i wyszedł cały spięty z legowiska. Serce biło mu jak oszalałe. Miętowa Gwiazda był straszny. Mroźny Oddech jeszcze gorsza. Myszek nie mógł zrozumieć, czemu Lwia Grzywa wybrał go na lidera, a ten jeszcze straszniejszego od niego kota.
— Klan Gwiazd nas naprawdę opuścił. — szepnął do siebie, spoglądając na niebo.
— A ty gdzie? — usłyszał głos za sobą.
Cały się spiął. Mroźny Oddech. Skoro kotka coś od niego chciała mógł się już szykować na tamten świat.
— Myślisz, że to koniec twojej kary? — syknęła mu do ucha.
Przez grzbiet kremowego przeszły ciarki.
— Ale Miętowa Gwiazda...
Kotka uśmiechnęła się wrednie.
— To była kara od Miętowej Gwiazdy. Teraz czas na tą ode mnie. Na początek idziesz na polowanie i przynieść co najmniej sześć myszy. Myszy, nie nornic, czy ryjówek. Jak już to skończysz to sam naprawisz tamtą ścianę obozu. Jak tylko zobaczę, że ktoś ci pomaga to nie myśl, że twój brudny sekret będzie bezpieczny. No dalej wronia strawo. Leć lepiej do roboty. Masz to skończyć przed zachodem słońca.
Mysi Krok z rozpaczą spojrzał ku niebu. Było już po szczytowaniu słońca. Nie było opcji, żeby dokonał tego wszystkiego.
— Słońce ci nie pomoże. Idź, zanim się rozmyślę i coś jeszcze dostaniesz.
Wojownikowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Pobiegł prędko ku wyjściu z obozu, wstrzymując łzy. Los i Gwiezdni naprawdę go nienawidzili.
* * *
Wykończony siedział przy gałęziach. Obraz rozmazywał się mu. Zmęczenie brało górę. Nawet nie zauważył kiedy ktoś stanął koło niego i przyglądał się mu z zmartwieniem. Zmrużył ślipia i spojrzał w stronę ów osobnika. Bure futro. Zielone ślipia. Małe pędzelki na uszach. Znał je. Srocze Pióro. Na widok wojownika otworzył szerzej ślipia. Otworzył niepewnie pysk. Jeśli Mroźny Oddech zobaczy ich razem już po nim.
— No proszę. — usłyszał głos, którego tak bardzo się obawiał. — Jaki piękny widok. Ojciec i syn. — miauknął biała uśmiechając się wrednie.
<Sroczku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz