Wstyd palił. Był niczym ogień, spopielając duszę wojownika. Jasne, ciepłe płomienie tańczyły w rytm nieznanej melodii, śmiejąc się i sycząc, a na ich twarzach malowały się pogardliwe uśmiechy. Wstyd pachniał niczym piwonia, roztaczając swoją silną woń wszędzie dookoła. Wstyd lśnił, rozganiając cienie i nie pozwalając ukryć się przed parzącymi spojrzeniami.
Point skinął głową, wbijając wzrok w ziemię. Mógł być lepszy. Pod każdym możliwym względem.
Point skinął głową, wbijając wzrok w ziemię. Mógł być lepszy. Pod każdym możliwym względem.
***
Jabłkowa Bryza nie był pewien wielu rzeczy. Nie był pewien, czy żałował. Nie był pewien, czy postąpiłby inaczej, gdyby Orzech ponownie kogoś zamordowała. Nie był pewien, czy był jakikolwiek sens w wierze w dobroć szylkretowej kotki. Nie był pewien, czy powinien zadawać się z Kurką. Nie był pewien, kim powinien być.
Wszystkie dni zlewały się ze sobą. Pilnowanie kociąt, obowiązki, sen. Point starał się być dobrym ojcem i zgodnie z poleceniem przywódcy nauczyć dzieci, jak powinien zachowywać się prawdziwy wojownik. Jednak… Milczenie było trudne. Milczenie na temat zbrodni, przeszłości, rodziny. Jabłkowa Bryza był pewien, że pewnego dnia wyzna im prawdę – być może nawet zabierze je do Psiej Łapy – jednak teraz było za wcześnie, by maluchy dowiedziały się między innymi o czynie matki. Chciał być dla nich przez cały czas, w przeciwieństwie do jego ojca, który zawsze był daleko.
To był jeden z tych momentów, w których rzeczywiście miał chwilę dla siebie. Orzech wróciła z pracy, a on czekał, aż zbierze się wieczorny patrol. Obóz wydawał się niezwykle spokojny – większość kotów dopiero wracała z polowań, a część odpoczywała w legowiskach. Point siedział przed żłobkiem, wygrzewając się w ostatnich promieniach słońca. W takich chwilach po prostu rozkoszował się samotnością i możliwością oderwania się od codzienności.
Jednak nim zdążył wydobyć z siebie cichy pomruk zadowolenia, kątem oka zauważył Jesionową Gwiazdę, kończącego rozmowę ze swoją zastępczynią. Przez chwilę wpatrywał się w niego niezdecydowany, po czym podniósł się wolno. „Raz kozie śmierć” pomyślał i wziął głęboki oddech.
– Jesionowa Gwiazdo! – zawołał, na drżących łapach podbiegając do przywódcy. – Ja… Chciałem zapytać, k–kiedy skończy się kara Orzeszki?
< Jesion? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz