Widząc nietypową pozę siostry, zatrzymał się i zastygł w bezruchu. Zmrużył oczy, starając się wstrzymać potok łez. Ten nowy świat go coraz bardziej przytłaczał, nic z niego nie rozumiał. Wszystko dobijało go tak bardzo, że aż z bezradności przywarł ciałem do ziemi. Chciał wrócić do żłobka, do ojca i wtulić się w niego tak mocno, by już nigdy nie musieć wychodzić z ich spokojnego zakątka. Wolał zamknąć się w tej bezpiecznej bańce, niż zwiedzać te paskudne i straszne tereny. Po prostu się ich bał. Pociągnął głośno nosem i spojrzał ślepiami pełnymi strachu na siostrę. Wyglądała na martwą, przez co Rudzik na sekundę wstrzymał oddech. To, co ją zdradzało, to poruszająca się rytmicznie klatka piersiowa. Udawała, tylko czemu? Nie podobała mu się ta jej dziwna zabawa. Śmierć to coś okrutnego, dlaczego uznała to za powód do rozrywki?
Skulił się mocniej, opierając pysk na przednich łapach. Tkwił tak długo, dopóki nie usłyszał nad sobą brzęczenia. Podniósł wzrok na dziwne, latające coś. Było duże, miało długie, krzywe nogi, i z pewnością nie było przyjaźnie nastawione.
Nie wiedział, czym to jest, ale nie był głupi. Oddał się swoim naturalnym instynktom. Jeśli chce przetrwać, to musi uciekać. Zerwał się z miejsca i ruszył przed siebie, wykorzystując całą, dostępną mu siłę w łapkach. Przełknął ślinę, mijając Echo, która natychmiast wstała z ziemi i popędziła razem za nim. Nie odzywali się, dopóki oboje nie uznali, że niebezpieczeństwo zażegnane, a dziwna kreatura ich nie goni.
Skryli się pod liściem jednego z krzaków, dysząc ciężko. Rudy wydawał z siebie głośniejsze dźwięki, gdyż jego panika nie pozwalała mu się uspokoić. Kocurek podniósł wzrok i pierwsze co zauważył, to kompletnie nieznane mu otoczenie. Oddalali się tak bardzo, a nikt nawet nie zwrócił jeszcze na nich uwagi! Często słyszał o ucieczkach kociaków, nieudanych, bo przyłapał ich jakiś dorosły osobnik i odstawił do rodziców. Oni jak na razie musieli mieli głupie szczęście i ta cała wędrówka szła im aż za dobrze. Rudzik nie chciał tu być, ale nie mógł pozostawić swej siostry samej, bo jeszcze zje ją jakaś wściekła bestia, a mu będzie wtedy przykro. Co gorsze, ktoś mógłby pomyśleć, że to on kazał jej tu przyjść i cała wina spadła by na niego.
W głowie zakładał wszelkie najgorsze scenariusze na kontynuacje ich małej przygody.
Jeśli jednak z nią zostanie, to zaraz potencjalna „wściekła bestia” wróci i będzie miała dwa kociaki na obiad, zamiast jednego. Przełknął ślinę na myśl o byciu pożeranym.
- Wracajmy - wyrzucił, brzmiąc przez sekundę bardzo stanowczo. Ton jego głosu zaskoczył nawet go samego i dał na moment poczucie wiary we własną siłę. Stracił jednak swą nadzieję dosyć szybko, przez spojrzenie szylkretki, po którym poznał, że kotka będzie na tyle uparta, by nie wracać tak po prostu do żłobka.
- Widziałam niedawno futro mamy, jesteśmy na pewno coraz bliżej! Nie możemy teraz zawrócić, muszę jej pomóc - stwierdziła z zawziętością w głosie i odeszła od niego, kierując się w stronę podmokłych terenów.
- Echo! - pisnął. Zignorowała go, a on już nie wiedział, co robić. Mógł wrócić do taty, lecieć za nią, albo położyć się na środku dróżki i ryczeć. Przystał przy ostatniej opcji i zasłoniwszy pysk łapkami, przyległ do ziemi. Wył długo, dopóki ktoś nie szturchnął go łapą w plecy. Znieruchomiał. Co, jeśli obok niego stoi jakiś stwór z pragnieniem zjedzenia go? Zaczął się trząść, wiedząc, że koniec jest blisko.
- Co się dzieje? – Słysząc głos znajomej szylkretki, odetchnął z ulgą. Podniósł wzrok na siostrę.Tak szybko wróciła, co oznaczało, że mogła zmądrzeć i postanowiła iść do żłobka. - Mamy tam nie ma, chyba zgubiłam jej ślad… - westchnęła zrezygnowana, rozglądając się prawdopodobnie za inną trasą.
- Czyl-li m-możemy możemy w-wracać? - Z ekscytacji poderwał się z ziemi i spojrzał na nią błagalnie. – P-proszę cię! J-ja m-mam j-już d-dość!Chc-cę chcę w-wracać, a nie-n-nie m-mogę cię z-zostawić, b-bo c-coś c-cię może… może zjeść! A nie m-możesz z-zostać z-zjedzona, b-bo b-będę t-tęsknił! M-mama, t-tata i Rzeczka-ka z-zresztą też! – jęczał dalej.
<Echo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz