*Niedługo po akcji poprzedniego opowiadania*
Przybrana córka Orzechowego Futra skryła się tuż za pewną kupką śniegu, a raczej śnieżno-błotno-wodnej mieszaniny. Zachowywała się bardzo cicho, podczas gdy mentor szukał jej po najbliższym terenie. Trening tamtego dnia polegał na sztuce kamuflażu i zacierania śladów. Mentor Szepczącej Łapy wyznaczył określony teren, na którym mogła się skryć. Kocur obwąchiwał właśnie jakiś bezlistny krzew, pewnie próbując złapać trop swej uczennicy. Kotka miała trzy zadania – jak najlepiej zamaskować swoje ślady, nie dać się złapać oraz zaskoczyć Narcyza i go dopaść, gdy ten będzie jej szukał. Przemknęła bezszelestnie za plecami brata zastępczyni, choć w pewnej odległości od niego, po czym schowała się za pewnym kolczastym krzakiem. Nie była to najlepsza ochrona przed dostrzeżeniem, bo jej sylwetka była widoczna przez brak liści. Spojrzała na kocura, po czym znów się przemieściła. Tym razem ukryła się za pewnym jasnym kamieniem. Następnie, najciszej jak mogła, nałożyła na siebie chlapę by zamaskować swój zapach oraz wtopić w otoczenie. Znów przemknęła niezauważona, tym razem jednak okrążyła niewielki pagórek. Zaczęła się powoli skradać. Tuż zanim weszła na szczyt pagórka, zaczęła się czołgać. W końcu gdyby stała na jego szczycie wyprostowana, byłaby bardzo dobrze widoczna. Gdy zeszła kawałek po jego pochylonym fragmencie zmieniła pozycję na odpowiednią do skradania się. Narcyzowy Pył stał u podnóża wypukłości terenu i sprawdzał, czy niebieska nie kryje się czasem za pewnym głazem. Kotka zbliżała się do niego powoli, tak, aby jej nie usłyszał ani nie dostrzegł. Wiatr wiał na jej korzyść. Nie było szans, żeby ją wyczuł. Kiedy zbliżyła się do niego na odpowiednią odległość skoczyła. Zaskoczony kocur nie zdążył nawet wydać żadnego dźwięku, nim kocica go nie powaliła.
- Wow! Dobra robota! Zaliczyłaś test. Możesz już ze mnie zejść proszę? –spytał. Od razu zeskoczyła z mentora. – Na dziś wystarczy. Upolujmy coś może jeszcze po drodze do obozu.
Jak powiedział, tak zrobili. Weszli do obozu Klanu Burzy w posiadaniu jednej wychudzonej nornicy i jeszcze jednej piszczki. Odłożyli je na stos, a potem się rozeszli. Siostra Dzikiego Gona zastanawiała się, czy ktoś jeszcze zachoruje na wściekliznę. W końcu nikt nie wykazywał jak na razie objawów zarażenia tą chorobą, więc wyglądało na to, że mogą spać spokojnie. Ale lepiej było się mieć na baczności. W końcu nie wiadomo, czy się czasem jakiś kot w szale w nocy na drugiego nie żuci. Lepiej było zachować ostrożność. Wróciła więc do legowiska terminatorów by trochę odpocząć i porozmyślać nad różnymi sprawami oraz oczywiście by wymyć się z chlapy, którą z własnej woli się wcześniej ubrudziła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz