Wsłuchała się wiatr. Jego powiewy zmuszały krzaki do ugięcia i poruszały kwitnącymi kwiatami oraz liśćmi na pięknych drzewach, chociaż nielicznych na terenie Klanu Burzy. Kotka po kilku uderzeniach serca otworzyła oczy, nie działo się nic strasznego, wręcz panował spokój, dopiero zbliżała się pora górowania sońca. Skończyła rozmowę z Wiatr, chociaż towarzyszka nie była zbyt rozmowna a wręcz świrnięta. Mimo dziwnej mowy i sposobu bycia, Ryjówka wyniosła całkiem ciekawą wiedzę o lesie, a przecież kotka uwielbiała się uczyć. Jej umysł wręcz był kopalnią różnorakiej wiedzy i umiejętności. Samotniczka pozostawiła swoje miejsce odpoczynku. Nie była zmęczona. Podążyła znajomą trasą, która prowadziła blisko cmentarzyska. Oczywiście pozostawała w cieniu, zmieszając się w naturę, żeby nie zostać dostrzeżona przez potencjalny patrol albo mentora. Kotka słuchała śpiewu ptaków i rozkoszowała się wiatrem muskającym jej pyszczek. Promienie słońca ogrzewały jej futro, ziemia pod łapami była całkiem przyjemna dla poduszek. Nawet nie dostrzegła,kiedy zaczęła zbliżać się za bardzo do obozu. Po kilku uderzeniach serca zatrzymała się i skryła w pobliskich krzakach, nasłuchując i węższąc. Czy Musza Łapą będzie w pobliżu? Musiała porozmawiać z siostrą, a nie chciała zostać na tych terenach zbyt długo. Miała widocznie duże szczęście, ponieważ wojowniczka chwilę później opuściła obóz i znudzonym wzrokiem powędrowała na towarzyszącą jej Krowi Ogon. Ostatnimi kotami w patrolu byli Bycza Szarża i jakiś nieznany jej kocur o ciemnej sierści. Czwórka kotów ruszyła przed siebie. Rozglądali się z uwagą po bokach i nasłuchiwali każdego odgłosu, ale przy tym zdawali się znudzeni i osłabieni. Przypomniała sobie szybko króliczej chorobie. Pewnie dalej panowała i burzaki traciły coraz więcej sił. Sądząc po patrolu i ich zmęczeniu, pewnie nie byli łowieckim, a granicznym. W myślach sobie pogratulowała dużej wiedzy na temat dawnego klanu.
Długo nie czekała i ruszyła za kotami. Skradała się, unikając wiatru i pozostając nieuchwytnym elementem, podczas gdy klanowicze toczyli ze sobą rozmowę.
— Mokra Gwiazda to lisi bobek. — stwierdził Bycza Szarża, prychając przy tym z niechęcią. — Nie musielibyśmy głodować, gdyby nie zabronił przekraczać granicy.
— Nie on zabronił, lecz kodeks wojownika. — przypomniała swojemu koledze Krowi Ogon.
— To nic nie zmienia. Klan jest ważniejszy. Czy rybojadą ubędzie, że nie pójdzie im w grube zady?
— Wystarczający powód, żeby doprowadzić do wojny. Jesionowa Gwiazda już jedną poprowadził. — mruknęła wojowniczka.
Bycza Szarża prychnął i odwrócił łeb, żeby dalej badać terytorium, a przy okazji pokazać kocicy swoją niechęć.
— Myślicie, że dojdzie do kolejnej? Klan Klifu i Klan Nocy nigdy za sobą nie przepadały, co doskonale widać. — miauknęła po kilku uderzeniach serca Krowi Ogon. Odwróciła pyszczek do idącego na samym końcu wojownika. Wydawał się podążać za nimi niczym cień. — Jak sądzisz, Zwęglone Futro?
Wojownik pośpiesznie uniósł głowę, wyrwany z zamyśleń. Po cichym i smutnym "He?", zebrał się do odpowiedzi na pytanie.
— Nie.... Nie jestem pewny.
— Typowe. — wytknęła Musza "Łapa".
Krowi Ogon przystanęła. Rozejrzała się po miejscu, w którym się znaleźli i ogonem wskazała w stronę granicy.
— Najlepiej się rozdzielić. Ja i Zwęglone Futro pójdziemy do granicy z Klanem Wilka, ty Bycza Szarżo mógłbyś sprawdzić starego potwora, a Muszy Lot....
Ryjówka szerzej otworzyła oczy, nadal skryta w krzewach. Jej siostra została wojowniczką? Cóż, to w sumie logiczne. Ostatni raz widziały się wiele księżyców temu i wtedy obie były już w trakcie treningu. Powtórzyła nowe imię czarnej kotki, żeby je na pewno zapamiętać.
Powróciła do obserwacji kot z patrolu. Krowi Ogon wykłócała się z Byczą Szarżą o dowodzenie, Zwęglone Futro uparcie milczał, a Muszy Lot znudzona wpatrywała się w wojowników. Ostatecznie się rozdzielili i dopiero wtedy szylkretowa mogła podejść do siostry. Ruszyła jej tropem. Zapach się zmienił, pachniała Klanem Burzy, na co niezadowolona poruszyła koniuszkiem ogona.
Muszy Lot weszła na małą polanę, ukrytą wśród bujnej roślinności. Pozwoliła sobie na odpoczynek i rozejrzenie się za zwierzyną. Kotka była dalej przyzwyczajona do głodówki, czy zdążyła już zapomnieć uczucia pustego brzucha?
— Nic się nie zmieniłaś. — Ryjówka wyszła z ukrycia, zwracając na siebie uwagę Muszego Lotu. — Nadal nie zachowujesz ostrożności.
Oczy czarnej kotki otworzyły się szerzej.
— Ryjówka? To naprawdę ty?
— A kto by inny? — wywróciła oczami i zbliżyła się jeszcze bliżej siostry, wpatrzona w nią z uwagą.
W oczach Muchy dostrzegła coś dziwnego. Jakby tęsknotę. Siostra cieszyła się ich ponownym spotkaniem? Wojowniczka skinęła jej głową.
— Gdzie byłaś tyle czasu? Dlaczego mnie zostawiłaś?
— Opuściłam klan, żeby powrócić do bycia samotnikiem. Wybrałam wolność, nie bycie marionetką. — miauknęła chłodno. — Z tego co widzę, ty wolałaś oddać się klanowi.
— A miałam inne wyjście? Wcale tu nie jest tak źle. Zostałam wojowniczką.
— Zauważyłam.
— Spotkałam Melona, wiesz? — głos Muchy stał się poważniejszy. Położyła uszy na łbie. — Jest w Klanie Klifu. Przeprosił za wszystko. To dobrze, że jednak nie wącha kwiatków od spodu.
Ryjówka skrzywiła się. Siostra dostrzegła, że zjeżyła futro. Nie zamierzała ukrywać swojego niezadowolenia. Pod wpływem pytającego spojrzenia Muchy przystąpiła o krok do przodu. Już dawno nie były małymi kociakami, które wybierają się na poszukiwanie motyli. Wiele się od tego czasu zmieniło, obie dorosły i się od siebie oddaliły. Ryjówka z resztą oddaliła się od wszystkiego i wszystkich.
— To już nie jest mój brat. Zostawił nas. — syknęła urażona. — Jeśli chcesz o nim gadać, to lepiej od razu pójdę. Byłam przelotnie, więc chciałam cię odwiedzić.
Muszy Lot wypuściła ze świstem powietrze.
— Zawsze miałaś wyczucie czasu. — stwierdziła i poruszyła koniuszkiem długiego ogona. — Zwiedziłaś już pewnie wszystko.
— Jestem dopiero w połowie, ale mam na to całe życie. A twoje plany? Jakiś uczeń, obalenie lidera, potomstwo?
Muszy Lot prychnęła pod nosem.
— Jeden bachor mi wystarczy.
Ryjówka zaciekawiona zastrzygła uszami. Jej siostra doczekała potomstwa?
— Syn?
— Córka. Brzydka, głupia i płaczliwa. Jak jej ojciec. — mruknęła czarna kotka. Przekręciła łeb i liznęła się po boku.
— Ciekawie. Nie sądziłam, że będzie ci spieszno do macierzyństwa. Nie po wychowaniu Wielkiej Pani. — mruknęła Ryjówka.
Czarnulka przeniosła na nią ponownie wzrok.
— Nawet o niej nie wspominaj.
— Kiedyś ją odnajdę i zabiję. — obiecała Ryjówka.
W jej głosie nie było słychać wahania, a pewność, oschłość i wrogość. Muszy Lot również to wyczuła. Kiwnęła głową. Jedyna reakcja, mogąca oznaczać tak wiele.
Pożegnały się wraz z nawoływaniem patrolu. Muszy Lot wróciła do swojego świata. Ryjówka nawet się nie odwróciła. Wiedziała, że to ich ostatnie spotkanie.
19 pkt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz