Karmicielka uniosła wzrok znad myszy, by spojrzeć na stojącą nad nią uczennicę.
— Jest dobrze! Na razie ciągle jestem nowa, ale to żaden problem. Szybko się odnajduję w nowych miejscach! Zresztą, większość z was wygląda bardzo sympatycznie. Aż się nie mogę doczekać, aż was wszystkich poznam! — odparła radośnie. Odkąd dołączyła do Owocowego Lasu, promieniała. Czuła się stokrotnie lepiej! W końcu miała co spokojnie zjeść, gdzie odsapnąć i, co najważniejsze, z kim porozmawiać. Uśmiechnęła się sama do siebie, przytulając do brzuszka Maślak. Mówiłam ci, że znajdziemy swój kąt, pomyślała.
— Dobrze mi to słyszeć! — odparła radośnie Jeżyna i uniosła do góry ogon. — Jestem pewna, że znajdziesz tu wieeelu przyjaciół! A poznałaś już moje mamy? — zapytała z ekscytacją.
— A twoje mamy to..? — dopytała Kajzerka z małą niezręcznością. — Jeszcze się was wszystkich uczę, a jednak was tu sporo... — parsknęła śmiechem.
— A, no racja! Jedną na pewno kojarzysz, to Sówka, nasza zastępczyni. Chwila, czy wy nawet nie rozmawiałyście, czy mi się zdawało?
OCH! Czyli Sówka miała kocięta, ba, jedno z nich ją tu nawet sprowadziło? Z pewnością nie spodziewała się takiej odpowiedzi, lecz to zaskoczenie (które rysowało się również na pyszczku królowej) należało do tych dobrych. Cieszyło ją, że jej stara znajoma najwidoczniej znalazła partnerkę i do tego założyła rodzinę.
— Tak, rozmawiałyśmy! Nawet więcej, niż myślisz — odpowiedziała, podnosząc do góry podbródek, jakby z dumą. — Poznałam się z twoją mamą już parę długich księżyców temu, na zgromadzeniu! W sumie nie pamiętam, jak na siebie trafiliśmy, ale trajkotałyśmy z pół nocy. O, a może to ja do niej zagadałam..? Wiem, że opowiadała mi dużo o liściach i innych takich... — Kajzerka próbowała sobie przypomnieć więcej szczegółów, lecz nie potrafiła już więcej wykrzesić ze swojego małego móżdżka. — No. Ciekawy zbieg okoliczności, co?
— Naprawdę? — odpowiedziała z zaskoczeniem Jeżyna, parę razy mrugając. — To super! Czyli już nie muszę ci jej przedstawiać.
— Tak, nie trzeba. Ale możesz kiedyś tu mamcię przyprowadzić, to byśmy sobie pogadały, może nawet w trójkę — zaproponowała.
— Kiedyś na pewno! A nie rozmawiałaś może kiedyś też z moją drugą mamą? — rzuciła żartobliwie. — Nazywa się Kaczka.
Kaczka? Hmm... Mówiło jej coś to imię. Znaczy, oczywiście, ona i Cyranka same miały imiona od kaczek, ale poza tym miała wrażenie, że już kogoś takiego przedtem znała...
— A jak wygląda? — spytała Jeżynę, drapiąc się po podbródku.
— Jest wysoka i umięśniona, jak to wojowniczka. Ma takie ciemne, pręgowane futro, i do tego ciemne oczy... I odrobinę bieli na sierści...
Ten opis także wydawał się jej dziwnie znajomy. Kajzerka siedziała przez chwilę w ciszy, intensywnie zastanawiając się, skąd taką kotkę mogłaby kojarzyć. Może była jakąś samotniczką, którą zdarzyło się jej przegonić z terenów Klanu Nocy? Albo miastową? Czy jakąś włóczęgą, z jaką się zmagała po wygnaniu? Hmm... Pomimo jej wielkich starań, nie potrafiła sobie przypomnieć. Wiedziała jednak, że już gdzieś słyszała i widziała takiego kota.
— Wydaje mi się, że mogłam ją znać... Ale coś nie mogę sobie przypomnieć — przyznała szczerze, prędko jednak to ignorując. Jej wygląd nie był niczym specjalnym, było wiele kotów, które bardzo ją przypominały. — To pewnie nic. Ale z chęcią się z nią zapoznam! — dodała gorliwie.
Jeżyna uśmiechnęła się i przez chwilę podrygiwały jej łapki, jakby chciała wyskoczyć z miejsca – zaraz jednak znów stanęła nieruchomo.
— Przyprowadziłabym ją, ale zapomniałam, że poszła teraz na patrol... No nic. Innym razem! — zapewniła ją uczennica.
— Pewnie. Ja i tak się stąd za dużo nie ruszam, to wiesz, gdzie mnie znaleźć! — miauknęła do niej wesoło. — Hej, a w ogóle, jak ci idzie twój trening, Jeżynko? Bo ty jesteś tym... znajdowcą? Opowiesz mi troszkę o tym? — zapytała koteczkę. Owocowy Las diametralnie różnił się od innych klanów i trudno było się jej połapać w ogromnej ilości ich zwyczajów, rang i tradycji. Od kogo mogłaby się więc nauczyć lepiej, niż od owocniaka?
<Jeżyno?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz