tw: śmierć
*Przed śmiercią Ruczaja i Stokrotki*
Szylkretowa kocica spełniła swoją obietnicę i powierzyła mu ucznia, którym okazał Srebrzysta Łapa. Cieszył się, że nie będzie musiał spędzać czasu z Szepczącą Łapą, który okazał się niezbyt dobrze wychowanym bachorem, a przynajmniej tak słyszał rudy kocur z plotek. Niebieski kocur wydawał się dla niego czystą kartą. Odnośnie innych kociaków Różanej Przełęczy, mógł powiedzieć kilka słów, jednak jego uczeń był tym jednym wyjątkiem. Wojownik poczekał z boku, aż uczeń zbierze wszystkie gratulacje, aby od razu przejść z nim do treningu. Nie było na co czekać. Im szybciej zaczną trening, tym szybciej uda mu się udowodnić tej kotce u władzy, że można mu zaufać. Ruszyli w teren, chociaż wyglądało to, tak jakby uczeń prowadził wojownika, a nie na odwrót. Z pomocą kilku szybkich kroków znalazł się u jego boku i spojrzał na niego.
- Jesteś przekonany, że takie właśnie tempo chcesz utrzymywać przez cały trening? - Zapytał Hiacynt, nie odrywając od niego wzroku. - Przypominam, że mamy cały dzień i zwiedzimy każdy zakamarek, który należy do Klanu Burzy. Mogę Ci zagwarantować, że jeśli zachowasz takie tempo, to zanim dojdziemy do drogi grzmotu, to twoje łapy już będą Cię boleć. - Wojownik zauważył, że Srebrzysta Łapa zastanowił się przez chwilę, aby w końcu zwolnić swoje tempo. Czyli, jednak umiał go słuchać i wyciągać wnioski z jego słów. Ciekawiło go czy tak samo będzie słuchał jego poleceń.
Dwójka kocurów ruszyła w tereny. Zwiedzenie wszystkiego zajęło im sporo czasu, ale Hiacynt spełnił swoją małą obietnicę. Zwiedzili cały teren Klanu Burzy, bez wyjątków. Gdy powrócili do obozu, to księżyc był już wysoko na niebie. Wzrokiem odprowadził Srebrzystą Łapę do legowiska uczniów. Nawet tego nie widząc, mógł sobie wyobrazić, że uczeń rzuca się na swoje legowisko, aby odpocząć przed następnym treningiem. Jednak to był dopiero początek. Cały trening dopiero przed nim.
*****
Nadeszła pora opadających liści, która okazała się ostrzejsza, niż ten się spodziewał. Zwierzyna znikła z ich terenów, a nawet przypuszczał, że nie działo się to tylko na ich terenach, bo samotnicy zaczęli się pojawiać na terenach Klanu Burzy. Mimo złych warunków trzeba było żyć dalej. Tego dnia zabrał swego ucznia na trening. Nie mógł pozwolić, aby ten niczego się nie nauczył przez złe warunki pogodowe. Tym razem postanowił przećwiczyć z nim biegi długodystansowe, które były bardzo ważną umiejętnością. Każdy kot należący do klanu powinien umieć w szybki sposób przemieścić się z punktu A do punktu B.
- Nie zwalniaj Srebrzysta Łapo! - Powiedział wojownik, gdy zauważył, że uczeń nie utrzymuje ustalonego przez niego tempa. - Ćwiczenie nie będzie miało żadnego skutku, jeśli je przerwiesz. - Dwójka kocurów biegła od wyjścia z obozu, a mieli dobiec do Upadłego Potwora i dopiero tam odpocząć. Hiacyntowi wydawało się, że była to najdłuższa trasa, która nie była pełna błota, więc właśnie tę trasę wybrał. - Już prawie jesteśmy na miejscu, nie przestawaj.
Po tych słowach przyśpieszył tempo. Ciekawił się czy niebieskiemu kocurowi uda się utrzymać przy jego boku, czy podda się on i zwolni lub padnie na ziemię. Nagle dostrzegł on bure futro pośród traw. Zwolnił swój bieg aż do momentu, gdy nie stanął. Ogonem polecił młodszemu, aby zrobił to samo co on. Niebieskie oczy kocura były wbite w nieznajomego, który bezskutecznie próbował coś złapać. Skanował wzrokiem on każdy centymetr futra samotnika oraz każdy jego ruch. Znał go, a raczej kojarzył. Był to samotnik, który kiedyś zaatakował go na patrolu i był stwórcą jego jednej blizny. Teraz stał on kilka skoków królika od niego. Wychudzony, głodny i pewnie słaby. Lepszej szansy Zwiędły Hiacynt by nie dostał.
- Zostań tutaj. - Polecił rudy kocur, widząc, że uczeń ledwo może złapać oddech, a sam poszedł w kierunku intruza. Nie zajęło długo, aby ten go zauważył, a jego wzrok wylądował na Hiacyncie. - Popełniłeś wielki błąd, wracając tutaj. - Syknął w jego stronę, wyciągając pazury. Gdy był wystarczająco blisko, to skoczył na kocura, przewalając go na ziemię. Samotnik był za słaby, aby szybko strącić wojownika z siebie. Kiedyś Zwiędły Hiacynt był w takiej sytuacji, a teraz zastąpił go jego dawny oprawca. Przejechał on pazurami po pysku burego, aby po chwili wbić swe kły w jego szyję. Zacisnął on je na szyi Wiatru, po czym oderwał mu spory kawałek futra wraz ze skórą. Krew pojawiła się momentalnie. Wyrzucił gdzieś na bok kawałek samotnika i obserwował jak życie, ucieka z jego ciała, aby po chwili usłyszeć czyjś głos.
- Zwiędły Hiacyncie? - Do jego uszu dotarł głos Srebrzystej Łapy, który widział wszystko. Sam go przecież tam zostawił, aby nie brał w tym udziału. Odszedł od Wiatru i obrócił w stronę niebieskiego ucznia.
- Wystarczy na dziś treningu. Wracamy do obozu. - Po tych słowach ruszył w stronę obozu, oczekując, że kocur ruszy za nim.
*****
Nadszedł następny dzień i w tym dniu został wyznaczony ze Srebrzystą Łapą oraz Mżystym Futrem do porannego patrolu. Wyszedł z legowiska wojowników i zmierzył w stronę legowiska uczniów. Musiał obudzić swego ucznia i zabrać go na miejsce, w którym miał się spotkać ze srebrnym wojownikiem.
- Srebrzysta Łapo, wstawaj! Ja i Mżyste Futro nie będziemy czekać wiecznie. - Powiedział głośno Zwiędły Hiacynt, gdy znalazł się przed wejściem do legowiska. Nie miał ochoty tam wchodzić, więc miał nadzieję, że uczeń usłyszy jego słowa i wykona jego polecenie. Nim zdążył policzyć koty w obozie, to kocur pojawił się u jego boku. - Chodź. Reszta naszego patrolu już pewnie czeka na nas.
[864 słów, biegi długodystansowe]
<Srebrzysta Łapo?>
[Przyznano 14%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz