— Nie jesteś potworem. Jesteś w końcu iskierką, Iskierko. Naszą ukochaną Iskierką, która nie raz pokazała swój blask i żar, gdy stawiała się prawdziwemu potworowi w obronie naszej rodziny — uśmiechnęła się do siostry, otulając ją swym ogonem — Iskrą, która zdolna jest zmienić nasz dom na lepsze miejsce, bez której klan będzie się coraz bardziej staczał…
Z załzawionymi ślepiami słuchała pocieszających słów siostry, co jakiś czas pociągając nosem. Czy Lew na pewno miała rację? Odkąd pamiętała, to właśnie jej siostra była idealną i wymarzoną córką Zięby, do której nawet nie miała śmiałości się porównywać. Nigdy nie traciła nad sobą kontroli, zawsze wiedziała, co powiedzieć i nigdy nie skaziła futra żadnym brudem. W przeciwieństwie do niej, Iskrząca Łapa zawodziła matkę na każdym kroku, tylko czasami będąc w stanie sprostać jej oczekiwaniom.
Jak na zawołanie, gdy tylko w jej umyśle ukazał się obraz Zięby, ciałem kotki wstrząsnęła kolejna seria dreszczy. Próbowała odgonić od siebie natrętne myśli, lecz mimo gorliwych starań, ruda kocica szczerzyła się do niej z coraz większym gniewem, a cętkowana nie była w stanie się ruszyć.
— Iskrząca Łapo, tylko spójrz na siebie — prychnęła Ziębia Łapa, górując nad skuloną córką. — Wyglądasz okropnie. Cały pysk masz zmoczony od łez i smarków. Nie tak cię wychowałam.
Ruda chciała przeprosić, wrzasnąć do matki w odpowiedzi, lecz słowa stanęły jej w gardle. Lwia Łapa coś do niej mówiła, ale w tym stanie głos siostry przypominał niewyraźny szum, tak jakby docierał ze zbyt dalekiej odległości; jedynym, co przypominało Iskierce o obecności pręgowanej klasycznie, było ciepło bijące przy jej boku.
— Spójrz na Lew, przez ciebie również pobrudzi futro. — Zięba z niesmakiem zmarszczyła nos, podchodząc bliżej. — Masz na nią taki zły wpływ, na swojego brata też. Tyle razy sprowadziłaś kłopoty na biednego Piaska… To przez ciebie tak cierpi podczas treningu z Tropiącym Szlakiem! To przez ciebie każdego dnia musi mierzyć się z tyloma wyzwiskami i ranami… Czy naprawdę aż tak nienawidzisz własnej rodziny?
,,Nie, nie, nie! To wszystko nie tak, naprawdę!” - słowa cisnęły się jej na język, jednak ten wciąż ciążył w pysku niczym kamień. Oczy niemiłosiernie ją piekły, ale wszystkie łzy już dawno zmarnowała, chowając się niczym ostatni tchórz pod pobliskim krzakiem. Czuła, jak siła opuszcza jej łapy, pozostawiając ją w niemiłym stanie odrętwienia.
Szybko rzuciła spojrzenie w kierunku siostry licząc, że to wybawi ją od dalszej konfrontacji z wizją matki.
Lwia Łapa patrzyła na nią z przerażeniem. Najpewniej zmartwiła się przedłużającą się ciszą i brakiem jakiejkolwiek reakcji ze strony cętkowanej, lecz Iskierka odebrała to na o wiele bardziej personalnym poziomie; pewnie mimo wcześniejszych, żarliwych zapewnień, nie była w stanie ukryć głęboko zakorzenionej odrazy do żółtookiej i teraz jej prawdziwe odczucia wyszły na światło dzienne.
Nie, na Klan Gwiazdy, to nie było winą Lew! To wszystko spoczywało na barkach Iskierki, tyle że kotka nie była w stanie już dłużej tego dźwigać. Nie była w stanie sprostać temu wyzwaniu, chociaż niczego bardziej nie pragnęła. Nie była tym, na co jej ukochana siostra - najbliższa osoba w jej życiu - zasługiwała i ta myśl była nie do zniesienia.
— Na co jeszcze czekasz, Iskrząca Łapo? Przecież wiesz, co powinnaś zrobić. Swoje życie już dawno zniszczyłaś, Piaska ledwo udało mi się uratować spod twojego wpływu, nie możesz skrzywdzić również Lwiej Łapy. Zrób coś, Iskrząca Łapo!
Wrzask matki wyrwał cętkowaną z transu, przywracając jej ostrość zmysłów i głos. Zwróciła pysk w stronę pręgowanej klasycznie i choć zachowała kamienną minę, w jej oczach zapłonęły gniew i rozpacz.
— Lwia Łapo, wybacz za to nieporozumienie — wyszeptała najbardziej suchym tonem, na jaki było ją stać. — Dziękuję za miłe słowa, ale naprawdę nie były konieczne. Miałam po prostu… gorszy moment. Proszę, nie mów o tym mamie — dodała, a wypowiadając ostatnie słowo nerwowo strzepnęła końcówką ogona.
— Iskierko, co ty wygadujesz… — odparła wybita z rytmu Lew, niepewnie odsuwając się od siostry. — Przed chwilą wrzeszczałaś na moim ramieniu! Musisz powiedzieć mi, co do diabła się dzieje, bo inaczej nie będę w stanie ci pomóc!
— Może ja nie potrzebuję twojej pomocy! — wrzasnęła w odpowiedzi, chwilę później kuląc się z powodu tonu własnego głosu. — Ja… Zajmij się własnym życiem, Lwia Łapo.
Nie była w stanie spojrzeć siostrze w oczy. Wiedziała, że jeśli na własnej skórze doświadczy zranienia i wściekłości kotłujących się w tych pięknych, złotych ślepiach, nie będzie w stanie dalej ukrywać swoich prawdziwych emocji.
— Och, czyli tak chcesz grać? Na początku oczekujesz ode mnie pocieszenia, a potem rzucasz mi tym prosto w pysk? Opanuj te swoje humorki, bo zachowujesz jak jakiś paskudny, nierudy plebs — warknęła Lew, wysuwając pazury w geście zirytowania.
— Wybacz, wspaniała Lwia Łapo! Naprawdę żałuję, że nie potrafię spełnić twoich wszystkich cholernych oczekiwań! — wyrzuciła z siebie ruda, posyłając jej ogniste spojrzenie.
— Może i dałabyś radę, gdybyś co chwila nie uciekała przed wszystkimi problemami, jakie napotykasz!
Ostatnimi siłami odwróciła się na piętach, zaciskając zęby z poczucia bezradności i rzuciła się przed siebie.
Ponownie tego wschodu słońca gnała jak najdalej od siostry, pozostawiając jej skrzywdzone wrzaski w oddali. Gniew jedynie napędzał jej łapy, które pomykały przez polanę z zawrotną prędkością, ale nawet wiatr bijący jej w pysk nie był w stanie zagłuszyć słów Zięby.
— Bardzo dobrze, Iskrząca Łapo. Nie zbliżaj się do Lew. Nie zasługujesz na nią.
<Lew?>
[841 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz