Siedział w kącie pokoju, będąc osaczony przez siostrę, która zagoniła go w kozi róg. Płowa szylkretka wpatrywała się w niego uważnie swymi zielonymi oczętami. Z jej pyska nie schodził uśmiech, gdy raczyła opowieściami swojego brata, nie dostrzegając, że kocura aż skręca od tych głupot, które opuszczają jej pyszczek.
— Tak jak mówiłam... Kosie, czy ty mnie słuchasz? — spytała się przekrzywiając łebek i zbliżyła się do brata — Braciszku, swojemu rozmówcy należy okazać szacunek i nawiązać z nim kontakt wzrokowy podczas rozmowy. Chcesz, by inne koty gadały na temat tego jak mama nas źle wychowała?
— Mam w nosie to co będą o nas mówić inne koty! W szczególności to co myślą sobie głupie pieszczochy!
Kremówka usiadła i owinęła swoim ogonkiem łapki. Uśmiech ani na chwilę nie zszedł z jej pyszczka, ale Kos był niemal pewny że dostrzegł lwią zmarszczkę na czole siostry, gdy użył określenia "Głupie pieszczochy".
— Jesteś głupiutki, braciszku. W końcu sam jesteś pieszczochem. — zaśmiała się wskazując na jego znacznik na szyi — Dwunożni nie są przecież tak źli, a ty się zachowujesz tak, jakby obdzierano cię z futerka. A oni po prostu cię głaszczą. Nigdy nie krzyczą na nas, przytulają, kochają, tak jak mama! A ich ten napój w małym naczynku, smakuje wyśmienicie. Musisz kiedyś spróbować!
Nie wiedział co gorsze, to że miał trzy głupie siostry, które ślepo tak jak matka kochały dwunożne istoty, czy to, że jeszcze jeden z braci wyznawał to co one. Jedynie Duszek wydawał się ratować sytuację, ale ten brat to też nie było to czego oczekiwał od swojego rodzeństwa.
Zawstydził się, gdy siostra wypomniała mu jak się zachowywał ostatnim razem, gdy kobieta pogłaskała go po głowie. Omal jej nie odgryzł palca. A ona uznając, że jest słodkim małym wojownikiem pocałowała go w czółko odbijając ślad ust ze szminki na jego białym futerku.
Tego było za wiele!
Skoczył w kierunku siostry przewracając ją na plecy. Oczekiwał poddania się przez kotkę, jednak ta już po chwili odpowiedziała na zaczepkę, okładając go swoimi małymi łapkami. Kos podszedł do walki na poważnie, skoro chciał być w przyszłości samotnikiem, coś na kształt tych z Kamiennej Sekty, to musiał pokazać, że jest silny. Że żaden głupi pieszczoch go nie pokona. Nawet jeśli był to słaby pupil dwunożnych, jego własna siostra, nie miał zamiaru dawać jej fory.
— Kosie, co ty wyrabiasz? — usłyszał głos matki, w momencie, gdy gryzł lekko tylną łapę swojej siostry, która ledwo co mogła powstrzymać śmiech
<Kremówka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz