Z rozbawieniem obserwowała, jak niedoszła zdobycz ucieka przed liliowym uczniem, pozostawiając go z wyrazem niemałego niezadowolenia na pysku. Rozglądnęła się dookoła, chcąc upewnić się, że Kurza Pogoń nie znajduje się w pobliżu, po czym spokojnym krokiem zbliżyła się do syna Różanej Przełęczy. Skoro jej mentorka znowu gdzieś polazła, mogła pozwolić sobie na małe umilenie tego czasu, prawda?
— Ughrr, cholera by to! — Szepcząca Łapa kopnął patyk. — Dalej, leć! I tak cię nie potrzebowałem! — krzyczał, zirytowany spoglądając w kierunku, w którym pognał zajęczak.
Po chwili odwrócił się, najpewniej pragnąc powrócić do poprzedniej czynności, lecz zauważając córkę Leśnego Pożaru, na jego pysku ponownie zagościł niesmak.
— Witaj, Szeptusiu. Co to za ponura minka, co? — uśmiechnęła się, wysoko unosząc ogon. — Wiesz, nie dziwię się temu biednemu królikowi. Na jego miejscu też bym uciekła na twój widok — dodała zaczepnie, posyłając mu wyzywające spojrzenie.
Kocur uniósł głowę z niewinnym uśmiechem, zerkając na rudą uczennicę.
— No weź, ranisz moje delikatne uczucia, jak możesz nie dostrzegać mojej przystojnej aury? - odpowiedział niewinnie. — Może po prostu przestraszył się pewnej Iskierki? Też bym uciekał na twój widok, ta agresywna aura jaką wytwarzasz, brryh, aż strach podchodzić.
Przewróciła oczami, choć zrobiła to bardziej z rozbawienia niż zdenerwowania.
— No bez przesady, jestem przecież urocza i niewinna jak kwiatuszek - wesoło zatrzepotała rzęsami, chcąc teatralnie podkreślić swoje słowa. - Tylko nie mów mi, że się mnie boisz! - mówiąc to, uniosła brwi w wyrazie zapytania. - Czyżby odważny Szepczącą Łapa bał się małej Iskierki?
— O tak, taki tojad, niezwykle do ciebie pasuje - odrzekł pewnie, melodyjnym głosem. Iskrząca Łapa zdusiła w sobie warknięcie. - Poza tym bać się? W końcu sama przyznałaś, że jesteś kwiatuszkiem, czemu miałbym to robić?
— Oj, Szeptusiu - wymamrotała, nie chcąc dać po sobie poznać wzbierającego w niej zirytowania. Było za wcześnie na to, by dała wyprowadzić się z równowagi. - To chyba dobrze, że jestem kwiatuszkiem, prawda? W końcu takie powinny być wszystkie kotki. Choć nie każdej to wychodzi… - mruknęła na wspomnienie matki ucznia, która została liderką. Różana Przełęcz, choć o wdzięcznym imieniu, bardziej przypominała jej spróchniałe z wściekłości drzewo niż wspomnianą roślinę. - Tak czy siak, to nawet taki kwiatuszek jak ja złapałby tego królika! Może i w słowach jesteś mocny, ale do prawdziwego wojownika Klanu Burzy jeszcze dużo ci brakuje.
Liliowy siadł z zadowoleniem i z jakąś obojętnością przeciągnął się, wyciągając w przód przednie łapy.
— Kwiatuszek nie upoluje królika. Biedne zwierzątko może się nim jedynie zadławić - rzucił, nie patrząc na Iskrę, a gdzieś w bok. — A królik już się zauroczył, zobaczysz, wróci do mnie przy następnej okazji, po prostu jest onieśmielony~
Czy syn Powiewa naprawdę był taki zadufany w sobie czy tylko udawał? Iskrząca Łapa już nieraz zadawała sobie to pytanie, lecz z każdą rozmową z cętkowanym odpowiedź stawała się jeszcze mniej oczywista.
— Och, doprawdy? Zauroczy tak, jak zrobiła to Lwia Łapa? - odparła kąśliwie, ignorując jego komentarz. — Dla królika też bawiłeś się w poetę i układałeś zabójczy wiersz?
— Lewkowa Łapka to jedynie błędy młodości, niestety jak widzisz, nie było dane nam być razem - zaświergotał. - A królikowi niestety nie zdążyłem. Jednak widzę, że mamy świetne zastępstwo! Na pewno ucieszysz się z wierszyka, który bym dla ciebie ułożył.
Kotka zaciekawiona uniosła brwi, posyłając mu pełne rezerwy spojrzenie.
— Wiersz specjalnie dla mnie? Wow, czuję się naprawdę zaszczycona — parsknęła, układając się wygodnie na trawie i opierając pyszczek na łapach. — Zamieniam się w słuch, Szeptusiu. Oczaruj mnie.
Na moment przez pysk kocura przemknęło zdziwienie, jednak zaraz z zadowoleniem usiadł wygodnie.
— Czyli jest jeszcze na tym świecie dusza, która zna się na sztuce~ - zaraz odchrząknął, przymknął oczy i posłużył się swoją łapą do gestykulacji. - Och Iskierko, futro twe jaskrawe jak zachody słońca, w które ośmielisz się kiedy spojrzeć przy masochistycznym popędzie. Ty cierniem w mej łapie, przytulią w ogonie. I kłuje mnie i kłuje nieustannie i zachodzę o głowę przez myśl nieodbitą, irytującą, nieprzebytą, czy kiedyś ty wzgardy do mnie się wyzbędziesz i spojrzysz swym ślepiem w końcu przychylnie. Rani mnie bowiem twa mina tęga, co zdradza zaparcia bolesne, i choć ulżyć bym ci chciał i wyjąć kij z kupra, ty mnie odpychasz, okrutna. Dlatego pieśni do Ciebie posyłam i prośby i błagania, byś choć raz przestała do żmii być podobna i serce swe otwarła na resztę śmiertelników z rasy własnej, które to gadów nie przypominają - zatrzymał się tu, po czym ukłonił grzecznie, niczym panicz po występie. - Czyż nie pięknie? - zapytał wielce zadowolony.
Iskrząca Łapa była w ciężkim szoku. Naprawdę, gdyby ktoś teraz ją zobaczył, momentalnie uznałby ją za kota po traumatycznym przeżyciu, u którego rozwija się zespół stresu pourazowego. Bo występ Szepta z pewnością do łatwych do przetrawienia wydarzeń nie należał.
— Ja… Ja naprawdę nie wiem, co powiedzieć — odparła po długiej chwili niezręcznej ciszy, starając się pozbierać swoje myśli. Liliowy właśnie obraził ją w tak wyszukany i piękny poetycko sposób, że dosłownie czuła, jak plącze się jej język. — Szepcząca Łapo, jesteś niereformowalny i za każdym razem przyprawiasz mnie o mdłości, ale muszę przyznać, że dar do ględzenia to ty posiadasz. Gdyby nie to twoje okropne futro, może i bym się w tobie zakochała — zaśmiała się, lecz łapiąc się na tym, co powiedziała, momentalnie poczuła pieczenie w koniuszkach uszu. — To znaczy, w ogóle nie byłoby takiej szansy! Nawet jakbyś był najprzystojniejszym rudym, jakiego kiedykolwiek spotkałam!
Na pierwsze słowa kotki pokiwał głową w rytm cichego, pewnego ,,mhm, mhm", chwilę później jednak zesztywniał, dosłownie na moment. I można było przysiąc, że podczas zagryzania warg i spoglądania gdzieś w bok intensywnie, zaczął się pocić. Zaraz jednak nabrał raptownie powietrza w pysk.
— HA. HA. NO NIE? - wypalił, nieco za głośno, szybko wracając do swojego typowego, melodyjnego tonu. - Ale doprawdy doceniam twoją pochwałę~ Boli mnie jednak, że wciąż jego znaczenie tak powierzchownie do ciebie dotarło. Miłości do bliźniego bez względu na kolor futra pojąć nie możesz, zawód mi to sprawia, jako poecie - miauknął żałosnym, zawiedzionym tonem.
Iskrząca Łapa nerwowo strzepnęła ogonem, z zadufanym wyrazem pyska odwracając się w przeciwną stronę. Za kogo on się uważa, by prawić jej morały o bliźnich? Naprawdę, Szept działał na nią jak woda na ogień - z każdym ich spotkaniem, mimo początkowego bycia pewną siebie, ten gasił jej poczucie pewności siebie i parzył.
— Jesteś poetą, nie praw mi tutaj nauk o poprawnym zachowaniu — fuknęła pod nosem, odruchowo wygładzając futerko na piersi, chcąc pozbyć się uczucia zawstydzenia. — Współczuję twojej przyszłej bratniej duszy. Żeby też przeznaczenie ukarało kogoś kimś takim jak ty… — westchnęła, przechylając głowę w bok.
— No proszę, księżniczka strzeliła focha? - mruknął z uśmiechem na pysku, przekrzywiając się nieco w bok, jakby chcąc zerknąć w odwrócony pysk kotki, wyraźnie postanawiając brnąć przez to bagno dalej. — Awww, nie musisz się tak martwić o moją przyszłą "drugą połówkę", w końcu kto by nie był zadowolony będąc obok takiej cudownej istoty, znaczy mnie?
Cętkowana posłała mu sceptyczne spojrzenie, unosząc brwi tak wysoko, jak tylko potrafiła, by okazać mu swoje zwątpienie. Gdy już miała coś powiedzieć, kątem oka dostrzegła szary kształt przebiegający w oddali i momentalnie jej zmysły się wyostrzyły.
— Och, Szeptusiu, jestem pewna, że wiele kotów wskoczyłoby za tobą ogień. Ale chyba miałeś rację, wiesz? Królik faktycznie musiał się w tobie zakochać, bo właśnie wrócił. Szkoda tylko, że będzie mój! — krzyknęła na odchodne, ruszając w pogoń za zajęczakiem.
— Znajdź sobie własny obiekt westchnień, kwiatuszku! — odparł Szepcząca Łapa, po kilku chwilach doganiając kotkę. Ach, no tak, choć inteligencją to jej nie przewyższał, fizycznie zyskał kilka dodatkowych centymetrów w łapach. Czując, jak kocur specjalnie uderza w jej bok, chcąc wytrącić ją z równowagi, również naparła na niego z prawej strony.
— Po prostu przyznaj, że tak naprawdę szalejesz na moim punkcie — rzuciła w biegu, delikatnie wysuwając się na prowadzenie i z uśmiechem stwierdzając, że zostawia cętkowanego w tyle.
<Szeptusiu?>
[1245 słów]
[Przyznano 25%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz