Pytanie uczennicy w drodze do obozu zdziwiło Sówkę. Przecież mówiła o tym wcześniej i było to widać. Nie chciała już do tego wracać. Nie odpowiedziała i szybszym krokiem ruszyła w stronę obozu. Uczennica wydawała się jeszcze bardziej przerażona niż na początku. "Czy naprawdę jestem taką złą mentorką?" - zapytała samą siebie, lecz szybko odrzuciła tę myśl. Gdy tylko pojawiły się w obozie, Migotka popędziła do swojej matki, siedzącej i rozmawiającej z Agrestem.
***
Po zabiciu Świt, Sówka czuła się strasznie. Nie przez rany, odniesione w walce. Nie myślała, że ją zabije. Nie chciała tego, ale samotniczka nie dała jej wyboru. Niedługo po tym zdarzeniu, Sówka zaczęła kaszleć. Codziennie coraz więcej. Nie poszła z tym do Witki. Małe przeziębienie jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
Leżała przy drzewie z kamienną tabliczką, która miała na sobie odcisk jej łapy. Zrobiła to dla Żbika. Zamknęła oczy i słuchała odgłosów dookoła. Nie licząc liści, nic nie było słychać. Pora Spadających Liści już niedługo miała się skończyć, a po niej miała przyjść Pora Nagich Drzew, która zwiastowała większy głód, niż jest teraz. Nagle tą cieszę, przerwały czyjeś kroki. Sówka otworzyła zamglone oczy i spojrzała na swoją uczennicę, która przyszła razem z Kruchą.
- Widzisz, tutaj jest - powiedziała spokojnie Krucha, do swojej pociechy.
- Zaspałam na trening? - zapytała cicho czekoladowa, a jej oczy od razu się rozpogodziły. Kotki zgodnie pokiwała głowami, przyglądając się, dalej leżącej na ziemi Sówce. Ona szybko się zorientowała, o co chodzi i się podniosła.
- Strasznie przepraszam, kompletnie zapomniałam o treningu! - powiedziała i podeszła do Migotki - Idziemy?
Uczennica tylko lekko pokiwała głową i obie kotki ruszyły dalej, w głąb terenu Owocniaków. Jak zwykle szły w ciszy, przerywanej tylko co jakiś czas kaszlem czekoladowej kotki. Sówka nie wiedziała, czemu tak kaszle, ale nie przejmował się tym za bardzo. Nie chciała, by Migotka straciła kilka treningów, przez jej chorobę, którą sama może wyleczyć. W końcu znalazły się na miejscu docelowym i Sówka odwróciła się do niebieskiej kotki.
- Dziś będziesz uczyć się rozpoznawania gatunków drzew. To jest bardzo ważne w byciu zwiadowcą - wyjaśniła Sówka i wskazała ogonem pierwsze drzewo, tak jak to pamiętała ze swojego treningu - Jak się nazywa?
Migotka chwilę przyglądała się roślinie i w końcu odpowiedziała.
- Jabłoń?
- Świetnie! A to? - zapytała i pokazała kolejne. Uczennica pokiwała głową, na znak, że nie wie - Spróbuj, najwyżej ci powiem.
Po chwili ciszy wreszcie się odezwała.
- Em... Klon..?
- To jest drzewo Wiśni. Można ją rozpoznać dzięki luźniej korze, która ma czerwonobrązową barwę - wyjaśniła Sówka i znowu zaczęła kaszleć. Tym razem mocniej niż wcześniej, co lekko ją zaniepokoiło. Migotka się nie odezwała, przyglądała się tylko mentorce, z zaniepokojeniem w zielonych oczach. Gdy tylko kaszel ustał, czekoladowa zapewniała uczennicę, że wszystko gra i wróciły do treningu.
***
Do obozu wróciły dość późno. Migotka nauczyła się gatunków drzew, co bardzo zadowoliło Sówkę.
- Wróć do obozu, ja tu chwilę posiedzę - oznajmiła Sówka, zatrzymując się przy wielkim drzewie z kamieniem na środku. Niebieska spojrzała na nią i na drzewo. Po chwili jednak poszła do obozu. Sówka usiadła przy drzewie. Były dni, w których w ogóle tu nie przychodziła, ale były też takie, gdzie cały dzień mogła siedzieć i rozmyślać, nie odrywając wzroku z drzewa. Dziś był dzień drugi. Czekoladowa kotka patrzyła na drzewo, nie odzywając się. Jak by chciała, by Żbik tu był! Ale to już niemożliwe. Nie można, tak sobie przywrócić życia zmarłym. Nie widziała go od tak dawna. Tak bardzo chciała wrócić do czasów, gdy Żbik żył, gdy Mniszek był wojownikiem, a ona bawiła się z nim w śniegu. Ale tak się nie da. Westchnęła cicho. Tak się nie da. Położyła głowę na łapach, znowu dusząc się kaszlem.
- Tu jesteś! A ja cię szukałam - usłyszała za sobą głos Jarząb. Albinoska podeszła do niej, kładąc ogon na głowie Sówki. Czekoladowa lekko się uśmiechnęła. Jarząb była najlepszą mamą. Podniosła się i spojrzała na swoją matkę.
- Nie da się przywrócić zmarłym życia? - zapytała. Jarząb pokiwała przecząco głową - A Mniszek. Myślisz, że żyje?
- Mniszek zawsze był bardziej samotnikiem. Da sobie radę, myślę, że żyje. Gwiazdy wskażą mu drogę. Ale nie wiem, czy wróci. Nie lubił życia w grupie. Czujesz się samotna tak? - powiedziała Jarząb.
- Czyli nie wróci? - zadała pytanie bardziej do siebie niż do matki. Ona się nie odezwała, a Sówka tylko spuściła wzrok, znowu kaszląc
- Jestem bardziej samotna niż za czasów bycia uczniem. Znaczy tak, mam koty, z którymi bardzo lubię rozmawiać, ale brakuje mi jakiegoś kota, który będzie moim przyjacielem, lub przyjaciółką...
- Lepiej idź z tym do Witki - poradziła albinoska, w kwestii kaszlu córki.
- Dam sobie radę! To tylko małe przeziębienie, które łatwo jest przezwyciężyć - uparła się czekoladowa.
- A co do kwestii przyjaciół, może po prostu zacznij rozmawiać z kimś jeszcze innym? Na zgromadzeniach są koty z innych klanów, oni też mogą być przyjaciółmi - oznajmiła Jarząb spojrzała na gwiazdy i po chwili wróciła do obozu, a Sówka za nią.
<Migotko?>
[789 słów]
[Przyznano 8%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz