Wyskoczyła więc tuż za matką przez kocie drzwiczki, unikając uderzenia przez klapę. Szybko pobiegła za matką, ale nie zauważyła schodów, więc wywaliła się i już miała spaść, lecz na szczęście mama chwyciła ją w porę.
— Gdzie się wybierasz, kochanie? — spytała Cynamonka córki, kładąc ją ponad schodami.
— Chcę ich poznać! — kocię ze zdeterminowaniem wskazało na buszującą po terenie przed nimi czwórkę młodych person.
Matka uśmiechnęła się do niej, po czym polizała ją po łebku.
— Idź i się miło z nimi przywitaj — powiedziała jeszcze, nim puściła ją do reszty.
— Dobrze, mamusiu! — wypiszczało podekscytowane kocię, po czym zaczęło zeskakiwać ze schodka na schodek, aby w końcu dotknąć łapkami trawy. Mała ruszyła w trymiga na swoich małych, kocięcych łapkach w stronę najbliżej położonego do niej osobnika – był nim duży, bury kocurek o białych przednich łapach, przy czym na jednej bieli było więcej, niż na drugiej.
— Wow! Gigant z ciebie! — skomentowała jego gabaraty, wyskakując mu przed pysk. — Jestem Miedź, a ty? — przedstawiła się i spytała o imię, tak jak kazała Cynamonka, po czym niespodziewanie pacnęła kocurka w nos a następnie odskoczyła, by przyjąć bojową pozycję na swych serdelkowatych jeszcze łapkach — chcesz się bawić? — spytała, a w jej skośnych ślipkach pojawiły się iskierki radości.
<Jerzyku? Pobawisz się z nową znajomą?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz