*przed egzekucją Sarniego Tupotu*
— Dokąd teraz idziemy? Do Klanu Klifu czy Burzy? — spytała uczennica Kawczego Serca. Była ciekawa, gdzie zmierzają.Kuzynka uśmiechnęła się do arlekinki, nie odpowiadające jej na pytanie, jedynie zachęcając ją by przyspieszyła kroku. To wzbudziło jeszcze większą ciekawość młodej.
Dość szybko dotarły chyba do celu, jednak Kawka zatrzymała ją. Nie pozwoliła się jej zbliżyć, póki nie sprawdziła okolicy. Kazała jej się schować w zaroślach. Wir wykonała polecenie bez słowa, choć tak naprawdę nie była zbytnio zadowolona z takiej nadmiernej troski. W końcu kto by zaatakował ot tak koty nie na swoim terenie? Chyba tylko jakiś samotnik, o których wcześniej rozmawiały.
— Możesz podejść Wirująca Łapo! — po jakimś czasie dotarł do niej głos Kawki, a kotka szybko wyszła z krzaków. Do jej nosa dotarły dziwne wonie. Po chwili Kawka wyjaśniła, gdzie były — Tuż zaraz za tym kamieniem na lewo biegną tereny Klanu Klifu, a na prawo Klanu Burzy. Zapamiętaj, by nigdy nie przekroczyć granicy. Możesz nie trafić na wyrozumiałego kota, który ci pozwoli wrócić na spokojnie do siebie... — rzuciła smętnie. Co ciotka miała na myśli? Przecież nie wejdzie na tereny innego klanu… Kocica na jej pytające spojrzenie pokręciła głową i zaczęła iść, kierując się w prawą stronę, tak by wróciły z powrotem wzdłuż jeziora. Wirująca Łapa od razu ruszyła za Kawką.
Szły tak i szły, póki nie stanęły nad brzegiem jeziora. Spokojna, łagodna tafla i lekki szum wody koiły zmysły Wiru. Ta usiadła, zamykając oczy i wsłuchując się w dźwięki natury.
— Gotowa na naukę pływania? — do jej uszu doszedł głos Kawki.
Arlekinka otworzyła swe pomarańczowe ślipia, po czym skinęła głową.
Córka Błotnistej Plamy zachęciła swą kuzynkę, by ta weszła do wody. Wir wahała się tylko przez moment. Wkroczyła w mokrą ciecz, która od razu oblała jej łapy. W miarę wchodzenia była coraz bardziej zalewana przez wodę, a jej futro nasiąkało nią. Szła coraz dalej i dalej, póki siostrzenica zastępczyni nie kazała jej się zatrzymać. Tak też zrobiła. Wtedy Kawka spytała ją, jak się czuje, a po upewnieniu się, że uczennica jest spokojna, młoda wojowniczka kazała jej pomału zacząć machać łapami. Pierwszy moment, Wir musiała przyznać, nie był łatwy. Oderwanie łap od podłoża było psychologicznie nie małym wyzwaniem. Umysł kazał jej trzymać się podłoża, mentorka nie. Ostatecznie po chwili udało jej się, a ona zaczęła powoli machać łapami. Córka Sroki czuła się... dziwnie. Kompletnie inaczej niż na stałym lądzie. Uniosła brodę wyżej, by na pewno nie nalało się jej nic do nosa ani do pyska.
— Bardzo dobrze ci idzie. — pochwaliła ją Kawka — Teraz wyjaśnię ci, co i jak. Łapy są dla pędu. Musisz unosić głowę w górze, co już robisz, by nie nalała ci się woda do nosa ani do pyska. Nie bój się wody, może być niebezpieczna, ale powinna być twoim przyjacielem, nie wrogiem, jak u każdego nocniaka. Dobrze. Teraz postaraj się przepłynąć kawałek i…
Tak minął im trening.
Po powrocie do obozu Wirująca Łapa osuszyła resztki zmoczonej sierści, które nie wyschły podczas powrotu. Było jej co najmniej zimno po wyjściu z wody. Córka Nastroszonego mówiła, że poszło jej dobrze, dlatego terminatorka była zadowolona z nauki. No, to podstawy już znała. Czuła, że opanuje umiejętność pływania z łatwością, jak przystało na nocniaka z krwi i kości, którym nie była, o czym jednak nie miała pojęcia.
***
*niedługo później*
Zbudziła się na kolejny trening. Ziewnęła szeroko, rozglądając się po legowisku. Gdy tylko dostrzegła, że jej sióstr ani synów Wzburzonego Potoku nie ma, wpadła w lekką panikę. Gdzie oni wszyscy zniknęli? Czyżby zaspała?! Od razu wyskoczyła jak oparzona z legowiska, ale wtedy przypomniała sobie, że musi być cała w nieładzie. Nie mogła tak się pokazać! Szybko wyczyściła swe futro, po czym wymaszerowała z legowiska terminatorów, oczywiście z gracją. Dlaczego Sumowa Łapa jej nie obudził?! Mówiła mu, by to robił, gdyby zaspała! Ugh!Gdy wyszła nie dostrzegła jednak na zewnątrz ani uczniów, ani Kawczego Serca czekającej na nią. Dziwne…
Obóz jednak tętnił życiem, a słońce nie było zdecydowanie nisko na nieboskłonie.
Wir ruszyła do legowiska wojowników. Gdy tam zajrzała, dostrzegła tylko jedno futro dalej leżące na legowisku i śpiące w najlepsze.
Zaraz…
Kacze Serce? Ona też zaspała? Ale musiała mieć farta.
Chwila moment…
Wtedy ją olśniło, przecież poprzedniego dnia wyszły na nocne polowanie!
Usiadła, po czym zajęła się dodatkową pielęgnacją futerka, by zrobić to dokładniej, niż wcześniej w pośpiechu. Po chwili, gdy już uznała, że lśni tak jak zwykle, podeszła do mentorki, po czym ułożyła się obok niej. Skoro już wstała, mogła być bliżej Kawki, by ta szybciej ją obudziła, gdy już wstanie i by mogły jak najprędzej pójść na następny trening.
<Kawcze Serce?>
[746 słów]
[Przyznano 15%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz