Pomimo bycia zagmatwanym kłębkiem emocji, zwróciła uwagę na ten nagły gest z jego strony. Świat zdawał się zwolnić na moment, podczas gdy ona zmrużyła ślepia, wahając się nad swym kolejnym krokiem. Niedźwiedź w tej chwili był dla niej pod pewnym względem niczym zwierzyna. Jeden zły ruch, a wszystko popsuje, płosząc go.
Milczenie nie było jednak w jej stylu. Język piekł ją, skutecznie zmuszając ja do skomentowania tego.
— Chwila moment — wymamrotała w końcu, wlepiając intensywne spojrzenie, pełne szoku, na jego pysk. Nie była pewna, czy ten grymas w pełni ilustrował to, o czym myślała. Przez moment zakładała nawet, że to tylko wytwór jej wyobraźni. Miało to jednak zbyt realistyczny wygląd, by stanowić jedynie omamy. — Ty... Ty się uśmiechasz? — wykrztusiła. — O mamusiu, to niemożliwe!
Radość, która ją ogarnęła, wyparowała wraz z dźwiękiem ulatniającego się z niego prychnięcia. Wrócił tak nagle do swojej ponurej miny, niszcząc jej wszelkie nadzieje, dotyczące tego, że zacznie tak samo jak ona cieszyć się z życia.
— Aż tak cię to dziwi? Jestem wbrew pozorom kotem. To zwykły odruch — odparł ze spokojem.
Straciła to. Powiedziała o jedno słowo za dużo i teraz miała tego konsekwencje.
— No właśnie nie. — Pokręciła głową. Odważne jak na nią twierdzenie, a jednakże mające niezwykle prawdziwy wydźwięk. — Nie jesteś kotem. Jesteś takim futrzastym kamieniem bez emocji. Teraz mnie jednak zaskoczyłeś... — mruknęła, starając się nadać swej wypowiedzi pochlebnego tonu.
— Skoro tak twierdzisz... — Wzruszył ramionami, układając pysk na swoich łapach i zamykając ponownie oczy.
Myślała, że coś ją trafi. Strzeli niczym grom z jasnego nieba, tak nagle, bo przecież kocur zachowywał się niedorzecznie w tym momencie.
— O matko, czy ty serio będziesz spał? — westchnęła i pacnęła go bez wahania w pysk. — Jest ranek! To ja powinnam być senna po całonocnym czuwaniu, nie ty! — zbulwersowała się.
Posłał jej chłodne spojrzenie, po czym ociężale uniósł się na łapy, zmuszając się, by wstać.
— W takim razie pójdę z kimś na polowanie, a ty wypocznij — zadecydował.
Obudziło w niej to nieznaną dotąd buntowniczą część. Nie będzie jej mówić przecież, co ma robić. Rangą była teraz wyżej niż on.
— Ja chcę iśc z tobą! — orzekła, tarasując mu drogę swoim drobnym ciałem.
— Ty powinnaś iść spać — zauważył, odpychając ją delikatnie na bok. Zachwiała się, a gdy tylko odzyskała równowagę, wskoczyła z powrotem przed niego.
— Pójdę, jeśli obiecasz pójść jutro ze mną na patrol — wymruczała. — Tylko we dwójkę — zasugerowała z zadowoleniem wymalowanym na pysku.
Jego odpowiedź była niejednoznaczna. Wymamrotał coś niespiesznie, ale ostatecznie jego grymaszenie uznała za "Tak". Jeśli będzie się jej wypierał, to zrobi mu całą przemowę na temat tego, że milczenie to twierdzenie, więc niech zacznie się normalnie wypowiadać i przestanie mieć do niej pretensje.
Pozwoliła mu ostatecznie odejść. Dopiero gdy została sama, zdała sobie sprawę, że póki on jest uczniem, nie będzie mogła przy nim spać. Nie właduje się przecież do legowiska terminatorów tylko po to, aby móc wtulić się w tę burą kupę futra. Brzmiało to kusząco, acz niezbyt rozważnie jak na świeżo mianowaną wojowniczkę.
Milczenie nie było jednak w jej stylu. Język piekł ją, skutecznie zmuszając ja do skomentowania tego.
— Chwila moment — wymamrotała w końcu, wlepiając intensywne spojrzenie, pełne szoku, na jego pysk. Nie była pewna, czy ten grymas w pełni ilustrował to, o czym myślała. Przez moment zakładała nawet, że to tylko wytwór jej wyobraźni. Miało to jednak zbyt realistyczny wygląd, by stanowić jedynie omamy. — Ty... Ty się uśmiechasz? — wykrztusiła. — O mamusiu, to niemożliwe!
Radość, która ją ogarnęła, wyparowała wraz z dźwiękiem ulatniającego się z niego prychnięcia. Wrócił tak nagle do swojej ponurej miny, niszcząc jej wszelkie nadzieje, dotyczące tego, że zacznie tak samo jak ona cieszyć się z życia.
— Aż tak cię to dziwi? Jestem wbrew pozorom kotem. To zwykły odruch — odparł ze spokojem.
Straciła to. Powiedziała o jedno słowo za dużo i teraz miała tego konsekwencje.
— No właśnie nie. — Pokręciła głową. Odważne jak na nią twierdzenie, a jednakże mające niezwykle prawdziwy wydźwięk. — Nie jesteś kotem. Jesteś takim futrzastym kamieniem bez emocji. Teraz mnie jednak zaskoczyłeś... — mruknęła, starając się nadać swej wypowiedzi pochlebnego tonu.
— Skoro tak twierdzisz... — Wzruszył ramionami, układając pysk na swoich łapach i zamykając ponownie oczy.
Myślała, że coś ją trafi. Strzeli niczym grom z jasnego nieba, tak nagle, bo przecież kocur zachowywał się niedorzecznie w tym momencie.
— O matko, czy ty serio będziesz spał? — westchnęła i pacnęła go bez wahania w pysk. — Jest ranek! To ja powinnam być senna po całonocnym czuwaniu, nie ty! — zbulwersowała się.
Posłał jej chłodne spojrzenie, po czym ociężale uniósł się na łapy, zmuszając się, by wstać.
— W takim razie pójdę z kimś na polowanie, a ty wypocznij — zadecydował.
Obudziło w niej to nieznaną dotąd buntowniczą część. Nie będzie jej mówić przecież, co ma robić. Rangą była teraz wyżej niż on.
— Ja chcę iśc z tobą! — orzekła, tarasując mu drogę swoim drobnym ciałem.
— Ty powinnaś iść spać — zauważył, odpychając ją delikatnie na bok. Zachwiała się, a gdy tylko odzyskała równowagę, wskoczyła z powrotem przed niego.
— Pójdę, jeśli obiecasz pójść jutro ze mną na patrol — wymruczała. — Tylko we dwójkę — zasugerowała z zadowoleniem wymalowanym na pysku.
Jego odpowiedź była niejednoznaczna. Wymamrotał coś niespiesznie, ale ostatecznie jego grymaszenie uznała za "Tak". Jeśli będzie się jej wypierał, to zrobi mu całą przemowę na temat tego, że milczenie to twierdzenie, więc niech zacznie się normalnie wypowiadać i przestanie mieć do niej pretensje.
Pozwoliła mu ostatecznie odejść. Dopiero gdy została sama, zdała sobie sprawę, że póki on jest uczniem, nie będzie mogła przy nim spać. Nie właduje się przecież do legowiska terminatorów tylko po to, aby móc wtulić się w tę burą kupę futra. Brzmiało to kusząco, acz niezbyt rozważnie jak na świeżo mianowaną wojowniczkę.
***
Nie poszli razem na żaden patrol. Ani na ten obiecany, ani na jakikolwiek inny. Aksamitna Chmurka dbała o to, by odizolować się od Niedźwiedziej Siły. Chociaż ją samą to stresowało, tak zaistniała sytuacja i masa plotek o jego rozwijającym się stale romansie z liderem, nie pozwalały jej na bierność.
Przyczepiła się za to do Srokoszowej Wzgardy, który zdawał jej się po prostu… dobry.
Nie potrafiła znaleźć na niego lepszego określenia, ale szczerze zaimponował jej, bo choć dalej zgrywał oziębłego, tak całe zgromadzenie chodził przy niej i przepytywał innych w temacie Wilczej Łapy. Może i nie znaleziono wciąż jej brata, ale mając czyjeś wsparcie, jej nadzieję na sukcesywne zakończenie tej sprawy stale wzrastała. Lycoi wróci do domu i wszyscy, bez wyjątku, będą szczęśliwi.
Otrzepała się ze śniegu i wsunęła do legowiska. Ogarnęło ją przyjemne ciepło, wynikającej z licznie obecnych tu kotów, których oddechy ogrzewały siebie nawzajem. I jej pobyt zmniejszył ilość wolnego miejsca, ale nie było to niczym złym. Robiło się przyjemniej, toteż skierowała kroki w stronę swojego posłania. Dostrzegała już zarysy niebieskiej sylwetki pewnego kocura, jednak nim dotarła do niego, powstrzymał ją ruch z prawej.
Stanęła jak wryta, zauważając tuż przy sobie burego. Spał jak zabity, a jego bok unosił się w spokojnym tempie. W tym widoku nie byłoby nic niezwykłego, gdyby nie wystający z jego pyska języczek.
W jej głowie powstało wiele domysłów wobec tego, o czym Niedźwiedź mógł śnić. Wstrzymała się od chichotu, jednak, zamiast olać sprawę i pójść do siebie, stała tam dalej, milcząc i czekając, aż los da jej jakiś znak wobec tego, co powinna zrobić. Może i ta niewielka cząstka rozsądku, który gdzieś tam w niej istniała, kazała jej dać mu spokój, tak serce wrzeszczało na nią, że to nie jest jeszcze skreślona przeszłość. Musiała pogodzić się z jego wyborem lidera jako ukochanego i udowodnić mu, że jest, chociaż świetną przyjaciółką.
Powinien ją oczywiście przeprosić po drodze, ale na razie nie zamierzała go o to męczyć. Na spontanie zrobiła pierwsze, co przyszło jej na myśl. Pochyliła głowę i lekko polizała go w język. Nagły spokój ogarnął jej ciało, toteż ignorując resztę wojowników, powtórzyła swój czyn, wkładając w niego coraz to więcej czułości, bo przecież tak robią dobrzy znajomi.
<Niedźwiedź?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz