Iskrzący Krok wraz z Pierwszym Brzaskiem zapewne żarliwie przeklinali dzień, kiedy to cała piątka ich kartofli zaczęła pełzać a gdy kociaki nauczyły się swobodnie poruszać - pewnym było, że para dosłownie wołała o pomstę do nieba i chociaż o pięć uderzeń serca spokoju.
Słodka.
Fiolet.
Wiewiór.
Kalinka.
I najmniejszy a także zarazem najmłodszy z nich wszystkich - Truskawek.
Cała piątka dawała srogo popalić swoim rodzicom jednakże z całą pewnością w konkursie "Kto szybciej wkurzy starych" przodował właśnie Truskawek i Wiewiór. Dwa rudzielce były niczym huragan niosą chaos oraz zniszczenie a także przeganiając hen daleko spokój i ciszę, z jakiego słynął żłobek. Dosłownie nie było dnia spokoju od ich wybryków - to próbowali wytargać puste legowisko na środek obozu, innym razem upatrzyli sobie zabawę polegającą na wspinaniu się po wzniesieniu i łapaniu za korzonki.
Ile razy Brzask, Iskrząca czy inny kot w charakterze niańki musiał ich łapać i zaciągać do kociarni? Cóż, to z pewnością było ciężko zliczyć.
— MAMOOOOOOO! — kocięcy kwik przekroczył bezpieczną wartość decybeli dla kocich uszy. Szylkretka uśmiechnęła się słabo a jej zmęczone od braku snu ślepia spojrzały na najmłodsze kocię z miotu, które niezadowolone i z naburmuszoną mordką tupało łapką wyrażając swoje niezadowolone do sprawiedliwości tego świata — Bo... Bo Wiewiór-
— Nieprawda! MAMO ON KŁAMIE! Ja nic NIE ZROBIŁEM!
Cętkowany malec wepchnął się przed brata, natychmiast zaczynając salwę tłumaczeń.
— Mamooooooo! Bo tata mówił-
— Sza Kalinka! Ja teraz mówię!
Niebieskooki zepchnął siostrę ze swojego grzbietu furcząc i prychając na nią. Koteczka wytknęła język, nadymając policzki.
— Nie, bo ja!
— Nie, ja!
— WŁAŚNIE, ŻE JA!
— MAMOOOOOO!
— MAMO ONA MNIE DOTYKA!
— A ON MNIE BIJE!
— NIEPRAWDA!
— PRAWDA!
— MAMOOOOOOOOOOOOOO!
Iskrzący Krok zamknęła ślepia licząc do dziesięciu. Kocica była zmęczona a fakt, że jej ukochany przebywał właśnie na patrolu i nie miała żadnej możliwości chwilowego odpoczynku od tej hałaśliwej zgrai, był jej bardzo nie w smak.
— Dobrze, powolutku, zgoda? Bez przekrzykiwania się bo mamie uszy odpadną i uciekną.
— Ojej! Mamo! Przepraszam! Nie chciałem, żeby ci uszy uciekły! — Truskawek podszedł bliżej kocicy, wtulając się w jej klatkę piersiową. Ta trąciła go nosem, mrucząc, że to nic takiego — Bo... bo chodziło o to, że... że Wiewiór zabrał mi szyszkę! A ona była moja najmojsza z mojszych! Tata mi ją dał! — stęknął zrozpaczony, jakby chodziło co najmniej o zapas pożywienia w czasach głodu.
< Wiewiór? >
Boru wszechlistny xD
OdpowiedzUsuń