Van jeszcze niedawno pożywił się martwym drozdem. Ptasie mięso było smaczne. Cięższe do zdobycia. Definitywnie mu to pasowało. Nierzadko miał okazję polować na ptaki, podobnie jak inni klanowicze, więc taka zwierzyna na stercie nie była niczym dziwnym, a mimo to lubił na nie polować, wiedząc, że są większym wyzwaniem, niż głupia mysz, która nie zdoła daleko uciec przed kocimi szponami.
Akurat, gdy o tym myślał, dostrzegł wracającą z obozu siostrę. Kątem niebieskiego oka spostrzegł jej nieznaczny uśmiech, ukryty myszą tkwiącą w jej pysku.
Kolejna milutka duszyczka, która oczekiwała miłości od swojego rodzeństwa. Najwidoczniej czekał ją zawód.
Uniósł brew, stykając się z nią spojrzeniem. Na jej pysku po czasie zagościł wyraz zażenowania, gdy do uczennicy dotarło, że van nie był skłonny do odwzajemnienia jej serdeczności.
Uchylił łeb, gdy jego spojrzenie natrafiło na Makowe ziarno. Mentor zamienił ze swoją uczennicą parę słów, zanim jego łapy szybkim krokiem potruchtały w stronę znajomych. Kocur skinął głową siostrze, gdy pozostali sami.
- witaj, siostrzyczko - miauknął. - jak poszedł trening?
Nie ukrywał ironii w swoim głosie. Jednak zachwycona Leśna Łapa zdawała się nie zwracać uwagi na ton wypowiadanych przez niego słów.
- było świetnie. Muszę ci opowiedzieć, co mówił mi Makowe Ziarno. - Jej łapy posunęły się do przodu, gdy usiadła przy jednym z krzaków, a ogon zawirował w powietrzu, zapraszając go do siebie. Czarnopyski zaśmiał się taktownie i z życzliwością, gdy zobaczył nachalne spojrzenie siostry.
- już jadłem - obwieścił. - idę do legowiska.
Zignorował zawód w spojrzeniu Leśnej Łapy. Mówiąc szczerze, gdzieś miał ślęczenie z nią i słuchanie jej optymistycznych gadek na temat treningu. Dziękował w duchu, że sytuacja pozwoliła mu dobrze uzasadnić swój brak chęci do jedzenia razem z nią.
Gdy wszedł do środka, mieszanina zapachów zderzyła się z jego nozdrzami. Usiadł na swoim legowisku, czyszcząc futro na łapie. Zastrzygł chwilowo uszami, gdy usłyszał, jak Mała Łapa znowu jęczy coś pod nosem, zirytowana innymi mieszkańcami legowiska uczniów.
Nie chciał wnikać w to, co ją znowu tak poddenerwowało. Jej złość nie była niczym nowym. Mógł tylko stwierdzić, że cieszył się, że nie był na miejscu jej mentora.
***
Ranek zawitał spokojnie tego dnia. Parka pierzastych słowików zaczęła krzyczeć na gałęzi odległego drzewa, budząc większość kotów od snu. Van przeciągnął się, pozwalając, by jego wąsy zadrżały, napełnione kolejną energią do dzisiejszego świtu. Był przygotowany na trening z Jastrzębią Gwiazdą. A przede wszystkim, ciekawy.
Rozejrzał się za siebie, dostrzegając Leśną Łapę. Jej ogon drgał, a boki unosiły się we śnie. Kotka zdawała się tkwić we własnym świecie, wciąż nie przyjmując do świadomości, że słońce uniosło się już wystarczająco, by oświetlić wszystkie klany. A co za tym idzie, uczniowie powinni być już na nogach, oczekując swoich mentorów.
Mroczna Łapa odsunął się lekko, obrzydzony siostrą. Jego ogon dotknął jej boku jak od niechcenia, zmuszając ją do pobudki.
<Leśna Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz