- Ojej, jak wysoko! - I byłaby tam dłużej siedziała gdyby nie zaczynające boleć łapki. Szylkretka spojrzała nerwowo w dół, chcąc się upewnić, jak daleko jest od podłoża. Jednak to tylko jeszcze bardziej ją zestresowało. - A- E- Czajka…? - Wydobył się niepewny głos z czarnego pyszczka. Czarno-ruda siostra, stojąca nieco wyżej, popatrzyła w dół na krewną.
- Co?
- A jak się schodzi? - Do tej pory o tym specjalnie nie myślała, ale jak już było to konieczne, nieco się pogubiła. No bo przecież nie może zejść głową w dół! Albo… albo może?
- No jak to jak, no, tak- nolmalnie! - Czajka zdawała się sama niezbyt przekonana co do swoich słów, jednak Róża już szukała rozwiązania, popatrzyła w dół po raz drugi, zaczęła szukać odpowiedniego kąta schodzenia, chciała się nawet obrócić głową w dół, jednak uznała to za zbyt trudne, więc poczęła schodzić tyłem. Schodzenie okazało się w jej wykonaniu jeszcze mniej ,,z gracją” niż wchodzenie, jednak wysokość powoli zaczęła się zmniejszać, a wraz z nią uczucie kłopotów w główce Różyczki, która pod koniec, już nieco ośmielona, postanowiła zeskoczyć na stabilny grunt. Oczywiście nie skończyło się to tak, jak zamierzała. Pech chciał by w tamtym momencie oparła się na cienkiej gałązce, która pękła pod ciężarem włochatej kulki, przez co ten młody kartofel odchylił się niebezpiecznie do tyłu, a zaraz potem uderzył cicho w ziemię i poturlał w tył.
- M. - To był jedyny dźwięk, jaki zdołała wydać z siebie oszołomiona kotka kiedy to zahamowała w pozycji siedzącej i szeroko otwartymi oczami patrzyła przed siebie. Jednak ten stan wcale nie trwał długo! Zaraz zebrała się na równe łapki, po czym podreptała w stronę biedronki i spojrzała w górę. - Telas ty! Schocisz?
<Czajka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz