Lepszej pory roku na zawitanie na tym świecie wybrać sobie nie mógł - zielone liście drzew otaczające obóz klanu klifu były widoczne nawet w świetle księżyca. Przyjemny chłód nocy wdzierał się do każdego z legowisk, dając wytchnienie wojownikom, uczniom a nawet i kociakom od skwaru jaki panował za dnia.
To właśnie nocą ziemia aż tak nie parzyła w opuszki łap, sprawiając, że spacery były aż nader przyjemne.
Truskawek wyściubił nos spod ogona swojej matki, którym to królowa otoczyła całą piątkę smrodów.
Jego cel był aż nader prosty - znaleźć ojca.
Ta misja nie była jakoś szczególnie trudna, Pierwszy Brzask drzemał dosłownie obok swojej partnerki, pozwalając wtulić się kotce w jego bok.
Rudzielec szturchnął Wiewióra w bark, na co ten chrapnął głośniej, wybudzony ze swojej drzemki.
— Dawaj, obudzimy tatę to może opowie nam jakąś historię! — zasugerował. Nie musiał namawiać brata dwa razy, samo wybudzenie rudzielca było wyraźnym zaproszeniem do udziału w kolejnej dzikiej eskapadzie.
— Dobra, kto go budzi? — Wiewiór podszedł do pyska burego, trącając go łapą a następnie odskakując. Wojownik zdawał się jednak być niewzruszony tym wszystkim. Ot tylko mruknął coś przez sen, szurając łapą po nosie — Eeeeeej! Truskawek! Zobacz jakie on ma zęby! — kocurek podręptał do brata, który niemalże pakował się do pyska ich ojca.
Opierając się na jego brodzie - Truskawek zajrzał praktycznie do środka szczęk wojownika będąc w niemałym zdumieniu jak silne i potężne one musiały być.
— Jejku! Też pewnie będę takie miał! — pisnął z entuzjazmem, odsłaniając podrażnione dziąsła, z których wystawały ledwie wierzchołki białych kiełków.
Wiewiór z rozbawienia stuknął brata w czoło, przedrzeźniając jego nieudolną próbę zaimponowania swoim zgryzem, który w praktyce jeszcze nawet nie istniał. Wnuk Wilczego Serca nadał rozeźlony policzki, rzucając się na starszego z bojowym kwikiem.
Razem stracili równowagę i razem też upadli ze stęknięciem wprost na głowę rodzica. Ten - wybudzony z głębokiego i upragnionego snu, poderwał łeb, lustrując otoczenie w poszukiwaniu potencjalnego niebezpieczeństwa.
Na całe szczęście - jedynym niebezpieczeństwem były dwa małe gamonie, które nie potrafiły przespać całej nocy.
Brzask oblizał pysk, ziewając.
— Bo mi się chciało pić tato! — to było pierwsze co wpadło Truskawkowi do łebka. Popatrzył on na ojca swoimi wielkimi, błękitnymi ślepiami, jakby chciał go przekonać iż to co mówi, jest najprawdziwszą prawdą.
< Brzask? uwu >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz