Teraz nawet wiatr wydawał się usnąć, a ptaki zdawały się skryć w swoich gniazdach, gdyż ani szum, ani śpiew, ani jakikolwiek inny odgłos nie zamierzał przerwać panującego aktualnie spokoju.
- Przecież także byłeś na tym zgromadzeniu i widziałeś, co miało miejsce. Jeśli chcesz ode mnie wyjaśnień, to ostrzegam - urwała, biorąc głęboki oddech - nie wiem. Naprawdę nie wiem, co wstąpiło w te wszystkie koty. Nie mam bladego pojęcia, dlaczego rzuciły się do gardeł liderom i innym wojownikom. Prawdopodobnie nikt nie zna przyczyny, a nawet jeśli, to by się tym raczej nie chwalił na prawo i lewo - stwierdziła smętnie, mrużąc oczy i patrząc na przeciwległą stronę obozu.
Z pewnością chciałaby znać powód tego całego zajścia, ale nie dla jakiegoś dobrego celu, a jedynie dla zaspokojenia własnej ciekawości i zdobycia poczucia satysfakcji, że wie więcej od innych. Prawie że każdy prowadził dyskusję na temat ostatnich incydentów, choć niektórzy byli na tyle poruszeni lub zobojętniali, iż w ogóle nie chcieli o tym rozmawiać.
- A myślisz, że takie coś powtórzy się w przyszłości? - zadał kolejne pytanie, wpatrując się wyczekująco w czarną kotkę. Mimowolnie przewróciła oczami, bo jej cierpliwość była zazwyczaj na niskim poziomie i właśnie sięgnęła dna. Wcześniej oznajmiła mu, że nie wie nic w zakresie tych spraw, więc po co ciągnie temat? Nie potrafiła stwierdzić, co będzie miało miejsce za kilka chwil, a co dopiero wyskakiwać myślami do przodu taki kawał czasu. Wolała cieszyć się chwilą i żyć teraźniejszością, niż zadręczać swój umysł takimi problemami. I tak z próby intensywnego myślenia u niej nic pożytecznego nie wyniknie.
Skalny Szczyt bardzo chciałaby wyjść na mądrą i udzielić mu jakiś sensownych odpowiedzi, ale nie miała teraz ochoty na zgrywanie głupiej (aczkolwiek takiej nawet udawać na ogół nie musiała) i musiała szczerze przyznać się do niewiedzy.
- Wątpię, raczej jednorazowa sytuacja - mruknęła pewnie, chcąc w ten sposób podnieść zarówno go jak i siebie na duchu. - A poza tym nie ma co się tym przejmować, co będzie, to będzie – dodała beztrosko.
- A co jeśli ciągle jesteśmy w niebezpieczeństwie i nie powinniśmy tego bagateli…
- Przestań - przerwała mu stanowczo, zrywając się z miejsca. - Przypomniałam sobie, że muszę gdzieś iść - skłamała.
Nie byłaby taka poirytowana, gdyby znała sensowne wyjaśnienie dla tego wszystkiego. Kiedy jednak nie była w stanie udzielić mu odpowiedzi na którekolwiek z pytań, popadała w złość i miała dość ich całej dyskusji, bo nic dobrego z niej nie wynikało.
Odeszła bez słowa, idąc bez namysłu w stronę lasu. Mijając pierwsze drzewa, przyśpieszyła kroku, przechodząc w wolniejszy bieg i skupiając się na otoczeniu. Nastawiła ucho, słysząc szelest za pobliskim krzakiem i natychmiast zatrzymała się, wbijając spojrzenie ku źródłu dźwięku. Woń potencjalnej ofiary dotarła do jej nozdrzy, co było dla niej znakiem, że pora się skupić. Przynajmniej tak na moment zajmie się czymś ważnym, bo zbędne rozmowy nic jej i tak nie dadzą.
Przyległa do ziemi i przycupnęła bliżej rośliny, napinając w oczekiwaniu wszystkie mięśnie ciała. Mogła teraz zająć się ciekawszymi rzeczami, niż zadręczaniem się brakiem odpowiedzi na jakieś durne pytania. Dla niej w obecnej chwili było to mało ważne. Liczyła się tylko ona i zwierzątko skryte nieopodal niej, które potencjalnie miało się stać czyimś posiłkiem.
Przez chwilę cierpliwie czekała w bezruchu, nim doszła do wniosku, iż nadeszła pora na atak. Skoczyła, nie wiedząc, co też siedzi za tymi liśćmi.
Niespodzianka była nijaka, okazała się wpaść na zwykłego wróbelka, którego z łatwością przydusiła łapą do ziemi, a następnie pozbawiła życia, zatapiając zęby w jego drobnym, drżącym z przerażenia ciałku. Poczuła posmak krwi w pysku i momentalnie zrobiła się głodna. Podniosła wciąż ciepłą piszczkę i zawróciła z nią do obozu, gdzie na spokojnie dorzuciła ją do stosu ze zwierzyną.
- Skalny Szczycie!
Ledwo co chciała wziąć sobie coś na przekąskę, a przy jej boku pojawił się liliowy kocur. Wpierw zignorowała go, obawiając się kolejnych pytań. Dopiero po chwili uznała, że obraża się jak mały kociak i łaskawie spojrzała na młodszego.
- Coś się stało? – westchnęła.
- Jesteś na mnie zła? – spytał z przejęciem w głosie. – Nie chciałem cię wtedy zdenerwować, naprawdę! Przepraszam, że cię o tyle pytam, po prostu jestem ciekawy… Już nie będę! – obiecał.
-Nie jestem zła – odparła krótko. – Nie martw się, ale ogranicz swoją ciekawość w moim towarzystwie. Jak coś chcesz, to pytaj swojej matki, ona ci raczej zawsze odpowie – mruknęła od niechcenia. W końcu, to dzieciak Jastrzębiego Podmuchu, Skała pełni tu tylko rolę dobrej koleżanki, która jako wspaniała i silna wojowniczka ma dobre serduszko i daje młodszemu przydatne rady.
Mleczowa Łapa pokiwał głową, jakby uspokojony, po czym pożegnał się i odszedł w stronę legowiska.
Czarna sięgnęła po jedną z dłużej leżących mysz, których ciałka były już z lekka zimne i z pewnością nie należały one do świeżych zdobyczy. Następnie skierowała się na ubocze, w celu skonsumowania drobnej zwierzyny.
***
Po kolejnym zgromadzeniu wcale nie było lepiej. Tym bardziej że to właśnie ich klan wypadł nieciekawie, kiedy to jedna z uczennic została trafiona piorunem, a jej ciało zaczęło się palić. Wciąż miała przed oczami jasne płomienie, a wśród nich przerażony wyraz pyska palącej się kotki. Ogień rozprzestrzeniał się niebezpiecznie szybko i trzeba było uciekać.
Lodowata Łapa umarła niby bez powodu, choć wielu uważało to za karę za sprowadzenie na nich epidemii czerwonego kaszlu.
Dla Skały to było po prostu dziwne i mało zrozumiałe, także nie myślała o tym za dużo, bo jej to nie wychodziło.
Spostrzegła Mleczową Łapę. Kocurek po stracie siostry wydawał się być przygnębiony, co miało akurat sens. Czarna nigdy nie zastanawiała się, jak zareagowałaby na stratę Jastrzębiego Cienia. Brat bywał irytujący, ale mimo wszystko był jej bliski i nawet jeśli się nie lubili, to był dla niej niezwykle ważny.
- Hej Mleczowa Łapo! – Żwawym krokiem podeszła do liliowego. – Co tam u ciebie? Jak idą twoje treningi? Słyszałam, że za niedługo będziesz mianowany, cieszysz się?
Z jednej strony chciała go zapytać o samopoczucie po śmierci Lodowatki, a z drugiej wolała go nie dobijać, bo pocieszanie kogoś średnio jej szło. Rzadko kiedy bywała smutna, a jeśli już nawet nadarzyła się taka okazja, to szła sobie pobiegać i to jej pomagało.
Dla Skały to było po prostu dziwne i mało zrozumiałe, także nie myślała o tym za dużo, bo jej to nie wychodziło.
Spostrzegła Mleczową Łapę. Kocurek po stracie siostry wydawał się być przygnębiony, co miało akurat sens. Czarna nigdy nie zastanawiała się, jak zareagowałaby na stratę Jastrzębiego Cienia. Brat bywał irytujący, ale mimo wszystko był jej bliski i nawet jeśli się nie lubili, to był dla niej niezwykle ważny.
- Hej Mleczowa Łapo! – Żwawym krokiem podeszła do liliowego. – Co tam u ciebie? Jak idą twoje treningi? Słyszałam, że za niedługo będziesz mianowany, cieszysz się?
Z jednej strony chciała go zapytać o samopoczucie po śmierci Lodowatki, a z drugiej wolała go nie dobijać, bo pocieszanie kogoś średnio jej szło. Rzadko kiedy bywała smutna, a jeśli już nawet nadarzyła się taka okazja, to szła sobie pobiegać i to jej pomagało.
<Mleczowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz