Wojownik westchnął.
— Niestety.
Miał wrażenie, że Mroźny Oddech nigdy nie da mu spokoju. Kotka uczepiła się go jak rzep ogona. Wyrwanie się ze szpon jej szantażu było nierealne. Białej pasowało wykorzystywanie i gnębienie Myszka.
— Czym jej tak podpadłeś? — zapytał Bluszczowa Łapa niby niewinnie.
Przez grzbiet kremowego przeszły ciarki. Spojrzał na młodzika niepewnie. Czasem coś w nim szeptało mu, że lilowy wie za dużo. Ale przecież... przecież nie miał jak? Chyba. Myszek zaśmiał się nerwowo.
— Kto wie. Kotki są dziwne. — odparł szybko.
Musiał. Musiał jakoś wybadać Bluszczową Łapę. Nie wiedział, jak, ale musiał. Zmarszczył brwi. Poczuł jak łapy mu drżą. Wstał. Nieco zbyt gwałtownie. Ciężko przełknął ślinę. Zerknął na liliowego.
— Może... może chciałbyś się przejść? No wiesz. Wyprostować łapy. Odpocząć od roślinek. — czuł, że coraz bardziej się pogrąża.
Bluszczowa Łapa zmrużył ślipia. Zdawało się, że po jego łbie krąży wiele myśli.
— Chętnie, zapytam tylko Bursztynowego Pyłu. — miauknął i zniknął w legowisku medyków.
Mysi Krok czuł jak szybko bije mu serce. Pogrążał się coraz bardziej. Spadał. I nie było szans ratunku. Jego łeb wymyślał coraz dziksze i niestworzone teorie. Myszek podreptał kawałek do przodu. Musiał się uspokoić. Jakoś.
— Mogę się przejść. Kazał nam się rozejrzeć za ziołami przy okazji.
Kremowy kiwnął łbem.
— To... idziemy.
Ruszyli. Dotarli do wyjścia z obozowiska szybciej niż Mysi Krok myślał. Cały zestresowany nie potrafił się skupić na niczym. Po prostu szedł przed siebie. Bluszczowa Łapa też nie był rozmówny. Tym także stresował się Myszek. Zaprosił go na spacer, a cały czas milczał. Zupełnie jak jakiś morderca. Musiał jakoś przerwać tą ciszę.
— Co tam u Jemioły?
— Czym jej tak podpadłeś? — zapytał Bluszczowa Łapa niby niewinnie.
Przez grzbiet kremowego przeszły ciarki. Spojrzał na młodzika niepewnie. Czasem coś w nim szeptało mu, że lilowy wie za dużo. Ale przecież... przecież nie miał jak? Chyba. Myszek zaśmiał się nerwowo.
— Kto wie. Kotki są dziwne. — odparł szybko.
Musiał. Musiał jakoś wybadać Bluszczową Łapę. Nie wiedział, jak, ale musiał. Zmarszczył brwi. Poczuł jak łapy mu drżą. Wstał. Nieco zbyt gwałtownie. Ciężko przełknął ślinę. Zerknął na liliowego.
— Może... może chciałbyś się przejść? No wiesz. Wyprostować łapy. Odpocząć od roślinek. — czuł, że coraz bardziej się pogrąża.
Bluszczowa Łapa zmrużył ślipia. Zdawało się, że po jego łbie krąży wiele myśli.
— Chętnie, zapytam tylko Bursztynowego Pyłu. — miauknął i zniknął w legowisku medyków.
Mysi Krok czuł jak szybko bije mu serce. Pogrążał się coraz bardziej. Spadał. I nie było szans ratunku. Jego łeb wymyślał coraz dziksze i niestworzone teorie. Myszek podreptał kawałek do przodu. Musiał się uspokoić. Jakoś.
— Mogę się przejść. Kazał nam się rozejrzeć za ziołami przy okazji.
Kremowy kiwnął łbem.
— To... idziemy.
Ruszyli. Dotarli do wyjścia z obozowiska szybciej niż Mysi Krok myślał. Cały zestresowany nie potrafił się skupić na niczym. Po prostu szedł przed siebie. Bluszczowa Łapa też nie był rozmówny. Tym także stresował się Myszek. Zaprosił go na spacer, a cały czas milczał. Zupełnie jak jakiś morderca. Musiał jakoś przerwać tą ciszę.
— Co tam u Jemioły?
Szybko przeklnął się w myślach za to idiotyczne pytanie. Mógł zapytać o tyle rzeczy, a musiał akurat walnąć w to. Pospiesznie uciekł przed spojrzeniem zielonych ślip. Usłyszał jedynie jak Bluszczowa Łapa zastrzyga uszami.
— Jakoś. Nadal żyje tamtym wydarzeniem... — odparł Bluszczowa Łapa, przeszywając go spojrzeniem.
Mysi Krok przełknął ślinę. Jego ogon nerwowo uniósł się do góry.
— Rozumiem. Współczuję. Pamiętam jaka była przed tym. — miauknął cicho i położył uszy.
Sprawa Jemioły do dziś nie została rozwiązana, a przez Mroźny Oddech czuł się jedynym podejrzanym. Spuścił smętnie ogon.
<Bluszczyku? mam nadzieję, że nic nie pochrzaniłem>
— Jakoś. Nadal żyje tamtym wydarzeniem... — odparł Bluszczowa Łapa, przeszywając go spojrzeniem.
Mysi Krok przełknął ślinę. Jego ogon nerwowo uniósł się do góry.
— Rozumiem. Współczuję. Pamiętam jaka była przed tym. — miauknął cicho i położył uszy.
Sprawa Jemioły do dziś nie została rozwiązana, a przez Mroźny Oddech czuł się jedynym podejrzanym. Spuścił smętnie ogon.
<Bluszczyku? mam nadzieję, że nic nie pochrzaniłem>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz