Po jakimś czasie w zasięgu jego wzroku pojawił się Wyprostowany. Czyżby załatwił już sprawę z tym śmierdzącym obiektem? W sumie... nie słyszał pisków braci, więc możliwe, że to okropieństwo nadal gdzieś tu leżało. Słysząc stukot, skupił uwagę na tym co ten Bezwłosy robił. A mianowicie mocował do tworzyciela wody, długiego węża. A to ci dopiero... Nie dość, że znosił jego chrapanie na cały dom, to teraz przynosił do domu jakiegoś gada? Jeszcze poił go ich wodą! Kiedy Wyprostowany odszedł, a jednocześnie czując, że intruz sobie na za dużo pozwala, zszedł z chłodnej powierzchni i stanął tuż przy zielonym stworze.
- Słuchaj no! Starczy ci tego picia. Jest gorąco, więc nie wolno tyle pić, bo nie starczy tego dla mnie! Rozumiesz? - zwrócił się do niego.
Ten jakby głuchy dalej żłopał. Zirytowany trzepnął go łapą, a ten nadal nic. Na dodatek śmierdział podobnie do prezentu Mimira. Nie mając wyjścia, musiał przejść do poważniejszych łapoczynów. Wysunął pazury i zaczął bić się ze stworzeniem. Miał naprawdę dość twardą skórę, ale nie z takimi walczył! Był silniejszy od potwora i już za chwilę przedziurawił jego brzuch, powodując wytrysk wody prosto w jego pysk. Zaskoczony, odskoczył i obserwował jak zielony wije się, mocząc całe pomieszczenie.
- Loki! - usłyszał swoje imię z ust Wyprostowanego, który wrócił z powrotem i zaczął zakręcać dopływ wody. Wtedy dopiero wąż przestał obsikiwać powierzchnie, a on został chwycony pod pachę przez niezadowolonego Bezwłosego.
- Ej! Zostaw mnie! - miauczał zaczynając się szarpać. Został wyniesiony na zewnątrz i rzucony pod okrągły przedmiot, który jeszcze chwilą był wewnątrz budynku, a który pokazywał z radością im wszystkim Płaskopyski. Tylko tym razem było inaczej. Był cały wypełniony wodą, a w nim siedział nie kto inny jak Mimir.
- Dzięki, że oddałeś mi to cudo bracie! Nie sądziłem, że potrafisz być miły! - miauknął zadowolony. - Jest tu tak przyjemnie chłodno. Nie czuć w ogóle gorąca.
- O tak... - Odwrócił się zaskoczony, widząc zbliżającego się Heimdala. - Naprawdę mnie zaskoczyła twoja decyzja. Może to wygnanie wychodzi ci na dobre?
- Na dobre? - powtórzył skołowany.
- Owszem. W końcu pierwszy raz w życiu zrobiłeś coś miłego dla nas i zrzekłeś się własnej wygody. - Czekoladowy wskoczył z pluskiem do wnętrza przedmiotu, opryskując brata, do którego dopiero teraz dochodziło co zrobił.
Nie... Nie, nie, nie! Dał się zwieść! To wszystko była wina Wyprostowanego! Gdyby nie on, nie pomyliłby się tak bardzo co do tej rzeczy! Mógłby wcześniej zamontować to coś w ogrodzie, a później ich zawołać. Wtedy lepiej rozeznałby się w sytuacji i miał to małe jezioro na własność!
- Jak chcesz możesz do nas dołączyć - zaproponował Mimir. Ten słodki, naiwny Mimir.
Nie miał zamiaru teraz wszystkiego cofać i prosić o przebłaganie. Ucierpiałby na tym jego wizerunek, godność również, a ją cenił najbardziej. Dlatego też pokręcił głową, odmawiając.
- Tak jak mówiłem, mi to nie jest potrzebne - miuaknął i wrócił do chłodnego wnętrza domu.
Przegrał... Doskonale o tym wiedział. Przez swoją impulsywną decyzję, stracił coś co przydałoby mu się w te upalne dni. Nie bał się wody... Wręcz lubił. Z chęcią pluskałby się i przeganiał braci. A teraz? Teraz pozostały mu tylko marzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz