*przed utratą łapy Zlepka*
Kocurek poczuł się rozdarty. Doskonale wiedział, że Lilia dużo przeszła. Przecież miał oczy i uszy, wiedział więc, co się dzieje w klanie. Koty gadały, nawet, jeśli szylkretowa by tego nie chciała. Czułby się okropnie, sprawiając jej dodatkową przykrość, ale co, jeśli coś jej groziło? Coś bardzo, bardzo złego? Czy Zlepiona Łapa przeżyłby, mając ją całe życie na sumieniu? Czy poniósłby tak ciężkie brzemię?Nie, oczywiście, że nie. Dlatego teraz będzie stanowczy. Spojrzy jej w oczy i powie, że pójdą do medyka. Tak. Podniósł wzrok, by jego zielone oczy mogły zdominować oczka Lilii, w takim samym kolorze, gdy dostrzegł w nich... Smutek. Zamarł nagle, widząc to proszące spojrzenie.
Cały czas chciał być bohaterem, prawda? Chciał pomagać innym. Więc, czy bohater wziął by na siebie odpowiedzialność za tę kotkę. Poniósłby trochę jej ciężaru?
Oczywiście, że tak. Ba, prawdziwy bohater nawet by nad tym nie myślał.
W porządku więc. Zlepiona łapa zostanie bohaterem.
— D-dobrze, s-skłamię, a-ale... — spuścił wzrok, znów czując się niepewnie. Liliowa Sadzawka przewróciła oczami. Cóż ten dzieciak kombinuje? Przecież poprosiła go jasno.
— Ale? Proszę cię, Zlepiona Łapo, to dla mnie bardzo, bardzo ważne — mruknęła, patrząc niecierpliwie za siebie, jakby lada moment ktoś miał ich dopaść i siłą zaciągnął ją do leża medyka. Liliowy uśmiechnął się delikatnie. Ta kocica, mimo iż starsza od niego, była dość młoda. Nie zasłużyła na cały ból, jakim los ją obdarzył. A on musiał, koniecznie musiał jej pomóc. To było jego ale.
— A-ale masz do mnie przy-przyjść, jak tylko poczujesz się go-gorzej, jasne? S-spędzam dużo cza-czasu u me-medyków, w-więc na p-pewno ci jakoś po-pomogę. Nie chcę, aby coś ci się stało, j-jasne? — odparł, na tyle stanowczo, na ile umiał. Koteczka otworzyła oczy, najwidoczniej zdziwiona tym, co mówił Zlepiona Łapa. On nie chce? Ale niby czemu? Prawie się nie znali.
— Co? Dlaczego? — zapytała szylkretka. Syn Księżycowego Pyłu westchnął cicho.
— W K-klanie K-klifu jest dużo w-wrednych ko-kotów — mruknął, myśląc o tych wszystkich zgredach i kopiach Lisiej Gwiazdy, których szczerze nie znosił, ale za bardzo się ich bał, aby im to powiedzieć. Chociażby jego ojciec. Lisie łajno, a nie kocur. — A t-ty... Ty wydajesz się w porządku. D-dlatego masz być be-bezpieczna. Z-zgoda? — zadał pytanie, aby się upewnić. Z księżyca na księżyc czuł się trochę pewniej w towarzystwie innych kotów, możliwe, że za zasługą swojej siostry. Dobrze byłoby zawrzeć nowe przyjaźnie z tymi, którzy są w porządku, prawda?
<Liliowa Sadzawko? Wybacz, że tak wolno i krótko, ale chciałam pociągnąć ten wątek przed inwalidztwem Zlepka, a moje lenistwo mi nie dało :x >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz