— Zlepiona Łapo? — chciała powiedzieć, ale zamiast tego z jej pyska wydobył się żałosny jęk.
Spojrzała na ukochanego. Leżał niczym martwy, a część przedniej łapy zawiniętą miał liśćmi. Kotka delikatnie szturchnęła kocura. Przez brak jakiejkolwiek reakcji Sroczy Żar wpadła w jeszcze większą panikę.
Spojrzała na ukochanego. Leżał niczym martwy, a część przedniej łapy zawiniętą miał liśćmi. Kotka delikatnie szturchnęła kocura. Przez brak jakiejkolwiek reakcji Sroczy Żar wpadła w jeszcze większą panikę.
Czy on nie żyje?
— Zlepku! Zlepiona Łapo! — krzyczała mu prosto w ucho, szturchając ukochanego, lecz ten nadal nie dawał znaku życia.
Widząc wchodzącego do legowiska Lśniące Słońce, posłała mu pełne rozpaczy i rozczarowania spojrzenie. Krótkie łapki całe jej drżały z emocji.
— C-czy o-on nie żyje? — wydusiła z siebie w końcu, zerkając nerwowo co chwilę na Zlepka.
Czuła narastającą gulę w gardle. Modliła się w duchu by to wszystko okazało się tylko snem. Bardzo złym snem, z którego zaraz się obudzi i wszystko wróci do normy. Znów pójdą nad plaże i będę się świetnie bawić razem, a później zasną w tuleni w siebie.
— Żyje i będzie żyć, ale raczej już nie zostanie wojownikiem — odpowiedział jej spokojnie brat, kładąc łapę na barku kotki.
Nie będzie już wojownikiem? Ale jak to? Przecież to było jego największe marzenie. Czemu los go tak potraktował? Czemu akurat go? Nic z tego nie rozumiała. Przecież koty nie tracą od tak łap.
— Mogę z nim zostać? — spytała niepewnie kotka, siadając obok liliowego.
Medyk westchnął ciężko i kiwnął łbem. Sroka pośpiesznie położyła się jak najbliżej kocura i wtuliła w ukochanego. Przypomniało jej się jak marzyła, by zasnąć ponownie przy Zlepku za wszelką ceną. Ta jednak okazała się za wysoka.
Od wypadku Zlepionej Łapy minęło już parę wschód słońca. Medycy zapewniali Srokę, że zdrowieje i nic mu nie grozi, lecz ta i tak uparcie spędzała każda wolną chwilę, pilnując Zlepka, pomimo że już dawno powinna siedzieć w kociarni. Jej ciąża przestała być tajemnicą, a pogłoska o gwałcie samotnika rozniosła się po obozie, przez co nie raz czuła spojrzenia na grzbiecie. Jedne współczujące, inne szydercze. Sroka nie przyjmowała się tym i tak całe dnie spędzała u medyków. Nie miała ochoty na zbyt długie wycieczki. Każdego dnia czuła się coraz cięższa, aż podniesienie tyłka z legowiska zaczęło być dla niej prawdziwym wyzwaniem. Chciała już wypluć już te latorośle z siebie i wrócić do normalnego trybu życia.
— Ty nadal tutaj? — spytał z uśmiechem Sokole Skrzydło, podchodząc do kotki z ziołami. — Idź się wyspać, zawołamy ciebie
Już to widzę, pomyślała Sroka. Wczoraj przegapiła okazję rozmowy z Zlepkiem, gdy Lśniący Słońce wraz z ich mamą wyciągnęli ją z legowiska medyka. Kotka rozumiała ich zmartwienie, ale nie mogła sobie pozwolić znów stracić szanse rozmowy z ukochanym. Chciała go o tyle zapytać.
— Dzięki, ale zostanę — burknęła, kładąc łeb na łapach i przesuwając się bliżej niego.
Równomierny oddech Zlepionej Łapy uspokajał kotkę.
— S-sroczko? — usłyszała cichy lekko zachrypnięty głos.
Odwróciła się gwałtownie w stronę Zlepionej Łapy. Widok jak kocur powoli otwiera oczy sprawił, że szybciej zabiło jej serce. Jego zmęczone spojrzenie napotkało się radością w ślipiach kotki. Sroczy Żar wręcz zerwała się z ziemi, by móc w końcu z nim porozmawiać. Jeszcze nigdy nie czuła się tak stęskniona za nim, pomimo że dzień w dzień leżała obok niego. Dni bez Zlepka dłużyły jej się potwornie, wolny czas spędzała głównie na rozmowach z Sokolim Skrzydłem i Lśniącym Słońcem. Ale teraz wszystko w końcu się zmieni. Odzyskała Zlepioną Łapę. Jej dzielnego obrońcę. Czy teraz wreszcie nadejdzie upragniony happy end?
Uśmiechnęła się czule do ukochanego, widząc, jak ten zszokowany wpatruje się w jej brzuch, zamarła. Speszona zakryła go ogonem.
— Zlepku! Zlepiona Łapo! — krzyczała mu prosto w ucho, szturchając ukochanego, lecz ten nadal nie dawał znaku życia.
Widząc wchodzącego do legowiska Lśniące Słońce, posłała mu pełne rozpaczy i rozczarowania spojrzenie. Krótkie łapki całe jej drżały z emocji.
— C-czy o-on nie żyje? — wydusiła z siebie w końcu, zerkając nerwowo co chwilę na Zlepka.
Czuła narastającą gulę w gardle. Modliła się w duchu by to wszystko okazało się tylko snem. Bardzo złym snem, z którego zaraz się obudzi i wszystko wróci do normy. Znów pójdą nad plaże i będę się świetnie bawić razem, a później zasną w tuleni w siebie.
— Żyje i będzie żyć, ale raczej już nie zostanie wojownikiem — odpowiedział jej spokojnie brat, kładąc łapę na barku kotki.
Nie będzie już wojownikiem? Ale jak to? Przecież to było jego największe marzenie. Czemu los go tak potraktował? Czemu akurat go? Nic z tego nie rozumiała. Przecież koty nie tracą od tak łap.
— Mogę z nim zostać? — spytała niepewnie kotka, siadając obok liliowego.
Medyk westchnął ciężko i kiwnął łbem. Sroka pośpiesznie położyła się jak najbliżej kocura i wtuliła w ukochanego. Przypomniało jej się jak marzyła, by zasnąć ponownie przy Zlepku za wszelką ceną. Ta jednak okazała się za wysoka.
***
Od wypadku Zlepionej Łapy minęło już parę wschód słońca. Medycy zapewniali Srokę, że zdrowieje i nic mu nie grozi, lecz ta i tak uparcie spędzała każda wolną chwilę, pilnując Zlepka, pomimo że już dawno powinna siedzieć w kociarni. Jej ciąża przestała być tajemnicą, a pogłoska o gwałcie samotnika rozniosła się po obozie, przez co nie raz czuła spojrzenia na grzbiecie. Jedne współczujące, inne szydercze. Sroka nie przyjmowała się tym i tak całe dnie spędzała u medyków. Nie miała ochoty na zbyt długie wycieczki. Każdego dnia czuła się coraz cięższa, aż podniesienie tyłka z legowiska zaczęło być dla niej prawdziwym wyzwaniem. Chciała już wypluć już te latorośle z siebie i wrócić do normalnego trybu życia.
— Ty nadal tutaj? — spytał z uśmiechem Sokole Skrzydło, podchodząc do kotki z ziołami. — Idź się wyspać, zawołamy ciebie
Już to widzę, pomyślała Sroka. Wczoraj przegapiła okazję rozmowy z Zlepkiem, gdy Lśniący Słońce wraz z ich mamą wyciągnęli ją z legowiska medyka. Kotka rozumiała ich zmartwienie, ale nie mogła sobie pozwolić znów stracić szanse rozmowy z ukochanym. Chciała go o tyle zapytać.
— Dzięki, ale zostanę — burknęła, kładąc łeb na łapach i przesuwając się bliżej niego.
Równomierny oddech Zlepionej Łapy uspokajał kotkę.
— S-sroczko? — usłyszała cichy lekko zachrypnięty głos.
Odwróciła się gwałtownie w stronę Zlepionej Łapy. Widok jak kocur powoli otwiera oczy sprawił, że szybciej zabiło jej serce. Jego zmęczone spojrzenie napotkało się radością w ślipiach kotki. Sroczy Żar wręcz zerwała się z ziemi, by móc w końcu z nim porozmawiać. Jeszcze nigdy nie czuła się tak stęskniona za nim, pomimo że dzień w dzień leżała obok niego. Dni bez Zlepka dłużyły jej się potwornie, wolny czas spędzała głównie na rozmowach z Sokolim Skrzydłem i Lśniącym Słońcem. Ale teraz wszystko w końcu się zmieni. Odzyskała Zlepioną Łapę. Jej dzielnego obrońcę. Czy teraz wreszcie nadejdzie upragniony happy end?
Uśmiechnęła się czule do ukochanego, widząc, jak ten zszokowany wpatruje się w jej brzuch, zamarła. Speszona zakryła go ogonem.
Nie teraz. Później mu powie, że to właśnie on jest ojcem kociąt.
— Jak się czujesz? — spytała, podchodząc bliżej do kocura, który patrzył się w gdzieś głąb legowiska.
— Jakoś — dostała szybką odpowiedź.
— Czyli? — dopytywała Sroka, pochylając się do Zlepionej Łapy i próbując ponownie nawiązać kontakt wzrokowy.
Ten odwrócił się gwałtownie i spuścił wzrok na swoją łapę i część drugiej. Nie rozumiała, czemu tak ucieka przed jej spojrzeniem.
— Nie patrz tak na mnie, jestem brzydki — wymamrotał cicho.
Sroczy Żar poczuła się jakby ktoś jej wrzucił jeża do legowiska. Zdenerwowana wbiła pazury w ziemie. Czy on w ogóle słyszy co mówi? Przecież stracił kawałek łapy, a nie pół sierści. Kotka podniosła delikatnie łapa pysk ukochanego, zmuszając go do spojrzenia jej prosto w oczy.
— Nie prawda i nawet się nie waż się tak mówić — warknęła zdenerwowana, mając nadzieję, że tak do niego dotrze. Że znów zobaczy nieśmiały uśmiech kocurka, za który mogłaby zabijać.
Zlepek mruknął coś pod nosem i odwrócił od niej łeb.
— Idź sobie, jestem zmęczony. — powiedział po chwili.
Sroczy Żar poczuła jak coś w niej pęka. Czy on właśnie ją wygania? Czemu nie cieszy się tak samo na jej widok jak ona na jego? Nie tęsknił za nią? Nie brakowało mu jej? Czyżby myślał, że go zdradziła? Albo porzuciła?
— Jak się czujesz? — spytała, podchodząc bliżej do kocura, który patrzył się w gdzieś głąb legowiska.
— Jakoś — dostała szybką odpowiedź.
— Czyli? — dopytywała Sroka, pochylając się do Zlepionej Łapy i próbując ponownie nawiązać kontakt wzrokowy.
Ten odwrócił się gwałtownie i spuścił wzrok na swoją łapę i część drugiej. Nie rozumiała, czemu tak ucieka przed jej spojrzeniem.
— Nie patrz tak na mnie, jestem brzydki — wymamrotał cicho.
Sroczy Żar poczuła się jakby ktoś jej wrzucił jeża do legowiska. Zdenerwowana wbiła pazury w ziemie. Czy on w ogóle słyszy co mówi? Przecież stracił kawałek łapy, a nie pół sierści. Kotka podniosła delikatnie łapa pysk ukochanego, zmuszając go do spojrzenia jej prosto w oczy.
— Nie prawda i nawet się nie waż się tak mówić — warknęła zdenerwowana, mając nadzieję, że tak do niego dotrze. Że znów zobaczy nieśmiały uśmiech kocurka, za który mogłaby zabijać.
Zlepek mruknął coś pod nosem i odwrócił od niej łeb.
— Idź sobie, jestem zmęczony. — powiedział po chwili.
Sroczy Żar poczuła jak coś w niej pęka. Czy on właśnie ją wygania? Czemu nie cieszy się tak samo na jej widok jak ona na jego? Nie tęsknił za nią? Nie brakowało mu jej? Czyżby myślał, że go zdradziła? Albo porzuciła?
Sroce zabiło szybciej serce.
A co jeśli on jej już nie kocha? Nie, niemożliwe, to nie może być prawda. Chyba?
— Zlepku, naprawdę mam sobie pójść? — spytała, próbując nie zdradzić jakie silne emocje nią targają.
<Zlepku? wybacz jak coś za gniota>
<Zlepku? wybacz jak coś za gniota>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz