Czy on, ten niezdarny, pierdołowaty Zlepek miał kogoś na oku? Czy jego serce biło przy kimś szybciej? Czy chciał komuś imponować i pokazywać, że jeśli chce, potrafi być silny?
Właściwie, to tak i miał nadzieję, że nie był to wybryk jego kochliwej natury. Zlepiona Łapa uśmiechnął się, trochę nieśmiało, chociaż jego brawura wesołego zawadiaki właśnie zniżyła się do poziomu jądra ziemi i próbowała utopić w lawinie gorąca. Och, jak uciec, co zrobić? Zagryzł wargę, po czym spojrzał w kierunku Baraniej Łapy.
— Wiesz co, S-Sroczko, ch-chyba jednak jestem w stanie p-pożartować z Barana, patrz — powoli ruszył w tamtym kierunku, chwiejnym krokiem. To było czyste samobójstwo, jednak wolał zginąć z łapy tego wielkiego, kremowego kocura, niż spalić się ze wstydu przed kotką, na której mu zależało. Tak, to dobre wyjście, Baran go zabije i z głowy. Cóż, przynajmniej tak to sobie teraz tłumaczył, jednak gdyby przeszedł kilka kroków, na nowo zebrałaby się w nim panika. Na jego nieszczęście, pewna cętkowana kocica stanęła łapą na jego ogonie, zatrzymując go gwałtownie.
— O nie, nie, dezerterze ty! Nigdzie nie idziesz, odpowiadaj — burknęła, trochę podirytowana jego zachowaniem. Kocurek zamarł, po czym odwrócił głowę.
— To rozkaz lidera — dodała, a liliowy dostrzegł ten uroczy blask w jej oczach. Weź się w garść, kupo futra. Syn Księżycowego Pyłu wziął głęboki wdech, czując, jak serce podchodzi mu do gardła. W sumie, to może nie będzie tak źle, może to Sroczka zabije go zamiast Barana? Pewnie zrobiłaby to mniej boleśnie, więc czemu nie, zawsze to rozwiązanie.
— N-no wiesz, Sr-Srocza Gwiazdo. — Na jego pyszczku pojawił się nieśmiały, trochę niezręczny i krzywy grymas, który w jego mniemaniu miał przypominać uśmiech. Cóż, powiedzmy sobie szczerze, te jego wymuszone uśmiechy w niezręcznych sytuacjach nigdy nie wyglądały wiarygodnie i chyba nawet on s w to nie wierzył, jednak nie można było mu odmówić starań. — P-powiedziałem ci już, ż-że chciałbym być kiedyś na tyle silny, aby bronić Klanu... I ciebie.
Spojrzał na swoje łapy, zaraz stwierdzając, że to, co powiedział, było co najmniej głupie. Ale właściwie nie ważne, jak by tego nie ujął i tak w jego główce brzmiałoby to okropnie, a wypłynąwszy z jego pyszczka, tylko jeszcze gorzej. Miał tylko nadzieję, że Sroczka go nie wyśmieje, chociaż raczej jej o to nie podejrzewał. Zwyczajnie jego pewność siebie podsuwała mu głupoty na własny temat, jak zwykle.
< Srocza Łapo? Wybacz, że tak krótko ;; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz