Dwoje małych, puchatych kulek już od dłuższego czasu uważnie stąpało po kamieniach w stronę drugiego brzegu. Najmniejsza z duetu - Lukrecja, panicznie obawiała się upadku wprost do wody. Nie sprawiało jej to aż takiej obojętności, jak rudemu kocurowi, który zrobiłby wszystko, aby po prostu już dotrzeć do swojego azylu. Przynajmniej nie było potrzeby obawiać się o brak tematu do rozmów, wszystkie tradycje i historie Klanu Nocy wydawały się różnookiej zanadto wystarczające. Lew opowiadał, ona zaś odwdzięczała mu się potrzebnym zainteresowaniem, które zawsze wchłaniał ogromnymi ilościami powiększając swoje ego. Taki już był i nie należało tego zmieniać. W końcu halo, niby po co Casanova miałby utracić pewność siebie i czuć się mniej charyzmatycznym? Oczywiście było to pytanie retoryczne. I tak żaden kot nie potrafił na nie odpowiedzieć.
Trwało to, aż do momentu, gdy czarna gapa postawiła łapkę w złym miejscu i rudzielec musiał ją wyciągać z cieczy.
***
Gdy wycieńczona perska wraz ze swoim towarzyszem znalazła się już przy wejściu do obozu, postanowiła na chwilę przycupnąć i przemyśleć parę spraw.
- A więc.. Co teraz? - Zapytała swoim charakterystycznym, łagodnym głosem, malucha ze zmierzwionym futrem.
- Aaa, no weź! Myślałem, że słuchałaś moich wspaniałych opowieści.. Rzecz jasna wybierzemy się do naszej liderki, a ona zajmie się resztą. - Odpowiedział jej Lewek.
- Czy aby na pewno.. No wiesz, czy mnie zechce? - Zlękła się karłowata.
- Nie panikuj, nie tobie jedynej udziela pomocy. - Jak zwykle obojętnym tonem głosu, zielonooki kot oderwał nową znajomą od obaw.
Nie zwlekając pokierowali się w głąb obozu, który zewsząd otoczony był kolcolistem. W oczy wrzucały się wyraźne rysy sylwetek, dużych czy małych sierściuchów dzielących języki w cieniu, pod drzewami. Wydawały się nie zauważyć nowej nieznajomej, prócz jednej, wielkiej, niebieskiej, pręgowanej i okropnie w pozytywnym tego słowa znaczeniu umięśnionej kotki. Zainteresowała się całą sytuacją z dziwnym niepokojem, lecz nie wydawała się źle nastawiona w stosunku do intruza, jakby było to dla niej normalne, naturalne.
- Spieniona Falo! Chcemy rozmawiać ze Żwirową Gwiazdą. - Miauknął w pośpiechu Lwia Łapa.
Zastępca przywódcy Klanu Nocy miała świadomość powagi sytuacji. Ostatni raz zmierzyła wzrokiem pycią orkę i bez słowa wykonała długie susy wzdłuż opadającego na powierzchnię terenu klanu, pnia. Lukrecja nie musiała się niecierpliwić, iż nie trwało to długo i za krótką chwilę Spieniona wróciła z dobrą nowiną.
- Przywódczyni chce Was widzieć w swoim legowisku. Nie każcie jej długo czekać. - Dodała odchodząc.
Perska znów musiała podążać za swoim wybawicielem. Ciągnał ją w to samo miejsce, z którego przed chwilą wyskoczył poprzedni rozmówca.
- Dziwnie się dzisiaj zachowuje.. Nie postanowiła nawet nazwać nas mysimi bobkami. - Mruknął coś do siebie energiczny kocur zanim jeszcze znaleźli się przy legowisku Żwirowej Gwiazdy, bądź jak kto chciał - Ścieżki.
Dymna momentalnie zwęszyła zapach nowej. Odwróciła zgrabnie najpierw głowę w stronę dwójki kilku księżycowych, a następnie zdając sobie świadomość z tego, że goście już przybili, przemówiła:
- Czekam na wyjaśnienia Lwia Łapo. Kim ona jest? Czuję od niej strach taki sam, jak od kota dwunożnych. - Parsknęła szylkretowa.
- To Lukrecja! Uciekła przy pierwszej lepszej okazji od dwunożnych, w stronę lasu. Potem znalazła się zagłodzona na naszym terytorium, a ja oczywiście odmówiłem sobie posiłek i ją uratowałem! - Wypiął się dumnie pręgowany, jednak Żwirowa postanowiła jedynie pokiwać z dezaprobatą głową.
- Liczy się dobro ogółu, nie pojedyńczego kota, pamiętaj o tym. Jesteś jeszcze młody, więc przymrużę oko na twoje przewinienie. A teraz zostaw nas same i zmykaj do Łzawego Tańca, szuka Cię. - Spokojnie odrzekła liderka.
Zdezorientowana czarnuszka popadła w zakłopotanie widząc, że jedyna osoba, której jako tako się nie boi, odchodzi.
Skierowała swój wzrok w ziemię, a słysząc ciężkie westchnienie kotki, która miała ją osądzać, wystraszona poczęła tupać na przemian przednimi łapami.
Istota siedząca przed nią, wydawała się jej bardzo konsekwentna.
- Przestań. - Wydała polecenie Żwirowa, która zdawała się popadać w ogromną irytację spowodowaną powtarzającymi się dzwiękami odbijania stóp od podłoża. - Chyba nie chcesz ukazywać swojej słabości? - Dogryzła jej.
Niestety takie teksty nie nadawały się do rozmowy z oszołomioną damulką. Ba, wręcz nasilały jej poczucie niebezpieczeństwa.
Głowa Klanu Nocy musiała to wyczuć, więc postanowiła nieco przystopować, a zarazem stać się łagodniejszą.
- A więc mieszkałaś z dwunożnymi prawda? - Zapytała.
Perska widocznie spokojniejsza dała jej twierdzący znak przytaknięciem.
- Rozumiem, to bardzo odważne uciec i żyć samodzielnie w takim ogromnym lesie. Jednakże to nie dla takiej kruszynki jak ty, umrzesz tutaj nie potrafiąc złowić nawet myszy. Musisz stać się silniejsza, rozumiesz o co mi chodzi? - Konkretnie podpowiedziała przywódczyni.
- Nie do końca.. - Odparła jej słuchaczka odwracając swoje dwukolorowe ślepia w inną stronę.
- Właśnie zasugerowałam Ci to, że najlepszym wyjściem z twej nędznej sytuacji, byłoby dołączenie do nas. Zapewne ten rudzik, który cię tutaj przyprowadził, małe co nieco zdążył już tobie wyjaśnić. Księżyce mijają, Klan Gwiazdy milczy, a mroczne czasy nadchodzą.. - Kocica dziwnie wpatrzyła się w oczy imienniczki rośliny bylnej. - Ale nie należy panikować, będzie Ci tutaj dobrze, coś za coś. Ty nam będziesz pomagać, my tobie, to chyba dobra propozycja? - Wyrwała się z transu.
Hodowlana poczuła się całkiem dobrze, przestała już odczuwać niechęć do swojej rozmówczyni.
- Mam już nawet dla Ciebie odpowiednie imię, rozważ to. - Dodała.
Lukrecja przez chwilę oniemiała. Poczuła się jakby ktoś z niej zażartował, więc w jednym momencie nagle stała się bardzo arogancka..
- Inne imię? Czy to jakaś kpina? nazywam się Lukrecja! L - u - k - r - e - c - j - a, to jest moje imię! Mam gdzieś te Wasze wszystkie tradycje, ja się z nim urodziłam, to cała ja, przeszłości nie można wymazać! Jeżeli chcecie mnie przyjąć, musicie je zaakceptować.
Dymna czarniuszka poczuła jak narasta w niej samej złość. Ktoś piętnuje jej tradycje? Obraża wszystkie lata klanu? O nie, nie, nie. Na pewno nie ma do tego prawa zwykła kotka, która przychodzi znikąd, a co najważniejsze pochodzi od dwunożnych! Jeszcze nigdy dotąd nie miała okazji rozmawiać z takim bezczelnym zwierzęciem. Wiedziała, że jeżeli Lukrecja zaraz nie przestanie, powie coś nieodpowiedniego. Postanowiła więc, iż się wyciszy.. Nie mogła jednak tego tak zostawić.
- Uważaj na swoje słowa, to ja tutaj wyznaczam porządek i musisz się do wszystkiego dostosować. Nie pasuje Ci ceremonia mianowania i zmiana imienia? Proszę bardzo, droga wolna, ale pamiętaj - idziesz na pewną śmierć. Inne klany mogą nie być takie pobłażliwe. Pokorą zyskasz więcej niż nadmierną pewnością siebie, obyś zapamiętała moje słowa na długo. - Żwirka zainicjowała jej lekcję manier.
- A więc.. Co teraz? - Zapytała swoim charakterystycznym, łagodnym głosem, malucha ze zmierzwionym futrem.
- Aaa, no weź! Myślałem, że słuchałaś moich wspaniałych opowieści.. Rzecz jasna wybierzemy się do naszej liderki, a ona zajmie się resztą. - Odpowiedział jej Lewek.
- Czy aby na pewno.. No wiesz, czy mnie zechce? - Zlękła się karłowata.
- Nie panikuj, nie tobie jedynej udziela pomocy. - Jak zwykle obojętnym tonem głosu, zielonooki kot oderwał nową znajomą od obaw.
Nie zwlekając pokierowali się w głąb obozu, który zewsząd otoczony był kolcolistem. W oczy wrzucały się wyraźne rysy sylwetek, dużych czy małych sierściuchów dzielących języki w cieniu, pod drzewami. Wydawały się nie zauważyć nowej nieznajomej, prócz jednej, wielkiej, niebieskiej, pręgowanej i okropnie w pozytywnym tego słowa znaczeniu umięśnionej kotki. Zainteresowała się całą sytuacją z dziwnym niepokojem, lecz nie wydawała się źle nastawiona w stosunku do intruza, jakby było to dla niej normalne, naturalne.
- Spieniona Falo! Chcemy rozmawiać ze Żwirową Gwiazdą. - Miauknął w pośpiechu Lwia Łapa.
Zastępca przywódcy Klanu Nocy miała świadomość powagi sytuacji. Ostatni raz zmierzyła wzrokiem pycią orkę i bez słowa wykonała długie susy wzdłuż opadającego na powierzchnię terenu klanu, pnia. Lukrecja nie musiała się niecierpliwić, iż nie trwało to długo i za krótką chwilę Spieniona wróciła z dobrą nowiną.
- Przywódczyni chce Was widzieć w swoim legowisku. Nie każcie jej długo czekać. - Dodała odchodząc.
Perska znów musiała podążać za swoim wybawicielem. Ciągnał ją w to samo miejsce, z którego przed chwilą wyskoczył poprzedni rozmówca.
- Dziwnie się dzisiaj zachowuje.. Nie postanowiła nawet nazwać nas mysimi bobkami. - Mruknął coś do siebie energiczny kocur zanim jeszcze znaleźli się przy legowisku Żwirowej Gwiazdy, bądź jak kto chciał - Ścieżki.
Dymna momentalnie zwęszyła zapach nowej. Odwróciła zgrabnie najpierw głowę w stronę dwójki kilku księżycowych, a następnie zdając sobie świadomość z tego, że goście już przybili, przemówiła:
- Czekam na wyjaśnienia Lwia Łapo. Kim ona jest? Czuję od niej strach taki sam, jak od kota dwunożnych. - Parsknęła szylkretowa.
- To Lukrecja! Uciekła przy pierwszej lepszej okazji od dwunożnych, w stronę lasu. Potem znalazła się zagłodzona na naszym terytorium, a ja oczywiście odmówiłem sobie posiłek i ją uratowałem! - Wypiął się dumnie pręgowany, jednak Żwirowa postanowiła jedynie pokiwać z dezaprobatą głową.
- Liczy się dobro ogółu, nie pojedyńczego kota, pamiętaj o tym. Jesteś jeszcze młody, więc przymrużę oko na twoje przewinienie. A teraz zostaw nas same i zmykaj do Łzawego Tańca, szuka Cię. - Spokojnie odrzekła liderka.
Zdezorientowana czarnuszka popadła w zakłopotanie widząc, że jedyna osoba, której jako tako się nie boi, odchodzi.
Skierowała swój wzrok w ziemię, a słysząc ciężkie westchnienie kotki, która miała ją osądzać, wystraszona poczęła tupać na przemian przednimi łapami.
Istota siedząca przed nią, wydawała się jej bardzo konsekwentna.
- Przestań. - Wydała polecenie Żwirowa, która zdawała się popadać w ogromną irytację spowodowaną powtarzającymi się dzwiękami odbijania stóp od podłoża. - Chyba nie chcesz ukazywać swojej słabości? - Dogryzła jej.
Niestety takie teksty nie nadawały się do rozmowy z oszołomioną damulką. Ba, wręcz nasilały jej poczucie niebezpieczeństwa.
Głowa Klanu Nocy musiała to wyczuć, więc postanowiła nieco przystopować, a zarazem stać się łagodniejszą.
- A więc mieszkałaś z dwunożnymi prawda? - Zapytała.
Perska widocznie spokojniejsza dała jej twierdzący znak przytaknięciem.
- Rozumiem, to bardzo odważne uciec i żyć samodzielnie w takim ogromnym lesie. Jednakże to nie dla takiej kruszynki jak ty, umrzesz tutaj nie potrafiąc złowić nawet myszy. Musisz stać się silniejsza, rozumiesz o co mi chodzi? - Konkretnie podpowiedziała przywódczyni.
- Nie do końca.. - Odparła jej słuchaczka odwracając swoje dwukolorowe ślepia w inną stronę.
- Właśnie zasugerowałam Ci to, że najlepszym wyjściem z twej nędznej sytuacji, byłoby dołączenie do nas. Zapewne ten rudzik, który cię tutaj przyprowadził, małe co nieco zdążył już tobie wyjaśnić. Księżyce mijają, Klan Gwiazdy milczy, a mroczne czasy nadchodzą.. - Kocica dziwnie wpatrzyła się w oczy imienniczki rośliny bylnej. - Ale nie należy panikować, będzie Ci tutaj dobrze, coś za coś. Ty nam będziesz pomagać, my tobie, to chyba dobra propozycja? - Wyrwała się z transu.
Hodowlana poczuła się całkiem dobrze, przestała już odczuwać niechęć do swojej rozmówczyni.
- Mam już nawet dla Ciebie odpowiednie imię, rozważ to. - Dodała.
Lukrecja przez chwilę oniemiała. Poczuła się jakby ktoś z niej zażartował, więc w jednym momencie nagle stała się bardzo arogancka..
- Inne imię? Czy to jakaś kpina? nazywam się Lukrecja! L - u - k - r - e - c - j - a, to jest moje imię! Mam gdzieś te Wasze wszystkie tradycje, ja się z nim urodziłam, to cała ja, przeszłości nie można wymazać! Jeżeli chcecie mnie przyjąć, musicie je zaakceptować.
Dymna czarniuszka poczuła jak narasta w niej samej złość. Ktoś piętnuje jej tradycje? Obraża wszystkie lata klanu? O nie, nie, nie. Na pewno nie ma do tego prawa zwykła kotka, która przychodzi znikąd, a co najważniejsze pochodzi od dwunożnych! Jeszcze nigdy dotąd nie miała okazji rozmawiać z takim bezczelnym zwierzęciem. Wiedziała, że jeżeli Lukrecja zaraz nie przestanie, powie coś nieodpowiedniego. Postanowiła więc, iż się wyciszy.. Nie mogła jednak tego tak zostawić.
- Uważaj na swoje słowa, to ja tutaj wyznaczam porządek i musisz się do wszystkiego dostosować. Nie pasuje Ci ceremonia mianowania i zmiana imienia? Proszę bardzo, droga wolna, ale pamiętaj - idziesz na pewną śmierć. Inne klany mogą nie być takie pobłażliwe. Pokorą zyskasz więcej niż nadmierną pewnością siebie, obyś zapamiętała moje słowa na długo. - Żwirka zainicjowała jej lekcję manier.
***
I tak oto Lukrecja, a raczej Słodka Łapa (która w gwoli ścisłości wciąż czuła się Lukrecją i trudno było jej się przyzwyczaić do nowego imienia oraz środowiska) leżała usadowiona na trawie pod drzewem nieopodal kolcolistu, gdzie było wejście do miejsca wypoczynku uczniów. Dogadywała się z innymi całkiem w porządku, a może raczej w ogóle z nimi nie rozmawiała ustanawiając dystans, zapewniający jej brak konfliktów. Czasami jedynie droczyła się lub konwersowała o mniej ważnych tematach z Lewkiem, któremu ufała najbardziej. Inne, dojrzalsze koty prawie w ogóle nie zwracały na nią uwagi. Mała orka nie miała o to żalu, rozumiała, że w klanie są ważniejsze sprawy niż nowa uczennica i większość osób jest zajęta, czy to naprawianiem niedoskonałości przy wejściu do obozu, polowaniem albo leczeniem innych. Nie ranił jej fakt braku wzbudzania fascynacji, lecz momentami była naprawdę sfrustrowana i znudzona.
Dlatego znalazła się w takim miejscu, zdala od innych, gdzie spokojnie mogła pomyśleć nad kilkoma sprawami. Zmrużyła powieki i oddała się w pełni pieścić wiatru, jak za czasów jej pierwszych biegów. Wracała myślami do swojej ceremonii mianowania na ucznia. Stało się to już dwa księżyce temu, gdy Żwirowa Gwiazda zwołała spotkanie klanu, a ona musiała przysięgać mu wierność. Wtedy też została przydzielona jej mentorka - Żmijowy Język, która również była powodem lenienia się pod drzewem. Żmija ostatnimi czasy próbowała nauczyć jej podstawowych zasad polowania. Jednakże Słodkiej Łapie za bardzo to nie wychodziło, a że menorka perski miała cięty język i za każdym razem postanawiała skomentować poczynania swojej uczennicy, to dochodziło do konfliktów. Oboje ustaliły, że dziesiejszy dzień im nie sprzyja i muszą od siebie odpocząć. Tak więc czarnuszka zastanawiała się, czy jej wybór dotyczący członkostwa w klanie był odpowiedni. Z jednej strony wiedziała, że nie ma innego wyjścia, ponieważ sama zdana na pastwę losu sobie nie poradzi, nauczona przykrymi doświadczeniami, ale uważała również, że nie nadaje się do bycia wojownikiem i uczestnictwa w aktywnym życiu klanowym. Bezradnie wpatrywała się w chmury, czekając beznadziejnie na odnalezienie swojego powołania, które według jej opinii, dla niej nie istniało. Niektórzy po prostu nadają się do niczego.
Dlatego znalazła się w takim miejscu, zdala od innych, gdzie spokojnie mogła pomyśleć nad kilkoma sprawami. Zmrużyła powieki i oddała się w pełni pieścić wiatru, jak za czasów jej pierwszych biegów. Wracała myślami do swojej ceremonii mianowania na ucznia. Stało się to już dwa księżyce temu, gdy Żwirowa Gwiazda zwołała spotkanie klanu, a ona musiała przysięgać mu wierność. Wtedy też została przydzielona jej mentorka - Żmijowy Język, która również była powodem lenienia się pod drzewem. Żmija ostatnimi czasy próbowała nauczyć jej podstawowych zasad polowania. Jednakże Słodkiej Łapie za bardzo to nie wychodziło, a że menorka perski miała cięty język i za każdym razem postanawiała skomentować poczynania swojej uczennicy, to dochodziło do konfliktów. Oboje ustaliły, że dziesiejszy dzień im nie sprzyja i muszą od siebie odpocząć. Tak więc czarnuszka zastanawiała się, czy jej wybór dotyczący członkostwa w klanie był odpowiedni. Z jednej strony wiedziała, że nie ma innego wyjścia, ponieważ sama zdana na pastwę losu sobie nie poradzi, nauczona przykrymi doświadczeniami, ale uważała również, że nie nadaje się do bycia wojownikiem i uczestnictwa w aktywnym życiu klanowym. Bezradnie wpatrywała się w chmury, czekając beznadziejnie na odnalezienie swojego powołania, które według jej opinii, dla niej nie istniało. Niektórzy po prostu nadają się do niczego.
<Ktoś z Klanu Nocy? Nie jest to koniecznie, aczkolwiek jeśli ktoś chce, to możemy poprowadzić jakąś akcję ;3>
Mogę odpisać Niedźwiadkiem
OdpowiedzUsuńSupi, Słodka będzie miała okazję poznać brata Lewka.
Usuń