– Jak nie chcesz mi powiedzieć, to ja cię już nie lubię! Nie lubię cię! I jesteś głupia i w ogóle! – krzyknęła ze złością, nie zapominając o wysunięciu języka na pełną długość, po czym, głośno tupiąc małymi łapkami, odbiegła. Bynajmniej nie w kierunku żłobka. O nie, skoro pierwszy plan tej wściekłej kulki zawiódł, to czas na drugi. A on polegał na uzyskaniu informacji u źródła, czyli, jak sobie go Owocek określiła, “ważnego pana”.
Z początku nikt nie zwrócił uwagi na naburmuszonego kociaka pędzącego w stronę legowiska lidera, a kiedy ktoś zorientował się i krzyknął, buraska wpadała już na pełnej prędkości prosto do mieszczącej się pod konarem jamki.
– Panie Borowa Gwiazdooooo! – zawołała, ledwie wyhamowując tuż przed zdziwionym przywódcą i wybudzając go tym samym z drzemki, w którą właśnie zapadł. – O co chodzi z jakimiś nowymi imionami i wojownikami? Dlaczego dał pan Cętce jakiegoś Liścia? Wszystko się przez pana pokićkało! Teraz albo się do mnie nie odzywa, albo mówi, że dowiem się jutro, a ja chcę…
– Przepraszam, Borsucza Gwiazdo – ukłoniła się z zakłopotaniem szylkretowa kotka, zatykając Owockowi pyszczek ogonem. Kociak pufnął z oburzeniem, ale nie mógł usunąć nałożonej nań po raz kolejny blokady. – Musiała uciec ze żłobka.
– Nic się nie stało, Wróblowy Śpiewie – to było ostatnie, co dane było koteczce usłyszeć w legowsiku lidera przed tym, jak została podniesiona za kark i wyprowadzona na zewnątrz.
– To nie fair! – jęknęła głośno, kiedy tylko puszyste futerko przestało łaskotać ją w podniebienie. – Wszyscy mnie ignorujecie! To jakaś tajemnica, czy co? A nawet jeśli to sekret, ja i tak chcę się dowiedzieć!
Zewsząd rozległy się poirytowane pomruki kotów, których odpoczynek został przerwany przez krzyki buraski. Nie straciła ona jednak rezonu, nawet po “To znowu ten bobek tak się drze?” czy “Mówiłem, że nic dobrego z nich nie wyrośnie”.
– I dowiesz się, kochanie – uspokoiła kulkę futra szylkretka, odłożywszy ją na miękkie posłanie w żłobku. Serce jej się krajało, kiedy patrzyła na smutną minkę kociaka okrutnie potraktowanego przez los, która wykwitła na pyszczku małej, ale dobrze wiedziała, że jeżeli odpowie na choćby jedno jej pytanie, pociągnie ono za sobą lawinę kolejnych, a rozochoconego kociaka nie będzie już tak łatwo ułożyć do snu. – Ale teraz wszyscy są zmęczeni. Popatrz, nawet twoja siostrzyczka już śpi… Komuś może się coś pomylić, a chyba nie chcesz, żeby ktoś przypadkiem powiedział ci nieprawdę, nie? Za to jutro powiem ci wszystko, co będziesz chciała.
– Ale… – zająknęła się Owocek. Nie chciała tak łatwo odpuszczać, ale wizja otrzymania nieprawdziwych informacji, którą roztoczyła przed nią starsza kotka, nie wyglądała zachęcająco. – Ale co, jak ja chcę, żeby to Cętkowany Liść mi powiedziała?
– Hm, w takim razie musisz ją jutro ładnie poprosić. Ale jeżeli gdyby nawet się nie zgodziła, to pamiętaj, że zawsze masz mnie! A teraz śpij już, bo nie będziesz miała siły, żeby jutro słuchać.
– E tam, ja zawsze mam siłę! Nawet za dużo! – pochwaliła się koteczka, ale posłusznie zwinęła się w kłębuszek, na wypadek, gdyby słowa kotki mogły się ziścić. – No, dobrze… Dobranoc!
– Dobranoc – odpowiedziała ciepło wojowniczka i opuściła żłobek.
Mała ziewnęła. Mimo tego, co mówiła, była jedynie kociakiem, który jak każdy inny potrzebował jeszcze wiele snu. Przewracała się jeszcze chwilę z boku na bok, po czym zapadła w długi, spokojny sen, pełen wirujących liści, puchatych ogonów i drzemiących Borsuczych Gwiazd.
* * *
– Po prostu. Nie spałam całą noc, bo musiałam pilnować obozu. Owocku, przesuń się wreszcie! Mam cię stratować? – spytała poirytowana wojowniczka, kiedy kocię po raz kolejny zatarasowało jej swoim całkiem sporym ciałkiem wejście do legowiska wojowników. Możliwe, że dałoby się jakoś nad nim przedostać, gdyby nie to, że nieustannie wierciło się i podskakiwało, przez co wyminięcie go w ten sposób bez zrobienie mu krzywdy stawało się niemożliwe.
– To po co go pilnowałaś? Wróblowy Śpiew powiedziała mi wczoraj, że mam spać, żeby mieć siłę. I widzisz? Mam! A ty co? Dorośli zawsze mówią, co mamy robić, a potem sami robią kompletnie co innego! To jest ta… hi...hipotacja, czy coś… – Owocek potrząsnęła głową, próbując tym gestem cofnąć swoją nieudaną próbę wypowiedzenia trudnego słówka. – Teraz już się nie wymigasz! Masz mi wszystko opowiedzieć!
<Cętka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz