- Cętkowany Liściu, oprowadzisz ich? – spytał Borsucza Gwiazda. Była uczennica Turkawki skinęła łbem i na sztywnych łapach wymaszerowała. Cóż tu więcej powiedzieć oprócz faktu, że przechadzka z tą zaskakującą parą nie wydawała się dosyć przyjemna? Może to, że bura kotka skakała z nogi na nogę weselsza od całej hordy skowronków? Nie ważne, rozkaz to rozkaz. Klanowicze dziwnie spoglądali na trzy koty, ale żaden z nich nie sprzeciwił się. Przecież wyszli z legowiska lidera, a to coś jednak znaczy. Mimo wszystko córka Burki czuła się bardzo niepewnie w obliczu szeptów, które niestety nastąpiły. Cętka mogła sobie teraz tylko wyobrażać o czym gadają pobratymcy. Najpewniej o znajdzie, która przyprowadza potem ze sobą „pieszczoszki dwunogów”. Wojowniczka pocieszała się przynajmniej, że w tych ciężkich czasach załatwiła dodatkowe osiem łap do pomocy.
- Jak się nazywacie? – powiedziała przełykając ślinę. W tym momencie kilka pysków obróciło się w ich stronę, aby usłyszeć odpowiedź. To wszystko wyglądało zupełnie inaczej niż pierwsze spotkanie buraski z klanem Wilka. Wtedy starała się zrobić dobre wrażenie, a teraz jej klan był w niebezpieczeństwie i kocica czuła jakby wszystko leżało na jej barkach. Cała ta wojna, która mogła się rozpocząć i ten upiorny nastrój. Chociaż dobrze wiedziała, że tak nie jest i w zasadzie jest tylko wojowniczką, która najwyżej może spróbować ochronić swój klan przed atakiem albo go wspomóc, a nie zatrzymać rosnący konflikt. Właściwie to skąd te wrogie nastawienie wynikło? Dlaczego klan Klifu jest do nich tak agresywnie nastawiony? Chyba i oni tego nie wiedzą…
- Ja jestem Pierzynka! – wykrzyknęła koteczka. Cętkowany Liść skrzywiła się lekko. To aż niemożliwe, że była kiedyś taką wkurzającą i tryskającą energią kulą szczęścia.
- A ty? – spytała buraska chcąc przekrzyczeć radosną tygryskę.
- Buck – odpowiedział krótko kocur nawet nie zaszczycając jej swoim spojrzeniem. Klanowiczka skinęła i z grobową miną zaprowadziła ich do pierwszego punktu. Legowiska uczniów. Pewnie spędzą tu jeszcze parę dobrych księżycy… zanim koty im zaufają i Borsuk ich mianuje.
- Tu śpią terminatorzy – miauknęła nie owijając w bawełnę. Pierzynka skoczyła w stronę posłań z mchu i wzionęła ich zapach. Bardzo dziwne zachowanie, ale okeeej – pomyślała wojowniczka podnosząc brew. Buck za to wydał się ulepiony ze skały i w żaden sposób nie zareagował na zachowanie tamtej. Była uczennica Świerku machnęła szybko ogonem zapraszając gości dalej. Mała koteczka z płonącymi z ekscytacji oczami pobiegła za nią. Za to czarny kocur ograniczył się do wolnego marszu obserwując uważnie wszystkie koty i miejsca na jakie natknęły się jego złote ślepia. Cętkowany Liść potruchtała dalej dorównując mniejszej. Następnie koty zwiedziły legowisko starszyzny, wojowników i kilka innych miejsc.
- No i to tyle – powiedziała przewodniczka znużonym głosem obserwując nadal tryskającą energią Pierzynkę. W tym małym ciele było tyle mocy, że gdyby Płonący Grzbiet miał kiedyś wybrać swojego zastępcę z pewnością skłoniłby się bardziej do niej niż do Cętki. Nikt nie zagoni klanowiczów do walki ziewając. No dobrze. Podczas bitwy zachowała się ona zupełnie inaczej, ale to nie zmienia faktu, że teraz nie przedstawiała pełnej życia i skorej do walki za swój klan wojowniczki.
- Zaraz wrócę – powiedział Buck patrząc na swoją towarzyszkę. Tygryska jakby nie zwracając uwagi na wypowiedziane zdania od razu znikła z pola widzenia dwóch kotów. Samotnik skierował się do legowiska przywódcy jakby zupełnie zapominając o cętkowanej. Kocica prychnęła na takie zachowanie, ale nawet tym gestem nie wywołała reakcji u czarnego. Ten za chwilę zniknął w ciemnościach ogromnego pnia. Córka Burki z ciekawością zbliżyła się do miejsca spoczynku lidera i przytknęła ucho do kory. Na jej nieszczęście dźwięki były przytłumione i trudno było coś zrozumieć. Cętkowany Liść machnęła ogonem zdenerwowana.
<Wilcza Łapo? Sorry, że tak długo, możesz zrobić Time-skip>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz