Wyruszyliśmy na polowanie. Liderka szła przodem, milcząc. Ja w głowie jednak powtarzałem sobie wszystkie informacje, jakie wiedziałem o polowaniu. Zwłaszcza teraz, gdy mogę upolować takiego ogromnego zająca, by bura mnie pochwaliła!
Dotarliśmy na miejsce, liderka powtórzyła mi formułę, która zapisała mi się w pamięci. Przykucnąłem, kierując swoje kroki ku królikowi, który wykicał z norki. Czułem jego zapach, a krew w moich żyłach wręcz wrzała. To ten moment!
Wtem zając położył uszy po sobie i z paniką uciekł do norki, nie zauważając mnie. Wyprostowałem się, wodząc za nim wzrokiem, co jest?
- Uciekaj! - Usłyszałem wrzask Ciernistej, a zaraz po nim ogarnął mnie dreszcz. Zmroził krew w żyłach i sprawił, iż nie byłem w stanie ruszyć nawet ogonem. Spojrzałem nań na borsuka, który jednym susem dopadł mnie. Byłem jak sparaliżowany, ogromny zwierz szarpnął moją łapę, oraz ogon. Targał nimi, dopóty dopóki ciemna kotka nie wbiła w niego pazurów. Odrzuciło ich oboje, jednak zwierz natychmiast się podniósł i ruszył na liderkę, która otrząsnąwszy się, odparła jeden z jego ataków. Cofnąłem się, upadając na pysk. Moja łapa była zakrwawiona jednak nie to było ważne! Muszę biec po pomoc!
- Proszę... - Mruknąłem drżącym głosem, kulejąc w stronę obozu - wytrzymaj...
Potrząsnąłem głową, czując strach i ból. Stawiałem łapę za łapą, a piski oraz przeraźliwe miauczenie, szarpanie stopniowo zanikało. Poczułem w oczach łzy, gdy tylko dotarłem do obozu, natychmiast przetarłem je. Zostawiłem za sobą krwisty szlak, dobrze, będę wiedział którędy tam wracać.
Szybkim krokiem, skacząc na trzech łapach ruszyłem do medyka. Zajmował się kimś, jednak musiałem mu przerwać.
- Burzowe Serce! - Wrzasnąłem, stając w wejściu do legowiska, mając w oczach łzy. - S-szybko!
Podbiegł do mnie, a wiedziona hałasami, wyszła również Brzoskwiniowa Gałązka.
- Co ci jest?! - Medyk dopadł mojej łapy, którą z bólem odsunąłem.
- C-Ciernista! Liderka! B-borsuk, biegnij! - Piszczałem, wskazując chaotycznie drogę usłaną kroplami krwi, którą przybiegłem. - Biegnij!
Rzucił się w tamtym kierunku, zwołując również Orlego Trzepota, Ziołowy Nos i Kręciołka. Brzoskwiniowa Gałązka dotknęła mojego pyszczka i pobiegła za nimi. Upadłem, zaczynając gorączkowo wylizysać swoją łapę. Krew przestawała lecieć, gdy po chwili podeszła do mnie Sosnowa Kora wraz z Fiołkową Bryzą.
- Mokra Łapo! Co ci się stało?! - Zaniepokoiła się moja przybrana mama.
- Nie czas...na to. - Sapnąłem, ruszając ponownie w kierunku, gdzie zostawiłem liderkę samą z borsukiem. Oh aby zdążyli!
Kocice pobiegły za mną, przestając pytać. Moja panika w oczach zdradziła im, że to nie są przelewki!
Gdy dotarliśmy, do moich uszu dobiegł zamglony dźwięk szlochu, przeraźliwego pisku oraz nawoływania Burzowego Serca, który pochylał się nad... kępą brązowego futra.
- Oh...Nie! - Pisnąłem, chcąc podbiec do nich, jednak stanąłem, jakby zatrzymany przez łańcuch. Coś nie pozwalało mi tam podejść.
Fiołkowa Bryza drżącym krokiem zbliżyła się, natychmiast zalewając się łzami, a pyszczek chowając w futro partnera. Sosnowa Kora tknęła mnie łapą, a po jej pyszczku również spłynęła słona ciecz.
Zawiał wiatr, który zaniósł zapach krwi i długiej, głębokiej żałoby po całym terenie Klanu Burzy. Właśnie dziś, poległa nasza droga liderka. Przymknąłem oczy, z których poleciały łzy, nigdy jej już nie zobaczę? Nie zadam pytania, nie wysłucham rad... A jak musi się czuć Brzoskwiniowa Gałązka...
Mijały długie uderzenia serca, gdy wiatr zawiał mocniej, a ja spojrzałem w niebo, które powoli odsłaniało Srebrną Skórkę. Zapewne tam poszła teraz dusza Ciernistej Gwiazdy, by po wsze czasy czuwać nad klanem.
~•~
Następnego dnia, po nocnym czuwaniu nad właściwie resztkami rozszarpanego ciała liderki, Orli Trzepot z gorzkim sercem wziął je w zęby, by wraz z innymi kotami zanieść ją na miejsce pochówku. Wszyscy wojownicy, starszyzna i uczniowie nie odezwali się, póki tamci nie zniknęli z pola widzenia. Moja łapa została posmarowana maścią. W całym klanie unosił się ten ciężki zapach i jeszcze cięższa atmosfera. Gdybym mógł, zapytałbym Ciernistą o ostatnią rzecz.
Dotarliśmy na miejsce, liderka powtórzyła mi formułę, która zapisała mi się w pamięci. Przykucnąłem, kierując swoje kroki ku królikowi, który wykicał z norki. Czułem jego zapach, a krew w moich żyłach wręcz wrzała. To ten moment!
Wtem zając położył uszy po sobie i z paniką uciekł do norki, nie zauważając mnie. Wyprostowałem się, wodząc za nim wzrokiem, co jest?
- Uciekaj! - Usłyszałem wrzask Ciernistej, a zaraz po nim ogarnął mnie dreszcz. Zmroził krew w żyłach i sprawił, iż nie byłem w stanie ruszyć nawet ogonem. Spojrzałem nań na borsuka, który jednym susem dopadł mnie. Byłem jak sparaliżowany, ogromny zwierz szarpnął moją łapę, oraz ogon. Targał nimi, dopóty dopóki ciemna kotka nie wbiła w niego pazurów. Odrzuciło ich oboje, jednak zwierz natychmiast się podniósł i ruszył na liderkę, która otrząsnąwszy się, odparła jeden z jego ataków. Cofnąłem się, upadając na pysk. Moja łapa była zakrwawiona jednak nie to było ważne! Muszę biec po pomoc!
- Proszę... - Mruknąłem drżącym głosem, kulejąc w stronę obozu - wytrzymaj...
Potrząsnąłem głową, czując strach i ból. Stawiałem łapę za łapą, a piski oraz przeraźliwe miauczenie, szarpanie stopniowo zanikało. Poczułem w oczach łzy, gdy tylko dotarłem do obozu, natychmiast przetarłem je. Zostawiłem za sobą krwisty szlak, dobrze, będę wiedział którędy tam wracać.
Szybkim krokiem, skacząc na trzech łapach ruszyłem do medyka. Zajmował się kimś, jednak musiałem mu przerwać.
- Burzowe Serce! - Wrzasnąłem, stając w wejściu do legowiska, mając w oczach łzy. - S-szybko!
Podbiegł do mnie, a wiedziona hałasami, wyszła również Brzoskwiniowa Gałązka.
- Co ci jest?! - Medyk dopadł mojej łapy, którą z bólem odsunąłem.
- C-Ciernista! Liderka! B-borsuk, biegnij! - Piszczałem, wskazując chaotycznie drogę usłaną kroplami krwi, którą przybiegłem. - Biegnij!
Rzucił się w tamtym kierunku, zwołując również Orlego Trzepota, Ziołowy Nos i Kręciołka. Brzoskwiniowa Gałązka dotknęła mojego pyszczka i pobiegła za nimi. Upadłem, zaczynając gorączkowo wylizysać swoją łapę. Krew przestawała lecieć, gdy po chwili podeszła do mnie Sosnowa Kora wraz z Fiołkową Bryzą.
- Mokra Łapo! Co ci się stało?! - Zaniepokoiła się moja przybrana mama.
- Nie czas...na to. - Sapnąłem, ruszając ponownie w kierunku, gdzie zostawiłem liderkę samą z borsukiem. Oh aby zdążyli!
Kocice pobiegły za mną, przestając pytać. Moja panika w oczach zdradziła im, że to nie są przelewki!
Gdy dotarliśmy, do moich uszu dobiegł zamglony dźwięk szlochu, przeraźliwego pisku oraz nawoływania Burzowego Serca, który pochylał się nad... kępą brązowego futra.
- Oh...Nie! - Pisnąłem, chcąc podbiec do nich, jednak stanąłem, jakby zatrzymany przez łańcuch. Coś nie pozwalało mi tam podejść.
Fiołkowa Bryza drżącym krokiem zbliżyła się, natychmiast zalewając się łzami, a pyszczek chowając w futro partnera. Sosnowa Kora tknęła mnie łapą, a po jej pyszczku również spłynęła słona ciecz.
Zawiał wiatr, który zaniósł zapach krwi i długiej, głębokiej żałoby po całym terenie Klanu Burzy. Właśnie dziś, poległa nasza droga liderka. Przymknąłem oczy, z których poleciały łzy, nigdy jej już nie zobaczę? Nie zadam pytania, nie wysłucham rad... A jak musi się czuć Brzoskwiniowa Gałązka...
Mijały długie uderzenia serca, gdy wiatr zawiał mocniej, a ja spojrzałem w niebo, które powoli odsłaniało Srebrną Skórkę. Zapewne tam poszła teraz dusza Ciernistej Gwiazdy, by po wsze czasy czuwać nad klanem.
~•~
Następnego dnia, po nocnym czuwaniu nad właściwie resztkami rozszarpanego ciała liderki, Orli Trzepot z gorzkim sercem wziął je w zęby, by wraz z innymi kotami zanieść ją na miejsce pochówku. Wszyscy wojownicy, starszyzna i uczniowie nie odezwali się, póki tamci nie zniknęli z pola widzenia. Moja łapa została posmarowana maścią. W całym klanie unosił się ten ciężki zapach i jeszcze cięższa atmosfera. Gdybym mógł, zapytałbym Ciernistą o ostatnią rzecz.
Kto teraz zostanie moim wzorcem, kiedy ty odeszłaś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz