BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot w Owocowym Lesie!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

04 grudnia 2022

Od Orła

    Gęsta, cuchnąca krew dotarła do jego nosa. Nawet po otworzeniu oczu, kocurowi wydawała się prawdziwa. Orzeł miał świadomość, że krew jest tylko cząstką jego snów. Koszmary nawiedzały go każdej nocy. Stały się jego towarzyszami, wyzwalały największe obawy i pokazały okrutne wspomnienia. Nie pamiętał, kiedy ostatnio udało mu się przespać noc. Po każdym koszmarze budził się z krzykiem, przerażonym spojrzeniem rozglądając się po legowisku. Czasami zapominał, że to tylko złe sny. Zapomniał, jak to jest obudzić się odprężonym i gotowym do działania. Koszmary stały się elementem codzienności. Krew pojawiała się najczęściej. Towarzyszyły jej tragiczne obrazy zabitych, cierpiących lub odchodzących w męczarniach kotów. Za każdym razem spoglądały na niego pustym wzrokiem, a ich pyski wykrzywiał ból. Najczęściej ich ciała były zranione od pazurów, ugryzień, niemal rozszarpane. Z ran ciekła krew, tworząc głębokie kałuże. Czasami próbował ich uratować. Nigdy nie mógł znaleźć pajęczyny do zatamowania krwi ani poszukać medyka. Jego ciało odmawiało posłuszeństwa. Nie mógł odwrócić wzroku, stając się niewolnikiem własnego koszmaru. Musiał obserwować każdej nocy, niczym w przykrej rutynie, jak koty umierają przez jego bezradność. Krzyk dusił się w jego gardle. Dlatego Orzeł wolał, gdy sny nie skupiały się na innych kotach, a na nim samym. Tonął, nie mogąc wypłynąć na powietrznię, lub cierpiał od ognia. Jeśli pojawiały się inne koty, ich pyszczki należały do jego najbliższych. Krzyczeli na niego, wyzywali, kpili. Od tych złośliwości bolało go serce. Najgorsze było jednak uczucie, gdy został zrzucony z wysokiego drzewa i spadał bezradnie tak długo, aż jego ciało upadło na twardą ziemię. Chociaż koszmary powtarzały schemat, miał wrażenie, że z każdym księżycem stawały się coraz straszniejsze. W obawie przed nimi, Orzeł przestał sypiać. Przynajmniej próbował. Bezsenne noce pozwoliły mu uciekać myślami. Oddawał się zamyśleniu, błądząc po różnych niedokończonych sprawach. To również było bolesne. Nie mógł odrzucić przykrych wspomnień, więc te przejmowały nad nim kontrole. Pokazywały mu wydarzenia, obrazy z przeszłości, które były bolesne i nieprzyjemne. Wywoływały ucisk na żołądku lub płacz. Zawsze wracały mocniejsze. Orzeł chciałby na starość stracić pamięć. Gdyby pozbył się wspomnień, może poczułby ukojenie. Zamiast tego musiał sobie z nimi radzić, niczym niewolnik przyjmując kolejne. Wspomnienia dotyczyły jego życia i zawsze były to najgorsze wydarzenia. Żadnych przyjemnych, jakby jego psychika potrzebowała się nad nim znęcać. 
    Próbował przestać jeść. Z jedzeniem nie wiązały się żadne przykrości, ale Orzeł nie odczuwał potrzeby zanurzenia zębów w mięsie. Był głodny, doskonale znał uczucie burczącego brzucha, ale nigdy mu nie ulegał. Nawet gdy jakiś miły pobratymiec przynosił mu świeżo złapaną zdobycz, Orzeł odmawiał bezgłośnie, zwijając w ciasną kulkę. To mogłoby trwać wiecznie - mógł nie spać i nie jeść. Egzystować w Owocowym Lesie. Powodem dla którego nie było mu to dane, okazała się jego jedyna córka, Mrówka. I to nie tak, że ze względu na nią Orzeł chciał wyzdrowieć. Mrówka nie potrzebowała jego wyjaśnień. Wiedziała, że stan ojca jest tragiczny i pragnęła mu pomóc. Orzeł to wiedział. Czasami chciał się do niej odezwać, podziękować, przeprosić. Chciał, żeby zostawiła go w spokoju, zajęła się sobą, była przecież młoda i nie powinna marnować na niego energii. Zamiast tego milczał. Odwracał się do niej tyłem, burczał pod nosem, niekiedy pozwalał sobie na płacz. Mrówka znosiła to cierpliwie. W takich momentach przypominała Kostkę i Orłowi zbierało się na jeszcze większą rozpacz. Mrówka sprzątała po nim, gdy nie zdążył iść w krzaki. Wpychała mu (dosłownie) jedzenie do pyska. Namawiała do spacerów i zdarzało się, że wyciągała go siłą z legowiska. Cierpliwie czekała aż będzie na tyle zmęczony, że podda się i zaśnie. Mrówka opowiadała mu o życiu w Owocowym Lesie, chociaż jej nie odpowiadał. Właściwie Orzeł przestał być zainteresowany funkcjonowaniem ich grupy. To od Mrówki dowiedział się o śmierci Krzemienia, Brzoskwinki i czekającej przeprowadzce. 
    Wiele kotów go opuściło. Żałoba wbiła sobie pazury głęboko w jego serce. Nigdy się nie skończyła. Stał się jej wiernym sługą. Wszystko zaczęło się od tragedii, która pewnego dnia spotkała Owocowy Las. Atak Dwunożnych. Wtedy stracili dom, zginęło jego rodzeństwo i Kostka. Tamtego dnia widział więcej śmierci niż kiedykolwiek wcześniej. Nadal nawiedzał go obraz krwawego pola bitwy, przerażające pyski Dwunożnych, zapach śmierci i zakrwawione ciała najbliższych. Znienawidził Dwunożnych. Znienawidził również siebie, że nie potrafił uratować Kostki. Uważał, że to on powinien tamtego dnia zginąć. Jego partnerka była dużo silniejsza. Na pewno przydałaby się grupie. On po wszystkim zamknął się w sobie. Stał się wycofany, cichy, pogrążony w rozpaczy. Nadal był wojownikiem, ale wykonywał obowiązki od niechcenia. Polował, bo musiał. Patrolował, bo kazali. Dymny kocur stał się cieniem dawnego siebie. Wraz ze śmiercią Kostki, umarł również Orzeł. 
    Stracił świadomość upływających księżyców. Mijały zbyt szybko. Zanim się obejrzał osiągnął wiek stu trzech księżyców. To był dobry wiek. Pozwolił mu przenieść się do legowiska starszyzny, gdzie już nikt nie zmuszał go do pełnienia obowiązków. Mógł całymi dniami wpatrywać się w ścianę bez konsekwencji. Ponieważ nie przyjmował gości, mógł oddawać się zadumie i milczeniu. Obecna Pora Zielonych Liści była inna niż poprzednie. Przeprowadzali się na nowe tereny. Orzeł przyjął tą nowinę z chłodnym niezadowoleniem. Obóz w Owocowym Lesie wiązał się z jego dzieciństwem i dorosłością. To tutaj przyszedł na świat i został wojownikiem. Na tych terenach poznał swoją partnerkę i doczekał narodzin dwójki wspaniałych kociąt. Czy teraz miał opuścić swój dom? Nie znał innego miejsca. Chociaż już od dawna nie czuł się tutaj bezpiecznie, to nie chciał zostawić ostatniej cząstki, która łączyła go ze zmarłymi bliskimi. Ale był zbyt słaby, żeby się sprzeciwić. Posłusznie udał się w wędrówkę, drepcząc na końcu grupy, na ile pozwalał mu ból stawów. Starość miała swoje warunki. Ból stawów dawał mu się mocno we znaki. Wbrew pozorom trzymał się lepiej niż większość kotów w jego wieku. Nie narzekał, nie potrzebował szybkiego odpoczynku, szedł przed siebie bez pytań i nadziei. Najczęściej płakał. Nie było to nic nowego, od zawsze był wrażliwy. Powodem jego łez była rozpacz, czysta i okrutna w swojej formie. Gdy płakał czuł malutką ulgę. Całe życie Orła stało się rutyną, której motywem była bolesna tęsknota i ciągła rozpaczliwa żałoba. 
    — Jestem ciekawa nowego obozu. Może dostaniemy większe legowisko. — zwróciła się do niego Bielik. Kotka opierała się o bok brata, próbując zachować równowagę i odpowiednie tempo marszu.
    — W najlepszym wypadku każdy będzie miał własne gniazdo. — dobiegło go mruczenie Mrówki. Kotka specjalnie zwolniła, żeby iść obok ojca i ciotki. Orzeł czuł się winny, że nie pozwala jej w pełni zużyć energii i pochwalić się zwinnością. 
    — A ty, Orzełku, jakie chciałbyś legowisko? — zapytała łagodnie Bielik, posyłając mu jeden ze swoich serdecznych uśmiechów. Orzeł zmrużył ślepia. Udawała. Odkąd zmarła Owieczka, jego siostra przestała się w pełni angażować w życie społeczności. Przez to zaniedbała swój stan zdrowia i straciła jedną z łap. 
    Nie lubił gdy nazywali go Orzełkiem. Był Orłem, tak lubiła na niego mówić Kostka i tak miało pozostać. Nie odpowiedział siostrze, skupiając się jedynie na trasie ich wędrówki. Nawet trochę przyspieszył, przez co Mrówka musiała pomóc utrzymać się Bielik. Orzeł chciałby poświęcić więcej czasu rodzinie, ale nie potrafił, podobnie jak przestał się troszczyć o ich bezpieczeństwo.
    Czas mijał i ich podróż również dobiegła końca. Owocowy Las znalazł się na nowych terenach, dzikich i niebezpiecznych. Nieprzewidywalnych w swojej istocie. Orzeł czuł się dziwnie w nowym miejscu i w legowisku. Nie było jego. W poprzednim obozie mógł czuć się jak w domu, znał je odkąd pamiętał i chciał właśnie tam doczekać śmierci. Tutaj wszystko było nowe, a on na starość nie chciał poznawać i odkrywać. Chciał popaść w rutynę. Przez pierwsze księżyce nie było mu to dane ze względu na przeprowadzkę i urządzanie się w nowym obozie. Nie integrował się z owocniakami, nie rozmawiał z nimi, usunął się w cień. Przynajmniej zachowali nazwę, o wiele gorzej by się czuł, gdyby nie mógł nazwać się członkiem Owocowego Lasu. Również w tamtym okresie zaczął zbierać ziarenka maku. Nie było to trudne. Jego stan był na tyle ciężki, choćby w marnych próbach zaśnięcia, że zdobycie ziarenek mających "poprawić jego sytuację" było nie takie trudne. Zwłaszcza w tak napiętym czasie jak nowe miejsce do życia. Zbierane ziarenka maku starannie ukrywał w dołku pod posłaniem. W starszyźnie był tylko on i Bielik. Łatwo było ukryć przed siostrą swoje małe zapasy i tajemnicę, dlaczego je zbiera. Bielik troszczyła się o niego, ale miała również własne problemy i nie zawsze mogła go obserwować. Orzeł powrócił do swoich czynności, coraz bardziej chudnąc w oczach i słabnąc z każdym dniem. Nie dało się mu pomóc. Nikt nie mógł cofnąć czasu. 
    Zatracił się w swoich wspomnieniach. Urodził się i wychował w Owocowym Lesie. Jego matka była przywódczynią, jego ojciec szanowanym wojownikiem. Dorastał w atmosferze pełnej miłości. Zawsze czuł, że był ważny i kochany przez swoją rodzinę. Szyszka była czuła i wspierająca, zawsze mógł na nią liczyć i cenił wiedzę matki. Przy Sokole zawsze starał się dobrze wypaść, czuł się bezpiecznie i dobrze w jego obecności. Rodzeństwo również miał wspaniałe, ich miot był liczny i ze względu na pozycję matki mogli cieszyć się uwagą całej społeczności. Daglezja, Płomykówka i Głóg już dawno odeszli, natomiast Bielik wciąż przy nim była, krocząc wybraną przez siebie ścieżką. Pamiętał ich wesołe, beztroskie zabawy w kociarni. Zatęsknił za tymi czasami. Chciałby się z nimi znowu pobawić, miło spędzić czas z rodzeństwem, poczuć ciepło i troskę rodziców. Gdy zakończył się okres dzieciństwa, Orzełek został uczniem. Ze swoim mentorem miał owocną współpracę. Pamiętał dumę Jabłka po tym, jak dymny kocur został wojownikiem. To był ważny etap w życiu kocurka. Jego relacja z Kostką zaczęła się rozwijać, dwójka kotów coraz bardziej się do siebie zbliżała i z wrogów stali się przyjaciółmi. Na pewno ich znajomość różniła się od większości znanych w lesie, ale im pasował taki podział, gdzie to Kostka była dominująca, a Orzełek wykonywał jej polecenia i traktował uwagi kotki jak najważniejsze. Zmienił swoje zdanie o kotce, którą wcześniej uważał za irytującą i unikał jej jak tylko mógł, choć ona go obserwowała. To jednak dzięki Kostce pokonał swój strach przed wspinaczką na drzewa i to ona została matką jego kociąt. Partnerka namówiła go do zmiany imienia i tak z Orzełka stał się Orłem. Kostka i on stanowili zgrany duet. Uzupełniali się w wychowaniu kociąt. Orzeł był nadopiekuńczym rodzicem. Zawsze bardzo troszczył się o dwójkę swoich dzieci. Mrówka i Słonecznik byli dla niego najważniejsi, bardzo ich kochał i wspierał. Później został wujkiem kociąt Owieczki, Perkoza i Miodku. Życie ich małej rodzinki dobrze mijało, mógł obserwować dorastanie swoich kociąt. Wkrótce jego dzieci zostały uczniami i wojownikami, mógł być jeszcze bardziej dumny. Nadal był nadopiekuńczy, gdyż dla niego dalej byli małymi kociakami, które potrzebują jego opieki i chętnie słuchają opowieści. Orzeł miał również okazję został mentorem. Szkolenie Krecik zajęło w jego życiu ważną rolę i dobrze wspominał tamten okres. Kilka kotów, które nie należały do jego rodziny, również zajęło w jego życiu ważniejsze miejsce. Wspominał Jabłko, Pioruna, Brzoskwinkę, Cichą, Krzemienia. Miał również przyjaciółkę, Owieczkę, była wspaniałą towarzyszką. Im więcej myślał o swojej przeszłości, gromadząc wspomnienia, bardziej pragnął powrócić do tamtych czasów, a że nie było to możliwe, popadał w coraz większą nostalgię.
    Odsunął mchowe posłanie, przyglądając się ziarenkom maku. Była już całkiem spora ilość. Miał szczęście, że ostatnio Mrówka znalazła więcej na ich nowych terenach i mu przyniosła. Nie była świadoma jego planów. Orzeł wahałam się. Posmutniał. Przecież córka i siostra będą musiały żyć z jego stratą. Orła zabraknie, one jednak będą nosić po nim wspomnienia, będą go pamiętać i za nim tęsknić. Czy naprawdę mógł to zrobić ukochanym kotkom? Wahał się długo, ale wiedział, że nie może wiecznie żył w takim stanie. Już nie potrafił cieszyć się życiem, jeść, spać, czuł jakby zabierał wolność swojemu dziecku. Westchnął, wypuszczając ciężko powietrze. Nie było odwrotu. Musiał to zrobić. Dla dobra jego i bliskich, którzy mu jeszcze pozostali. W tamtym momencie Orzeł przestał myśleć o konsekwencjach swojej decyzji. Zrobił to, co chodziło mu po głowie od dawna. 
    Dymny z bielą kocur rozejrzał się wokół dla pewności, że nikt go nie widzi. Była noc, wszyscy spali, łącznie z Bielik. Pochylił się i w ciągu uderzenia serca zaczął połykać ziarenka maku. Jedno czy dwa ziarenka nic nie mogły zrobić dorosłemu kotu, ale tak ogromna ilość jaką zażył kocur, była śmiertelna. Podjął tą decyzję świadomie. Chciał pożegnać swoje życie, odejść na własnych zasadach, zapomnieć o wszystkich wspomnieniach. Nie chciał dłużej żyć bez Kostki, rodziców, rodzeństwa, przyjaciół. Nawet jego synka nie było już przy nim. Miał dość nowego miejsca, którego nie mógł nazwać domem. Starszy poczuł napływające do jego żółtych ślepi łzy. Było ich coraz więcej, spływały po jego policzkach, utrudniały widoczność. Musiał wierzyć w słuszność swojej decyzji, chociaż teraz nie był już taki przekonany. Przyzwyczaił się jednak do swoich zmian nastrojów. Pierwszy raz od bardzo dawna uśmiechnął się, witając koniec swojej ścieżki. Orzeł ułożył głowę delikatnie na swoich łapach. Zjadł wszystkie ziarenka maku, jeszcze nigdy nie czuł się tak spokojnie. Odetchnął świeżym powietrzem Pory Nowych Liści. Przeżył długie życie i zostanie zapamiętany przez tych, których tutaj zostawi. Będzie żył w krwi Mrówki i opowieściach pobratymców. Otuliły go spokój i senność, witając jak starego przyjaciela. Orzeł zamknął żółte ślepia. Ostatni raz usłyszał szelest liści na wietrze. Wziął ostatni ciężki oddech, zanim jego bok przestał się unosić. Orzeł odszedł i zakończył swoją historię. 


Żegnaj, Orzełku [*]
Zmarły w wieku 114 księżyców

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz