Niewielki, lecz szybki ptak przeleciał nad jej łbem. Brązowe oczy podążyły za nim aż zniknął za korami drzew.
— To jaskółka?
Jej mentorka uśmiechnęła się lekko i pokręciła łbem. Kulik także spojrzała na niebo, lecz ptak zdążył już odlecieć za daleko.
— To jerzyk. — odparła kotka, podchodząc bliżej do kotki. — Są podobne do jaskółek i spędzają większość swojego w życia w locie.
Fretka spojrzała zafascynowana na niebo. Życie w locie wydawało się o wiele ciekawsze niż tu na ziemi. Chciałaby móc latać. Być wolna i szybka jak ptaki. Zwiesiła łeb, spoglądając niepewnie w stronę czarnej.
— A jak wygląda raróg? — smutku w jej głosie nie dało się ukryć.
Jaskółka posmutniała. Starała się to ukryć, lecz na jej pysku było widać wszystko.
— To wspaniały ptak. Piękny i o wiele większy od tych ci znanych. Jest biało brązowy, a jego pióra przecinają ciemniejsze cętki. — zaczęła mentorka. — Na pewno go spotkasz. Prędzej czy później.
Fretka niezbyt zrozumiała kotkę, lecz kiwnęła łebkiem. Przynajmniej na Jaskółkę mogła liczyć. Nie to co głupia Skowronek, która jedyne o czym potrafiła paplać to to, ze jest już wojownikiem. Zupełnie jakby to co się wydarzyło się tamtego dnia nic nie znaczyło. Fretka jej nie znosiła! Była taka głupia i przemądrzała się ciągle. I nigdy jej nie słuchała tylko kazała "zamknąć pysk i spadać na drzewo". Z Gołębiem sprawy też nie miały się najlepiej. Brat cały czas ją ignorował. Tajfun próbowała jej wkręcić, że srebrny jest inny i nie robi tego celowo, ale liliowa jej nie wierzyła. Ten ignorował ją od samych narodzin. I tatę i mamę też!
— A-a t-t-to...? — wydobył się cichy głosik Kulika, wskazującą na brązowego ptaka przypatrującego im się z gałęzi.
Fretka wywróciła oczami. Szylkretka nie potrafiła wypowiedzieć jednego zdania bez zająknięcia. Sierota. Ona też straciła rodziców i jakoś nie była dziwakiem. Prychnęła zła. Głupia Kulik.
— To skowronek. — wyjaśniła Jaskółka.
Liliowa spojrzała na ptaka z obrzydzeniem. Wyglądał na durnego. Zupełnie jak jej siostra. Już go nienawidziła.
— Upolujmy go. — stwierdziła, wysuwając pazury.
Jaskółka westchnęła.
— Nie pamiętasz co ci tłumaczyłam? — miauknęła czarna, spoglądając na uczennicę.
Fretka prychnęła. Głupia Matka i głupie ptaki. Nic z tego nie miało sensu!
— To jak wyglądają fretki? Tak samo głupio jak skowronki? — zapytała obrażona, trzepiąc ogonem.
Nie rozumiała czemu jako jedyna miała imię od jakiegoś futrzaka. Dlaczego jej głupia matka musiała nadać jej tak brzydkie imię zamiast zgodnie z ich tradycją ptasiego. Pewnie fretki były jakimś upośledzonymi ślimakami z tyłkiem na pysku.
— Nigdy nie widzieliśmy żadnej. Ale tata mi opowiadał, że widział je w mieście. Wyglądają jak koty, lecz są dłuższe i niższe. Ich uszy małe i okrągłe, a pazury ostre jak kolce akacji.
Fretkę nie zadowoliła ta opowieść. Nie lubiła fretek. Były paskudne i pewnie durne. Jak wszystko na tym świecie. Miała dość. Odwróciła się i poszła sobie pozostawiając mentorkę i szylkretową ciamajdę bez słowa.
— Proponuję, żeby szkolenie zaczynało się już od trzeciego księżyca. Kociaki są wtedy już pojęte, więc nie ma co zwlekać z wiedzą słowną. Mentor będzie im przynosił piszczki i zioła do kociarni i tłumaczył działanie świata. Myślę, że najmłodsi marudzić nie będą. Wszyscy dobrze wiemy, że są głodni przygód. — zachrypnięty głos starał się mówić jak najciszej, lecz Fretka siedząca na siedzibie lidera i tak wszystko idealnie słyszała.
Fretka niezbyt zrozumiała kotkę, lecz kiwnęła łebkiem. Przynajmniej na Jaskółkę mogła liczyć. Nie to co głupia Skowronek, która jedyne o czym potrafiła paplać to to, ze jest już wojownikiem. Zupełnie jakby to co się wydarzyło się tamtego dnia nic nie znaczyło. Fretka jej nie znosiła! Była taka głupia i przemądrzała się ciągle. I nigdy jej nie słuchała tylko kazała "zamknąć pysk i spadać na drzewo". Z Gołębiem sprawy też nie miały się najlepiej. Brat cały czas ją ignorował. Tajfun próbowała jej wkręcić, że srebrny jest inny i nie robi tego celowo, ale liliowa jej nie wierzyła. Ten ignorował ją od samych narodzin. I tatę i mamę też!
— A-a t-t-to...? — wydobył się cichy głosik Kulika, wskazującą na brązowego ptaka przypatrującego im się z gałęzi.
Fretka wywróciła oczami. Szylkretka nie potrafiła wypowiedzieć jednego zdania bez zająknięcia. Sierota. Ona też straciła rodziców i jakoś nie była dziwakiem. Prychnęła zła. Głupia Kulik.
— To skowronek. — wyjaśniła Jaskółka.
Liliowa spojrzała na ptaka z obrzydzeniem. Wyglądał na durnego. Zupełnie jak jej siostra. Już go nienawidziła.
— Upolujmy go. — stwierdziła, wysuwając pazury.
Jaskółka westchnęła.
— Nie pamiętasz co ci tłumaczyłam? — miauknęła czarna, spoglądając na uczennicę.
Fretka prychnęła. Głupia Matka i głupie ptaki. Nic z tego nie miało sensu!
— To jak wyglądają fretki? Tak samo głupio jak skowronki? — zapytała obrażona, trzepiąc ogonem.
Nie rozumiała czemu jako jedyna miała imię od jakiegoś futrzaka. Dlaczego jej głupia matka musiała nadać jej tak brzydkie imię zamiast zgodnie z ich tradycją ptasiego. Pewnie fretki były jakimś upośledzonymi ślimakami z tyłkiem na pysku.
— Nigdy nie widzieliśmy żadnej. Ale tata mi opowiadał, że widział je w mieście. Wyglądają jak koty, lecz są dłuższe i niższe. Ich uszy małe i okrągłe, a pazury ostre jak kolce akacji.
Fretkę nie zadowoliła ta opowieść. Nie lubiła fretek. Były paskudne i pewnie durne. Jak wszystko na tym świecie. Miała dość. Odwróciła się i poszła sobie pozostawiając mentorkę i szylkretową ciamajdę bez słowa.
* * *
— Proponuję, żeby szkolenie zaczynało się już od trzeciego księżyca. Kociaki są wtedy już pojęte, więc nie ma co zwlekać z wiedzą słowną. Mentor będzie im przynosił piszczki i zioła do kociarni i tłumaczył działanie świata. Myślę, że najmłodsi marudzić nie będą. Wszyscy dobrze wiemy, że są głodni przygód. — zachrypnięty głos starał się mówić jak najciszej, lecz Fretka siedząca na siedzibie lidera i tak wszystko idealnie słyszała.
— I co nam to da. — odpowiedział mu zirytowany głos. — Przecież nie każesz tak młodym kociakom walczyć. To szaleństwo. Nie jesteśmy tyranami.
— Spokojnie. Nikt ich nie będzie nigdzie posyłać. Wysłuchaj mnie do końca proszę. Potem ocenisz, dobrze?
— Spokojnie. Nikt ich nie będzie nigdzie posyłać. Wysłuchaj mnie do końca proszę. Potem ocenisz, dobrze?
Odpowiedziało mu ciche burknięcie.
— Po paru księżycach będą weryfikowane z tej wiedzy, jeśli nie zaliczą, nie będą iść dalej. Będą musieli mieć podstawy we łbie. Dopiero później zaczyna się takie szkolenie jak teraz. Dodałbym do niego też podstawy wiedzy medycznej. Żeby proste urazy nie były całkowicie na głowie medyka i mógł się zająć tymi poważniejszymi. W wieku powiedzmy, że dwunastu księżyców będziemy ponownie sprawdzać co potrafią. Jeśli któreś z nich nie da sobie rady zostanie takim kotem jak ten wasz Bez. Reszta będzie mogła wybrać ścieżkę wojownika czy zwiadowcy. Czy tam medyka. Teraz rozumiesz? Musimy usprawnić ten system. Stary jest przeżytkiem. Korzystając z niego nigdy nie staniemy się potężniejsi od leśnych klanów. Możesz zapytać czy działa. Działa, widziałem na własne oczy. Samotnicze grupy zza za miasta głównie nim się posługują.
— Po paru księżycach będą weryfikowane z tej wiedzy, jeśli nie zaliczą, nie będą iść dalej. Będą musieli mieć podstawy we łbie. Dopiero później zaczyna się takie szkolenie jak teraz. Dodałbym do niego też podstawy wiedzy medycznej. Żeby proste urazy nie były całkowicie na głowie medyka i mógł się zająć tymi poważniejszymi. W wieku powiedzmy, że dwunastu księżyców będziemy ponownie sprawdzać co potrafią. Jeśli któreś z nich nie da sobie rady zostanie takim kotem jak ten wasz Bez. Reszta będzie mogła wybrać ścieżkę wojownika czy zwiadowcy. Czy tam medyka. Teraz rozumiesz? Musimy usprawnić ten system. Stary jest przeżytkiem. Korzystając z niego nigdy nie staniemy się potężniejsi od leśnych klanów. Możesz zapytać czy działa. Działa, widziałem na własne oczy. Samotnicze grupy zza za miasta głównie nim się posługują.
Głucha cisza. Fretka przystawiła ucho bliżej do kory. Była ciekawa finału tego wszystkiego, choć już parę razy pogubiła się w tym wszystkim.
— Ten system z łatwością odrzuci takie przypadki jak Komar. — dodał niski głos.
— Muszę to przemyśleć. Nie mówię nie. Nie mówię tak. Wymagałoby to wielu zmian. A nam ich na pewno na razie wystarczy. — ostry głos liderki rozległ się po okolicy.
Fretka aż zrobiła krok do tyłu. Wolała nie zostać przyłapana jeśli temat zrobi się jeszcze cięższy.
— Oczywiście. Ty rządzisz, ja mogę jedynie ci doradzać. Nie chce cię pośpieszać, ale sama spójrz w jakim stanie jest klan. A zaraz będzie więcej pysków do wykarmienia. Twoje zwłoka to może ich być śmierć.
— Lepiej będzie jeśli wyjdziesz. Już.
Fretka aż podskoczyła przestraszona, sprawiając, że cała konstrukcja zatrzęsła się lekko. Szybko rzuciła się do ucieczki. Zeskoczyła pospiesznie z pnia i pognała w tłum kotów.
— Ktoś nas podsłuchiwał. — ledwo wyłapała słowa liliowego kocura, który uważnie przypatrywał się Owocniakom rozsianym po starym obozie.
— Ten system z łatwością odrzuci takie przypadki jak Komar. — dodał niski głos.
— Muszę to przemyśleć. Nie mówię nie. Nie mówię tak. Wymagałoby to wielu zmian. A nam ich na pewno na razie wystarczy. — ostry głos liderki rozległ się po okolicy.
Fretka aż zrobiła krok do tyłu. Wolała nie zostać przyłapana jeśli temat zrobi się jeszcze cięższy.
— Oczywiście. Ty rządzisz, ja mogę jedynie ci doradzać. Nie chce cię pośpieszać, ale sama spójrz w jakim stanie jest klan. A zaraz będzie więcej pysków do wykarmienia. Twoje zwłoka to może ich być śmierć.
— Lepiej będzie jeśli wyjdziesz. Już.
Fretka aż podskoczyła przestraszona, sprawiając, że cała konstrukcja zatrzęsła się lekko. Szybko rzuciła się do ucieczki. Zeskoczyła pospiesznie z pnia i pognała w tłum kotów.
— Ktoś nas podsłuchiwał. — ledwo wyłapała słowa liliowego kocura, który uważnie przypatrywał się Owocniakom rozsianym po starym obozie.
* * *
Fretka kopnęła kamyk.
Super.
Świetnie.
Świat postanowił okazać się jeszcze bardziej nie warty mysiego ogona. Teraz Błysk wprowadzi jakąś durną zmianę i Fretka przez swój wiek będzie traktowana jak ten debil Bez. Nie żeby miała coś do kocura, ale po pysku widać było, że głąb i mysi móżdżek. I nieważne jak głośno do niego krzyczała to ją zlewał. Frajer.
—Tu jesteś. — ciche miauknięcie rozległo się wśród ciszy.
Liliowa odwróciła się szybko. Para brązowych ślipi. Po uderzeniu serca położyła uszy. To nie był on. Tylko jej głupia mentorka.
— Nie przeszkadzam?
Fretka pokręciła łbem zła. Nie umiała jej okłamać.
— Wiem, że ci ciężko, Fretko. Naprawdę. I bardzo przykro mi, że cię to spotkało. Jestem przekonany, że twój tata byłby naprawdę z ciebie dumny. Jesteś wspaniałą kotką i bardzo pojętą uczennicą. — miauknęła.
Kotka zjeżyła futro. Chciała wygarnąć tej walniętej szamance, że gówno wie o jej ojcu. Że nie ma prawa mówić co on myśli, bo Raróg nie żyje. Że tylko kłamie i kłamie i nic nie wie. Nic nie rozumie. Lecz te słowa nie przeszły jej przez gardło. Zamiast tego łzy spłynęły po liliowych polikach. Rozpłakała się na dobre. Nie radziła sobie z tym wszystkim. Była taka samotna. Nie miała nikogo. I jeszcze jej ukochany tata. Straciła go na zawsze. Nie potrafiła znieść myśli, że już nigdy z nim nie porozmawia.
Jaskółka podeszła do uczennicy i przytuliła mocno kotkę. Pozwoliła dać jej cały upust już długo siedzącym w niej emocją.
Świetnie.
Świat postanowił okazać się jeszcze bardziej nie warty mysiego ogona. Teraz Błysk wprowadzi jakąś durną zmianę i Fretka przez swój wiek będzie traktowana jak ten debil Bez. Nie żeby miała coś do kocura, ale po pysku widać było, że głąb i mysi móżdżek. I nieważne jak głośno do niego krzyczała to ją zlewał. Frajer.
—Tu jesteś. — ciche miauknięcie rozległo się wśród ciszy.
Liliowa odwróciła się szybko. Para brązowych ślipi. Po uderzeniu serca położyła uszy. To nie był on. Tylko jej głupia mentorka.
— Nie przeszkadzam?
Fretka pokręciła łbem zła. Nie umiała jej okłamać.
— Wiem, że ci ciężko, Fretko. Naprawdę. I bardzo przykro mi, że cię to spotkało. Jestem przekonany, że twój tata byłby naprawdę z ciebie dumny. Jesteś wspaniałą kotką i bardzo pojętą uczennicą. — miauknęła.
Kotka zjeżyła futro. Chciała wygarnąć tej walniętej szamance, że gówno wie o jej ojcu. Że nie ma prawa mówić co on myśli, bo Raróg nie żyje. Że tylko kłamie i kłamie i nic nie wie. Nic nie rozumie. Lecz te słowa nie przeszły jej przez gardło. Zamiast tego łzy spłynęły po liliowych polikach. Rozpłakała się na dobre. Nie radziła sobie z tym wszystkim. Była taka samotna. Nie miała nikogo. I jeszcze jej ukochany tata. Straciła go na zawsze. Nie potrafiła znieść myśli, że już nigdy z nim nie porozmawia.
Jaskółka podeszła do uczennicy i przytuliła mocno kotkę. Pozwoliła dać jej cały upust już długo siedzącym w niej emocją.
* * *
Wrzask wypełnił obóz. Fretka wpychała sobie zirytowana mech do uszu. Drewno się darła już długi czas. Liliowa nie była pewna czy ta faktycznie coś rodzi czy może udaje i wypluwa z siebie kamienie. I tak i tak była irytująca. Jeszcze jeden wrzask i Fretka nie wytrzyma. Sama uciszy jej mordę skoro Plusk nie potrafi i się cyka.
Donośne ryknięcie rozległo się w okolicy.
Kotka zerwała się na łapy. Dosyć. Zaraz wyrwie tej kupie futra wszystkie struny głosowe. Wyskoczyła z tymczasowego i przeciekającego legowiska uczniów i podążyła w stronę kociarni. Lecz nim do niej dotarła ujrzała "tego" kocura. Tego samego strasznego i wysokiego, którego rozmowę z liderką podsłuchała. Zatrzymała się zaciekawiona.
Co teraz knuł?
Stał w głębieniu mało zauważalny z innym kotem. Szeptali coś. Czasem rozglądali się, zmuszając Fretkę do szybkiego schronienia się pomiędzy gałęziami. Znikąd pojawił się trzeci kot. Mruknął coś do liliowego, który uśmiechnął się szeroko.
— Wywiązałeś się, Komarze. Trójka kocurów. Nie mogło być lepiej. Teraz tylko muszę pozbyć się tej lisiej wywłoki zanim ich skazi. — mruknął cicho, wstając. — Błysk niedługo popełni jakiś błąd. Nie radzi sobie.
Niebieski trzepnął ogonem.
— Obyś miał rację. — syknął jedynie kocur i odszedł z Ćmą.
Fretka wślizgnęła się pomiędzy konary drzew, słysząc jak ich kroki są coraz bliżej jej. Lecz tyłek kotki uparcie odmawiał podążenia za resztą ciała. Uparcie wystawał spod kłody. Jeszcze uderzenie serca i ją przyłapią. Zrobią z niej kociego szaszłyka lub rzucą lisom na pożarcie!
— Koty Owocowego Lasu! — donośny głos liderki, spowodował, że wszystkie koty zwróciły się w jej stronę. — Muszę wam coś ogłosić.
Donośne ryknięcie rozległo się w okolicy.
Kotka zerwała się na łapy. Dosyć. Zaraz wyrwie tej kupie futra wszystkie struny głosowe. Wyskoczyła z tymczasowego i przeciekającego legowiska uczniów i podążyła w stronę kociarni. Lecz nim do niej dotarła ujrzała "tego" kocura. Tego samego strasznego i wysokiego, którego rozmowę z liderką podsłuchała. Zatrzymała się zaciekawiona.
Co teraz knuł?
Stał w głębieniu mało zauważalny z innym kotem. Szeptali coś. Czasem rozglądali się, zmuszając Fretkę do szybkiego schronienia się pomiędzy gałęziami. Znikąd pojawił się trzeci kot. Mruknął coś do liliowego, który uśmiechnął się szeroko.
— Wywiązałeś się, Komarze. Trójka kocurów. Nie mogło być lepiej. Teraz tylko muszę pozbyć się tej lisiej wywłoki zanim ich skazi. — mruknął cicho, wstając. — Błysk niedługo popełni jakiś błąd. Nie radzi sobie.
Niebieski trzepnął ogonem.
— Obyś miał rację. — syknął jedynie kocur i odszedł z Ćmą.
Fretka wślizgnęła się pomiędzy konary drzew, słysząc jak ich kroki są coraz bliżej jej. Lecz tyłek kotki uparcie odmawiał podążenia za resztą ciała. Uparcie wystawał spod kłody. Jeszcze uderzenie serca i ją przyłapią. Zrobią z niej kociego szaszłyka lub rzucą lisom na pożarcie!
— Koty Owocowego Lasu! — donośny głos liderki, spowodował, że wszystkie koty zwróciły się w jej stronę. — Muszę wam coś ogłosić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz