Nastała Pora Opadających Liści, jedyna pora, w której uśmiech Ziębie nie schodził z pyska. Z wielką chęcią szalała po błotnistych kałużach, wracając często z polowań bardziej czekoladowa niż biała. Mu oczywiście to nie przeszkadzało. Skoro kotka czuła się pewniej, gdy brud oblepiał jej sierść, to czemu miałby zwracać na to uwagę? Według niego powinna robić to co lubi. Sam od czasu do czasu oblepił się błotem, kiedy źle wyhamował podczas polowań i cała ta breja spoczęła na nim. Nie było to ciekawe uczucie i zawsze starał się ją z siebie zmyć, jednak czasami, gdy padało jak teraz... było trudno.
- Yh... - Zięba kroczyła tuż obok niego, chrząkając od czasu do czasu jak teraz.
Brzmiało to dziwnie i po jakimś czasie, zwrócił jej na to uwagę.
- To nic. - Skrzywiła się, gdy mówienie przyniosło jej nieprzyjemny ból.
- Jesteś chora - stwierdził od razu się zatrzymując.
Kotka zwróciła na niego spojrzenie, machając zirytowana ogonem. Pewnie sądziła, że nie nadaję się do polowania w takim stanie. To oczywiście nie było prawdą. Nigdy w nią nie wątpił, jednak... Od czasu, kiedy zmusiła go do pójścia do medyka ze swoją bezsennością... Czuł, że powinien się jej odwdzięczyć. A teraz miał okazję, bo widział, że ta łatwo się tam nie uda. W sumie... jak on. Uśmiechnął się pod nosem zauważając, że dużo ich łączyło.
- Nie patrz tak! - zaczął się bronić, kiedy ta zwęziła swoje oczy. - Sama mnie zaciągnęłaś do medyka siłą. Teraz chyba czas na ciebie - zasugerował.
- Co takiego? - zakaszlała. Ewidentnie nie mogła wymiauczeć z siebie wielu słów, nie narażając się na ból. - Eh... Ykhr, yhkr... idę.
Zadowolony zaprowadził ją do Wschodu, który dał jej trochę miodu i jakichś innych ziół, które powinny pomóc jej na gardło. Teraz rolę się odwróciły...
- Odpocznij - zasugerował, widząc jak ta już chcę powiedzieć: "Nie potrzebuje odpoczynku", tak... Dobrze ją poznał przez te księżyce. Uśmiechnął się tylko do niej, po czym opuścił legowisko medyka. Wziął głęboki oddech. Musiał teraz sam dokończyć polowanie...
***
Nie szukał długo. Wyczuł zapach myszy i od razu skierował się w tamtą stronę. Kiedy tylko dojrzał jej zarys, szybko rzucił się, odbierając jej życie. I wtedy dostrzegł, że nie był sam. Orzełek - syn Szyszki, podskoczył, ujawniając swoją pozycję.
- O, cześć, nie zauważyłem cię - miauknął do niego
Kocur odwrócił wzrok.
- To była moja mysz.
Zaskoczony spojrzał na małe ciałko, spoczywające mu pod łapami. Och... głupio się złożyło. Nie wiedział, że ktoś jeszcze na nią polował!
- Um... Jak chcesz możesz ją wziąć... - Przysunął ją bliżej do kocura. - Wybacz. Nie skupiłem się na otoczeniu... i nie zauważyłem cię. Przepraszam. - Było mu naprawdę głupio! Miał nadzieję, że Orzełek nie będzie się na niego gniewał. W końcu i tak wszystkie piszczki lądowały na jednym stosie.
Kocur chwilę się wahał, lecz po chwili sięgnął po mysz.
- Um... Dzięki - miauknął.
Zapadła niezręczna cisza, lecz nie na długo. Skoro wojownik tak się starał dla mieszkańców Owocowego Lasu, nic nie stało na przeszkodzie, aby mogli spełnić swój obowiązek razem.
- Jeżeli masz ochotę, możemy zapolować wspólnie - zaproponował. - Niedaleko znalazłem ciekawy zagajnik. Może tam będzie więcej myszy - podzielił się odkryciem z kocurem.
Właśnie! O czymś zapomniał! Ostatnio widywał jak Orzełek chodził polować z Kostką. Szczerze... to nie podobało mu się wizja, spotkania kotki. Rozejrzał się po otoczeniu, próbując ją wypatrzeć, ale chyba byli tu sami. W sumie... od razu wydarłaby się na niego pierwsza, gdyby tu była i widziała jego "kradzież". Nieco uspokojony, że mógł bez nerwów zając się pracą, utkwił spojrzenie w synu Szyszki, czekając na jego decyzję.
<Orzeł?>
Wyleczona: Zięba
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz