Drobne krople deszczu wypełniały całą przestrzeń, pogrążając świat w odcieniach szarości. Masywna kocia sylwetka zwinnie przeskakiwała z kamienia na kamień. Podążała za nią druga, nieco mniejsza i szczuplejsza. W końcu obie znalazły się na miękkim brzegu, podmywanym przez pędzącą w rzece wodę.
— Wszystko w porządku, Wronia Łapo? — odezwała się większa kotka. Wbrew pytaniu, w jej głosie nie było ani krzty troski.
— T-tak, Pstrągowy Pysku — miauknęła w odpowiedzi druga.
Przez chwilę stały w całkowitym bezruchu, mokre i szare. W końcu Pstrągowy Pysk ruszyła truchtem w kierunku obozu, a uczennica bez słowa podążyła za nią.
Ściemniało, toteż obie kotki wolały dotrzeć na miejsce na czas. Gdyby zastała je noc, trudniej byłoby znaleźć drogę, do tego deszcz dodatkowo utrudniał sytuację.
Pstrągowy Pysk pomyślała, że niedługo przecież zrobi się jeszcze gorzej. Spadnie śnieg, a wraz z nim dni się skrócą i temperatury spadną. Gwiezdni, życie byłoby cudowne, gdyby Pora Nagich Drzew nie istniała
— Hej! Chodźcie tutaj! — usłyszała nagle. Podniosła wzrok - przez deszcz dostrzegła jakiegoś kota. Wyczuwała od niego niewyraźny zapach Klanu Nocy. Gdy się nieco zbliżyła, zorientowała się, że to Lipowa Gałązka. Podeszła do wojowniczki i kiwnęła głową na powitanie.
— Czy coś się stało? — miauknęła. — Zostaliśmy zaatakowani?
— Nie, nic z tych rzeczy — zaprzeczyła Lipowa Gałązka. — Po prostu jest zimno, mokro i ciemno. Nie powinnyście się szlajać poza obozem.
Pstrągowy Pysk strzepnęła z ucha krople.
— Byłyśmy na treningu. Nasi uczniowie powinni być zdolni do walki nawet w najgorszej pogodzie. Nie, żeby to dawało jakąkolwiek zmianę w umiejętnościach Wroniej Łapy — mówiąc to, rzuciła czarnej kotce pogardliwe spojrzenie. Lipowa Gałązka zamrugała parę razy.
— No dobrze. Ale teraz już chodźcie do środka, bo jeszcze się przeziębicie — westchnąwszy, weszła do obozu, a wojowniczka wraz ze swoją uczennicą podążyły za nią.
— Wszystko w porządku, Wronia Łapo? — odezwała się większa kotka. Wbrew pytaniu, w jej głosie nie było ani krzty troski.
— T-tak, Pstrągowy Pysku — miauknęła w odpowiedzi druga.
Przez chwilę stały w całkowitym bezruchu, mokre i szare. W końcu Pstrągowy Pysk ruszyła truchtem w kierunku obozu, a uczennica bez słowa podążyła za nią.
Ściemniało, toteż obie kotki wolały dotrzeć na miejsce na czas. Gdyby zastała je noc, trudniej byłoby znaleźć drogę, do tego deszcz dodatkowo utrudniał sytuację.
Pstrągowy Pysk pomyślała, że niedługo przecież zrobi się jeszcze gorzej. Spadnie śnieg, a wraz z nim dni się skrócą i temperatury spadną. Gwiezdni, życie byłoby cudowne, gdyby Pora Nagich Drzew nie istniała
— Hej! Chodźcie tutaj! — usłyszała nagle. Podniosła wzrok - przez deszcz dostrzegła jakiegoś kota. Wyczuwała od niego niewyraźny zapach Klanu Nocy. Gdy się nieco zbliżyła, zorientowała się, że to Lipowa Gałązka. Podeszła do wojowniczki i kiwnęła głową na powitanie.
— Czy coś się stało? — miauknęła. — Zostaliśmy zaatakowani?
— Nie, nic z tych rzeczy — zaprzeczyła Lipowa Gałązka. — Po prostu jest zimno, mokro i ciemno. Nie powinnyście się szlajać poza obozem.
Pstrągowy Pysk strzepnęła z ucha krople.
— Byłyśmy na treningu. Nasi uczniowie powinni być zdolni do walki nawet w najgorszej pogodzie. Nie, żeby to dawało jakąkolwiek zmianę w umiejętnościach Wroniej Łapy — mówiąc to, rzuciła czarnej kotce pogardliwe spojrzenie. Lipowa Gałązka zamrugała parę razy.
— No dobrze. Ale teraz już chodźcie do środka, bo jeszcze się przeziębicie — westchnąwszy, weszła do obozu, a wojowniczka wraz ze swoją uczennicą podążyły za nią.
<Wronia Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz