- Nic ci nie jest?- zapytał siostry, gdy już znalazł się przy niej. Słyszał tylko, że wylądowała u Dryfującego Obłoku z jakąś raną. Nic poza tym. Nie wiedział, co się stało, nie zdawał sobie sprawy, o co chodzi. Na szczęście Pajęcza Łapa wyglądała na zupełnie nieposzkodowaną. Może oprócz tego, że na jej nosie znajdował się opatrunek z mchu i pajęczyny. Z wyjątkiem tego szczególiku zdawało się okay. Szczególik ten jednak nieco zmartwił niebieskiego kocurka. Żółwik mimo tego jeszcze raz, dokładniej zmierzył koteczkę wzrokiem od góry do dołu.
- Nie, nie, wszystko dobrze- zapewniła go, uśmiechając się leciutko. Ulżyło mu. Ostatnie, czego potrzebował to ranna siostrzyczka. W sensie... jakoś mocno ranna.
- Co się stało?
Kotka wywróciła oczami.
- Nic wielkiego, mała wywrotka.
- Boli?
- Nic mi nie jest, Żółwia Łapo.
- I jak twój nos?- Dryfujący Obłok zwrócił się do biało-szarej kotki. Ta spojrzała na niego i przejechała swoją białą łapką po rannym miejscu. Lekko się skrzywiła, gdy spostrzegła, że kawałek pajęczyny został jej na łapie, ale nie robiła z tego powodu jakiegoś zamieszania.
- Krew chyba już przestała lecieć- odezwała się nieco głośniej w stronę medyka.- Mogę iść?
- Możesz, ale nie zdejmuj mchu. Lepiej będzie, jak jeszcze chwilę zostanie.
- A konkretniej ile?
- Na pewno przed zachodem będziesz mogła zdjąć. A teraz zmykaj. Już, już! Weź brata.
Nie czekając na upomnienie siostry, ruszył do wyjścia. Dopóki nie odeszli wspólnie od kącika medyka na wystarczającą odległość, żadne z rodzeństwa się nie odezwało. Postanowił zrobić to Żółwik, gdy Pająk zaczęła odklejać pajęczynę.
- Miałaś zostawić mech- przypomniał oskarżycielskim tonem. Robiąc za 'tego mądrego i stanowczego' nie mógł powstrzymać zmartwionej minki i ciekawskiego spojrzenia. Chciał wiedzieć, jak prezentuje się rana i czy rzeczywiście nie jest poważna.
- Miałam zdjąć go przed zachodem. Ja tam słońce nadal widzę, więc jest w porządku.
- Myślę, że nie o to chodziło Dryfu...
- Jego strata, że nie sprecyzował- odparła obojętnym tonem kotka, przerywając bratu wpół słowa.- Nie wygląda tak źle- westchnęła, widząc ciągłe spojrzenia Żółwiej Łapy.- No już!- szturchnęła go z uśmiechem, który zapewne miał go uspokoić.- Aleś się słaby zrobił w te klocki. Mogę cię przewrócić ruchem ogona.
Żółwik zawsze lubił tę zabawę, a sam fakt, że Pająk zainicjowała te przepychanki, sprawiał, że była ona lepsza o całe sto razy. Wiedział jednak, że chce ona odciągnąć jego uwagę od przed chwilowej rozmowy, więc wolał się nie zgadzać, mimo iż zaprzeczenie jakoby siostrzyczka byłaby lepsza, bardzo go kusiło. Postanowił jednak, że jest już na tyle duży, by oprzeć się kocięcym odruchom.
Odechciało mu się rozmawiać o niestosowaniu się do zaleceń medyka, ale przy swojej decyzji został.
Widząc brak reakcji po stronie Żółwiej Łapy, niebieskooka zmieniła temat.
- Jak idzie ci trening?- O tym też wolał nie rozmawiać. Nie palił się zbytnio do tych całych treningów. Wolałby zostać Wojownikiem bez tych wszystkich ceregieli.
- Dobrze- skłamał, wyprzedzając siostrę.- A tobie?
- Łapy mi się lepią od tej pajęczyny- ominęła odpowiedzi. Nos chyba też- mruknęła cicho.- Muszę to zmyć.
- Pójdę z tobą.
<Pajęcza Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz