Sokolik przytaknął na wznak, iż zrozumiał. Rany, w takim razie miał szczęście, że Potokowa Gwiazda zgodził się, aby pomagał medykowi. Kociak wzdrygnął się na myśl, że mógłby zabić innego kota. Potrafił mieć wyrzuty sumienia, kiedy głodny i żądny przetrwania upolował mysz, a co dopiero przyjąć obowiązki wojownika, polegające na polowaniu i obronie klanu? Nie był odważny, ani waleczny. Po prostu był sobą - tym niesfornym Sokolikiem z wiecznym uśmiechem na pyszczku.
- Lśniące Słońce, miałeś ucznia przede mną?
Liliowy pokręcił głową.
- Nie, nie miałem.
- Wow, to jestem pierwszy? - Pyszczek kociaka poszerzył się znacznie.
- Tak. - Lśniące Słońce przytaknął, jednak po chwili zwolnił tempo. Zamrugał szybko oczyma i jęknął cicho ze zirytowania.
- Lśniące Słońce...? - zmartwił się Sokoła Łapa. - Wszystko dobrze?
- Tak, tak - Jego mentor wzdrygnął się. - Muszę tylko odpocząć. Chodź pod to drzewo, dobrze?
Uczeń nie protestował i podążył za medykiem. Oboje rozsiedli się na chrupkim śniegu i przez chwilę trwali i milczeniu, dopóki ciekawski Sokolik nie zaczął zadawać pytań.
- No więc... Będę się uczyć o zastosowaniach ziół, tak?
- Mhm - mruknął starszy kocur.
- I będę pomagać innym kotom?
- Tak.
- I będę ratować im życia?
- Zdarzy się, że tak.
- A co jak nie uda mi się uratować życia wojownikowi? Czy Potokowa Gwiazda będzie zły? Czy dostanę jakąś karę?
- Głuptasie - Lśniące Słońce zaśmiał się i lekką trącił łapą w czoło swojego terminatora. - Oczywiście, że nie! Czasami po prostu nie będziesz miał na to wpływu. Takie decyzje należą do Gwiezdnych.
- Gwiezdnych? A co to? - Matka mu o tym nie wspominała, więc nie dziw, że nie wiedział o Klanie Gwiazdy. - Opowiedz mi o nich! A potem o kodeksie medyka! Proszę, Lśniące Słońce... - Kociak wtulił się w bok mentora.
- Lśniące Słońce, miałeś ucznia przede mną?
Liliowy pokręcił głową.
- Nie, nie miałem.
- Wow, to jestem pierwszy? - Pyszczek kociaka poszerzył się znacznie.
- Tak. - Lśniące Słońce przytaknął, jednak po chwili zwolnił tempo. Zamrugał szybko oczyma i jęknął cicho ze zirytowania.
- Lśniące Słońce...? - zmartwił się Sokoła Łapa. - Wszystko dobrze?
- Tak, tak - Jego mentor wzdrygnął się. - Muszę tylko odpocząć. Chodź pod to drzewo, dobrze?
Uczeń nie protestował i podążył za medykiem. Oboje rozsiedli się na chrupkim śniegu i przez chwilę trwali i milczeniu, dopóki ciekawski Sokolik nie zaczął zadawać pytań.
- No więc... Będę się uczyć o zastosowaniach ziół, tak?
- Mhm - mruknął starszy kocur.
- I będę pomagać innym kotom?
- Tak.
- I będę ratować im życia?
- Zdarzy się, że tak.
- A co jak nie uda mi się uratować życia wojownikowi? Czy Potokowa Gwiazda będzie zły? Czy dostanę jakąś karę?
- Głuptasie - Lśniące Słońce zaśmiał się i lekką trącił łapą w czoło swojego terminatora. - Oczywiście, że nie! Czasami po prostu nie będziesz miał na to wpływu. Takie decyzje należą do Gwiezdnych.
- Gwiezdnych? A co to? - Matka mu o tym nie wspominała, więc nie dziw, że nie wiedział o Klanie Gwiazdy. - Opowiedz mi o nich! A potem o kodeksie medyka! Proszę, Lśniące Słońce... - Kociak wtulił się w bok mentora.
<No heej, senpai>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz