Łzawy Taniec wciąż nie przyzwyczaiła się do swojego imienia, mimo iż bardzo je lubiła. W jej opinii było piękne, na swój sposób delikatne, chociaż chyba nie do końca oddające pozycję, jaką zajmowała. Bo czy wojownik powinien pozwolić sobie na inny taniec, niż taniec na polu bitwy? Łezka uśmiechnęła się do swoich myśli, zamiatając ogonem po podłożu. Czekała na swoją uczennicę, Maślakową Łapę. Niech to, musiała być naprawdę dobra, jeśli zaraz po otrzymaniu tytułu dostała ucznia! Cóż... Ewentualnie Żwirowa Gwiazda chciała wynagrodzić jej dziesiątki, powtarzam, d z i e s i ą t k i księżyców zwłoki, nim dostała swój tytuł. Na swój sposób, to zawstydzające, aby w tym wieku usłyszeć słowa przysięgi, cóż jednak mogła powiedzieć? Lepiej późno, niż wcale, a wcale Łzawy Taniec nigdy nie wybaczyłaby klanowi.
W okolicy pojawiła się wyczekiwana przez buraskę koteczka, uśmiechając się wesoło.
— Łzawy Taniec! — zawołała, podbiegając do swojej mentorki. Łzawa zmierzyła ją oceniającym spojrzeniem. Potencjalnie nie wydawała się irytująca, ale pozory mogą mylić. Obserwować.
— Maślakowa Łapa! — odpowiedziała, wręcz ją przedrzeźniając, zrobiła to jednak z przyjaznym uśmiechem. Może i Łezka była okropną kocicą, ale tylko wtedy, gdy w jej opinii dałeś jej ku temu powody. W gruncie rzeczy, umiała tworzyć relacje z innymi.
Maślak zaśmiała się, słysząc ton mentorki.
— Co będziemy dzisiaj robić? — zapytała energetycznie. Ach, ona także długo czekała, aż ktoś się nią zainteresuje i wyciągnie biedaczkę z kociarni. To aż przykre, że pozwolono, aby ich klan tak zarósł! Gołębia Łapa i ta żałosna wywłoka, Szron, nadal gniją na treningach. Łzawa miała nadzieję, że jej ciotka zrobi z tym porządek (chociaż krótkołapą mogłaby potrzymać jeszcze trochę, albo najlepiej, do końca swojej kadencji. Wtedy na pewno puszczalska szylkretka nie sprawiłaby jej bratu kociaków!).
— Pokażę ci teren i spróbujemy coś upolować, zgoda? Masz straszne zaległości, a moja uczennica musi być na bieżąco! — oznajmiła wesoło mentorka. Chciała, aby Maślakowa Łapa czuła się przy niej swobodnie, ale żeby miała świadomość tego, ile pracy je czeka. Och, to będą długie księżyce...
— No... To może przyłączymy się do Kaczki i Deszczowego Futra? Oni chyba też to robią! — zaproponowała Maślak, a futro na karku córki Żurawinowego Krzewu najeżyło się. Chciała dołączyć do jej brata, tak? Podstępna, mała żmija! Nikt, n i k t nie będzie się kręcił przy Deszczyku bez jej zgody, nawet, jeśli jest córką liderki. Łzawy Taniec miała do niego pierwszeństwo i koniec. Wbiła pazury w ziemię, powstrzymując chęć natychmiastowego podniesienia głosu na młodszą. Nie, nie, Łezko, jesteś poważną wojowniczką, nie zniżaj się do tego poziomu, po prostu ładnie odmów. Tak.
— Nie ma takiej opcji, podgrzybku — warknęła o wiele donośniej, niż chciała. Brawo, zrobiłaś dokładnie na odwrót, niż miałaś zrobić. Super ci idzie, bura maso. Napraw. Szybko. Widząc zdezorientowane slojrzenie uczennicy uśmiechnęła się niewinnie. — Mam na myśli, mój brat na pewno chciałby poznać lepiej swojego ucznia, nie uważasz? Dajmy im trochę czasu — oznajmiła, ruszając do wyjścia z obozu. Miała nadzieję, że jej nie przestraszyła, chociaż jeśli ta będzie za bardzo kombinować przy niebieskim, Łzawa nie ręczy za siebie.
<Maślaczku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz