W tym momencie jednak sytuacja była inna. To była matka kociąt Czaplego Potoku, a więc z pewnością musiała być wspaniała. Tak, Pylista Łapa wierzyła w szczerą miłość rodem z bajek Disneya, a więc jeszcze nie zdawała sobie sprawy z tego, że niektóre sprawy tak nie wyglądają. Matka czasami opowiadała jej o ojcu, a żeby nieco dobarwić tą historię i nie zniszczyć światopoglądu małej, niewinnej koteczki, po prostu stwierdzała, że był piękny i miły. Właściwie to Pyłek niezbyt często o nim myślała, ale właśnie w tamtym momencie wspominała swojego ojca. Niezapominajka często wspominała, że czuła motylki w brzuchu, kiedy go widziała i nie miała mu właściwie nic za złe, obydwoje byli wtedy młodzi.
Pyłek spojrzała intensywniej na kotkę, która wpatrywała się w nią równie przenikliwie. W końcu widząc jednak, że zbyt się w nią wpatruje odwróciła wzrok, a przez jej ciało ponownie przeszły dreszcze.
- Nie mogę się doczekać, kiedy je zobaczę. - Stwierdziła w końcu Pyłek pod nosem, ale jej wargi uniosły się delikatnie w jakimś ledwo widocznym uśmiechu. Wyglądało to bardziej tak, jakby mówiła bardziej do siebie, ale Konwalia usłyszała to i uśmiechnęła się.
- Ja też.
- Hm? - Uczennica szybko odwróciła się do przyszłej matki, jak gdyby przypominając sobie, że tam była, ale widząc jej dumny z kociąt wyraz pyszczka, nie przeprosiła. Najwyraźniej sprawiła jej tym przyjemność, co ucieszyło w duchu młodszą kotkę. Usiadła obok królowej, nadal czując jak szybko bije jej serce i zaczęła razem z nią patrzeć na obóz.
Jesienny wietrzyk kołysał miękkim futrem uczennicy, kiedy ta przyglądała się życiu w obozie. Kiedy tak przyglądała się po prostu temu jak upływa czas, zdawało się jakby każde bicie serca trwało kilka razy dłużej. Spojrzała w górę, na szarawe, zamglone niebo po którym przepływały leniwe chmury i zdała sobie wtedy sprawę, że tak naprawdę jej ucieczka z plemienia zdarzyła się o wiele dawniej, niż przypuszczała. W końcu trafiła do Klanu Burzy jako wychudzony kociak. Czy od tego czasu komukolwiek mówiłam o swojej przeszłości? - przemknęło jej przez myśl i najpewniej brnęłaby jeszcze głębiej w zakątki swojego umysłu, gdyby nie to, że nagle poczuła dotknięcie w bok.
Odruchowo odskoczyła o długość myszy, jak przerażony zając, który myśli, że został zaatakowany. Jej ogon napuszył się i napięła mięśnie, ale kiedy spojrzała w lewo zauważyła, że to Czapli Potok tam stoi. Powinna być czujniejsza, przecież teraz wyraźnie czuła jego zapach, będący mieszaniną polnych kwiatów i jakby jakiegoś zająca, co znaczyło, że najpewniej wracał z polowania. Wpatrując się w jego orzechowe oczy lekko rozluźniła się. Zanim jednak zdążyła jakkolwiek zareagować po wyrwaniu ze stanu zamyślenia, Konwaliowa Rzeka już stanęła przed nim i otarła się o niego. Oh.
Minął dłuższy czas albo po prostu tak się wydawało terminatorce, kiedy w końcu wojownik odwrócił się ponownie w jej stronę i zapytał z troską:
- Czujesz się lepiej?
Kotka słysząc to pytanie przytaknęła szybko głową i uśmiechnęła się krzywo, żeby nie zepsuć humoru kocurowi, a następnie cofnęła się w tył. Nie była do końca pewna czy czuje się dobrze, ale nie drążąc dalej tematu po prostu kiwnęła głową Konwaliowej Rzece na pożegnanie i szybko zniknęła wśród burzowiczów.
Minęło sporo czasu od tamtego wydarzenia, a Konwalia już urodziła. Oczywiście przez ten cały czas również Pyłek zdążyła wyzdrowieć, chociaż trochę trwało zanim doszła do siebie. Przez ten czas siedziała w legowisku, rzadko kiedy do kogokolwiek się odzywając, żeby przypadkiem kogoś nie zarazić. Nie miała też zbytnio ochoty do zbliżania się do kogokolwiek, bowiem miała wrażenie, jakby ktoś miał zaraz okrzyczeć, że nawet nie jest zahartowana. Na szczęście do tego nie doszło i spędziła spokojnie czas u medyka, czekając, aż powróci do treningów. Czasami spoglądała na Burzowe Serce, kiedy leczył inne koty z Klanu Burzy, ale rzadko kiedy wytrwała przez ukłucia w serduszku. To przypominało jej jak kiedyś chciała zostać medyczką, ale niestety jej się nie udało.
To też przez te wspomnienia chciała jak najszybciej wrócić do treningów, przez ten wolny czas miała dużo czasu na rozmyślania. Za dużo.
Wracając do aktualnych wydarzeń, Pylista Łapa akurat wracała z treningu wraz z Czaplim Potokiem, wraz z dwoma zającami, kiedy zobaczyli na Konwaliową Rzekę idącą wzdłuż ścieżki wydeptanej przez inne królowe, z najpewniej dawnych pokoleń. Nie było z nią żadnych kociąt, a więc najpewniej wyszła po prostu z obozu, aby nieco odetchnąć. Szła dosyć żwawym krokiem (jak na królową) po błotnym, niezbyt przyjemnym podłożu. Mimo to jednak zdawała się nie zwracać na to uwagi i po prostu rozkoszowała się popołudniem. Wpatrywała się w niebo, na którym układały się różne kształty z chmur.
Brązowooki wojownik miał już do niej podbiec, kiedy ta nagle poślizgnęła się na mokrej glebie i po prostu przechyliła się niebezpiecznie w dół, gdzie jak na większości terenów Klanu Burzy teren łagodnie opadał, ale zważywszy na aktualny stan ziemi z pewnością taki ślizg nie byłby przyjemny. Widząc co się dzieje, Czapli Potok szybko rzucił się w stronę kotki, ale koniec końców - nie wiadomo jak i dlaczego - to Pyłek znalazła się szybciej przy niej. Odruchowo chwyciła ją za kark i dopiero po chwili zdała sobie sprawę jak wielki błąd popełniła. Jej ciało nie utrzymało ciężaru kotki i obydwie zaczęły szybko ślizgać się po roztopach. Uczennica syknęła przez zaciśnięte zęby, zdając sprawę, że rozcięła sobie bok o jakiś wyjątkowo nieprzyjemny kamień. Zjeżdżały o wiele za szybko, pomiędzy wysoką trawą.
Jej oczy zaszkliły się, ale mimo to nadal zapierała ziemię mimo nieco niesprzyjającej pozycji, aż w końcu obydwie zatrzymały się z pluskiem w błocie. Pyłek zbyt przerażona tym co się przed chwilą stało odsunęła się w tył z drżącymi nogami, wpatrując się w Konwaliową Rzekę, do której szybko podbiegł Czapli Potok.
Minęła dłuższa chwila zanim uczennica zdała sobie sprawę z rany na boku i tego, że już nie spada. Zamrugała kilka razy czując się jakoś dziwnie. Było jej niewygodnie we własnym futrze, czuła jakąś frustrację, ale z drugiej strony nie miała nawet sił, żeby do nich podejść. Stał po prostu jak słup soli, nadal wstrząśnięta tym co zrobiła. To było za szybkie.
- Wybaczcie, byłam nieuważna. - Powiedziała karmicielka i uśmiechnęła się delikatnie do obydwu kotów, ale widząc to, uczennica nie poczuła jak kamień schodzi jej z serca. Zdawało jej się za to, że to jej wina. Jej i tego słabiutkiego ciałka.
Wmawiając to sobie podeszła na trzęsących się nogach do Konwaliowej Rzeki i pochyliła się. Jej ogon opadł na ziemię bezwładnie, a uszy spoczęły na główce. Wiatr zawiał delikatnie, jak gdyby wtórując jej.
- N-nie, to ja prze-przepraszam! - Pisnęła zielonooka jeszcze bardziej się kuląc. - Gdybym była tak silna jak Czapli Potok, to nawet byś nie spadła! Przepraszam!
Jej oczy zaszkliły się, ale mimo to nadal zapierała ziemię mimo nieco niesprzyjającej pozycji, aż w końcu obydwie zatrzymały się z pluskiem w błocie. Pyłek zbyt przerażona tym co się przed chwilą stało odsunęła się w tył z drżącymi nogami, wpatrując się w Konwaliową Rzekę, do której szybko podbiegł Czapli Potok.
Minęła dłuższa chwila zanim uczennica zdała sobie sprawę z rany na boku i tego, że już nie spada. Zamrugała kilka razy czując się jakoś dziwnie. Było jej niewygodnie we własnym futrze, czuła jakąś frustrację, ale z drugiej strony nie miała nawet sił, żeby do nich podejść. Stał po prostu jak słup soli, nadal wstrząśnięta tym co zrobiła. To było za szybkie.
- Wybaczcie, byłam nieuważna. - Powiedziała karmicielka i uśmiechnęła się delikatnie do obydwu kotów, ale widząc to, uczennica nie poczuła jak kamień schodzi jej z serca. Zdawało jej się za to, że to jej wina. Jej i tego słabiutkiego ciałka.
Wmawiając to sobie podeszła na trzęsących się nogach do Konwaliowej Rzeki i pochyliła się. Jej ogon opadł na ziemię bezwładnie, a uszy spoczęły na główce. Wiatr zawiał delikatnie, jak gdyby wtórując jej.
- N-nie, to ja prze-przepraszam! - Pisnęła zielonooka jeszcze bardziej się kuląc. - Gdybym była tak silna jak Czapli Potok, to nawet byś nie spadła! Przepraszam!
<Konwalia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz