Rudzik czuł się zobowiązany przynajmniej odwiedzać Pszczele Żądło w legowisku królowych. W końcu był tam sam i pewnie przez brak zajęć czuł się jeszcze gorzej.
Medyk wystawił nieśmiało głowę przez wejście, po czym wypuścił z pyska trzymaną w nim świeżą zdobycz i przysunął ją łapą pod nos przyjaciela.
- Kolejna mysz? Chcesz chyba żebym pęknął - parsknęła królowa. - Nie dam rady tego zjeść.
- M-musisz jeść więcej niż wcześniej - wyjąkał cicho Rudzik. W swoim życiu miał już parę razy do czynienia z ciężarnymi kotkami i wiedział, że musiały one dostawać więcej pożywienia, aby wykarmić też kociaki, ale zastanawiał się czy tym razem faktycznie trochę nie przesadził.
- Może i więcej, ale nie chcę być potem otyły, nie przesadzaj - wymruczał kocur przewracając oczyma.
Rudzik westchnął i zabrał mysz, po czym usiadł, próbójąc uspokoić się ciszą, jaka panowała w legowisku. Bardzo stresował się tą sytuacją i nie chciał obarczać swoim nastrojem i tak już pewnie nerwowego Pszczółkę, w końcu był to jego pierwszy miot i nie wiedział co robić. Jeśli jest jedna najważniejsza rzecz, którą nauczyła go Bluszcz o ciężarnych, to jest to, że musiały mieć bardzo dużo spokoju. Medyk nie zdążył jednak w pełni dojść do siebie, kiedy Pszczele Żądło nagle lekko skrzywił się i miauknął w zaskoczeniu. Rudzik szybko podskoczył i już miał pytać, czy biec po lekarstwa, kiedy kocur uspokoił go:
- Tylko kopnięcie, ostatnio robią to coraz częściej.
- Prze-przepraszam - zacisnął zęby medyk. - To w-wszystko moja wina. Nie powinieneś mnie wybrać na biol-
- Rudziku, mówiłem ci, że jak jeszcze raz za coś przeprosisz, to zabronię ci tu przychodzić.
Kocurek ledwo powstrzymał się, żeby znowu nie przeprosić. Pszczółka dobrze wiedział, że gdyby nakrapiany uzdrowiciel mógł, to nosiłby w brzuchu wszystkie kociaki w klanie zamiast ich matek, było to jednak niemożliwe z wielu powodów. Zamiast znowu prosić o wybaczenie, kot zwiesił głowę i pochylił się nad brzuchem Pszczelego Żądła.
- Wygląda na to, że n-nie ma żadnych komplikacji - wymruczał, delikatnie sprawdzając czy nie ma jakiś dziwnych guzów albo wydzielin. - Nie boli cię tutaj?
Królowa pokręciła przecząco głową i Rudzik odsunął się, siadajac przy niej.
- To dobrze, m-mam nadzieję że wszystko będzie w porządku.
- Oczywiście, że będzie, nie martw się niepotrzebnie aż tak - powiedział szylkret, jednak syn Jagódki wyczuł w jego tonie pewnego rodzaju troskę. Pewnie nie mógł doczekać się urodzin swoich dzieci i chciał, żeby były całe i zdrowe, jednak według niego Pszczółka musi też pamiętać o swoim zdrowiu. Często podczas porodu występowały problemy u matki, a nie u dzieci, kiedyś Bluszcz opowiadała mu jak... Rudzik pokręcił głową, nie, będzie tak jak mówił kocur, nie wolno panikować.
Uśmiechnął się do siebie i wyobraził sobie jak będą wyglądać kocięta. Czy będą chociaż trochę podobne do niego? Miał nadzieję, że nie z charakteru, bo raczej nie wybaczyłby tego sobie. Z wyglądu w sumie też, chyba lepiej dla nich by było, gdyby wdały się całkowicie w matkę. Na pewno ona i Leśny Strumień będą dla nich cudownymi rodzicami i medyk poniekąd cieszył się, że mógł im pomóc. Ciekawe, jak będą go nazywać kociaki? Wujkiem? Zaśmiał się lekko do siebie, wyobrażając to sobie.
- Z czego się śmiejesz? - zapytał ziewając drugi kocur.
- Zastanawiam się, jak będą mnie nazywać wasze dz-dzieci. Wyobraź sobie, jakby nazywały mnie wujkiem albo j-jakoś tak, to by było takie niezręczne - zachichotał. Przynajmniej udało mu się na chwilę przestać stresować.
<<Pszczele Żądło? Jak chcesz możesz odpisać uwu>>
Medyk wystawił nieśmiało głowę przez wejście, po czym wypuścił z pyska trzymaną w nim świeżą zdobycz i przysunął ją łapą pod nos przyjaciela.
- Kolejna mysz? Chcesz chyba żebym pęknął - parsknęła królowa. - Nie dam rady tego zjeść.
- M-musisz jeść więcej niż wcześniej - wyjąkał cicho Rudzik. W swoim życiu miał już parę razy do czynienia z ciężarnymi kotkami i wiedział, że musiały one dostawać więcej pożywienia, aby wykarmić też kociaki, ale zastanawiał się czy tym razem faktycznie trochę nie przesadził.
- Może i więcej, ale nie chcę być potem otyły, nie przesadzaj - wymruczał kocur przewracając oczyma.
Rudzik westchnął i zabrał mysz, po czym usiadł, próbójąc uspokoić się ciszą, jaka panowała w legowisku. Bardzo stresował się tą sytuacją i nie chciał obarczać swoim nastrojem i tak już pewnie nerwowego Pszczółkę, w końcu był to jego pierwszy miot i nie wiedział co robić. Jeśli jest jedna najważniejsza rzecz, którą nauczyła go Bluszcz o ciężarnych, to jest to, że musiały mieć bardzo dużo spokoju. Medyk nie zdążył jednak w pełni dojść do siebie, kiedy Pszczele Żądło nagle lekko skrzywił się i miauknął w zaskoczeniu. Rudzik szybko podskoczył i już miał pytać, czy biec po lekarstwa, kiedy kocur uspokoił go:
- Tylko kopnięcie, ostatnio robią to coraz częściej.
- Prze-przepraszam - zacisnął zęby medyk. - To w-wszystko moja wina. Nie powinieneś mnie wybrać na biol-
- Rudziku, mówiłem ci, że jak jeszcze raz za coś przeprosisz, to zabronię ci tu przychodzić.
Kocurek ledwo powstrzymał się, żeby znowu nie przeprosić. Pszczółka dobrze wiedział, że gdyby nakrapiany uzdrowiciel mógł, to nosiłby w brzuchu wszystkie kociaki w klanie zamiast ich matek, było to jednak niemożliwe z wielu powodów. Zamiast znowu prosić o wybaczenie, kot zwiesił głowę i pochylił się nad brzuchem Pszczelego Żądła.
- Wygląda na to, że n-nie ma żadnych komplikacji - wymruczał, delikatnie sprawdzając czy nie ma jakiś dziwnych guzów albo wydzielin. - Nie boli cię tutaj?
Królowa pokręciła przecząco głową i Rudzik odsunął się, siadajac przy niej.
- To dobrze, m-mam nadzieję że wszystko będzie w porządku.
- Oczywiście, że będzie, nie martw się niepotrzebnie aż tak - powiedział szylkret, jednak syn Jagódki wyczuł w jego tonie pewnego rodzaju troskę. Pewnie nie mógł doczekać się urodzin swoich dzieci i chciał, żeby były całe i zdrowe, jednak według niego Pszczółka musi też pamiętać o swoim zdrowiu. Często podczas porodu występowały problemy u matki, a nie u dzieci, kiedyś Bluszcz opowiadała mu jak... Rudzik pokręcił głową, nie, będzie tak jak mówił kocur, nie wolno panikować.
Uśmiechnął się do siebie i wyobraził sobie jak będą wyglądać kocięta. Czy będą chociaż trochę podobne do niego? Miał nadzieję, że nie z charakteru, bo raczej nie wybaczyłby tego sobie. Z wyglądu w sumie też, chyba lepiej dla nich by było, gdyby wdały się całkowicie w matkę. Na pewno ona i Leśny Strumień będą dla nich cudownymi rodzicami i medyk poniekąd cieszył się, że mógł im pomóc. Ciekawe, jak będą go nazywać kociaki? Wujkiem? Zaśmiał się lekko do siebie, wyobrażając to sobie.
- Z czego się śmiejesz? - zapytał ziewając drugi kocur.
- Zastanawiam się, jak będą mnie nazywać wasze dz-dzieci. Wyobraź sobie, jakby nazywały mnie wujkiem albo j-jakoś tak, to by było takie niezręczne - zachichotał. Przynajmniej udało mu się na chwilę przestać stresować.
<<Pszczele Żądło? Jak chcesz możesz odpisać uwu>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz