Nastał rześki poranek, gdy Płomienista Łapa otworzył oczy. Zadrżał, a nieliczne kropelki rosy spłynęły z jego futra i skapnęły na ziemię. Dziś czekał go pierwszy trening z jego mentorem, Płonącym Grzbietem. Zadrżał lekko na tę myśl - nadal pamiętał, ile ten wielki, przerażający kot narobił zamieszania w żłobku, gdy on i jego rodzeństwo byli kociętami. Mimo to starał się być dobrej myśli - w końcu w dniu ich mianowania na uczniów kocur ten przyjął Płomienia na swojego terminatora raczej ciepło, więc może nie ma się czego bać?
Dzień wcześniej mentor dał mu instrukcje, aby czekał na niego rano przy wyjściu z obozu. Młodzik siedział posłusznie i wylizywał sobie łapę, gdy zauważył plamkę rudego, pręgowanego futra. To on.
Potężny zastępca podszedł do Płomienistej Łapy, który skinął na powitanie. Mentor odpowiedział po chwili tym samym, ale kocurek miał dziwne wrażenie, że Płonący Grzbiet unika jego spojrzenia.
Bez dalszej zwłoki ruszyli w kierunku północnym. Uczeń, który pierwszy raz był tak daleko od obozu, rozglądał się ciekawie wokoło i wdychał nowe zapachy.
- Dzisiejszy dzień chciałem poświęcić na naukę polowania, ale mój mentor zaczynał od przechadzki po terenach i sprawdzianu umiejętności - zaczął Płonący Grzbiet. Młodemu zjeżyła się sierść na karku - czy jego nauczyciel będzie chciał go sprawdzać już na samym początku treningu? Przecież on nic nie umie! Myślał, że to od niego nauczy się wypełniania wszystkich wojowniczych obowiązków, a tu taka niespodzianka! Płomienisty zaczął się stresować. Nie chciał już na starcie dać plamy przed tym chłodnym kocurem, który raczej nie będzie patrzył pobłażliwie na jego braki. Nawet nie zauważył, że po tych słowach zastępca już w ogóle się nie odezwał. Aż do teraz.
- Domyślam się, że wiesz o istnieniu Gwiezdnego Klanu - podjął znowu starszy kot - i w związku z tym nie zamierzam na razie poświęcać mu naszego treningu. Szepczący Wiatr jest kotką oddaną Gwiezdnym i nie wyobrażam sobie, że nie mogła przekazać podstawowej wiedzy swoim dzieciom - tu spojrzał w kierunku Płomienia, który niewyraźnie pokiwał głową. Owszem, mama sporo im opowiadała o walecznych przodkach, ale to wcale nie poprawiło cętkowanemu humoru. Skoro nie będzie sprawdzianu z tego, co wie, to już był pewny, że nie podoła wygórowanym wymaganiom. - Dziś, jak mówiłem, zaczniemy od zwiedzenia terenów. Nie jest to raczej zajęcie ponad siły młodego terminatora, za to wymagam od ciebie pełnego skupienia i uwagi. Pamiętaj, że wojownikowi ani uczniowi nie wolno wchodzić na terytorium innego klanu i w związku z tym trzeba przeganiać intruzów. Jednak przeganianie obcych z terytorium to jedno, a co innego ładowanie się w tarapaty i wchodzenie na cudze - podkreślił. - Przez najbliższe dni będziemy rano zaczynać od szybkiego obchodu terenów, tak, abyś mógł sobie przyswoić i zapamiętać wszystkie granice i punkty charakterystyczne. Zrozumiano?
- Tak - odpowiedział kocurek pewnie, chociaż w środku nadał się stresował tym tajemniczym sprawdzianem. Jednak w czasie wędrówki mentor już słowem nie wspomniał o nim, a Płomienistego tak zainteresowały nowe widoki do oglądania, że jemu samemu wkrótce wyleciało to z głowy. Zresztą, jak zauważył, jego nauczyciel nie zaliczał się do kotów gadatliwych - tak naprawdę po tych słowach w ogóle się nie odzywał, a pysk otwierał jedynie, gdy mijali ważne miejsca i kocur wymieniał ich nazwy. Może to i dobrze? Młodzik sam nie był jakoś szczególnie rozmowny. Starał się za to zapamiętać każdy szczegół zauważony w trasie i dlatego też nie wyczuł, że Płonący Grzbiet wcale nie patrzy na to, o czym mówi, a na niego, wwiercając w jego cętkowany grzbiet spojrzenie żółtych ślepi.
W końcu dotarli do obozu, gdzie zakończył się pierwszy dzień treningu. Zastępca tylko zaproponował uczniowi, aby popytał medyka lub inne koty, czy może gdzieś się przyda, pożegnał się krótko i odszedł szybkim krokiem. Zdziwiło to go, ale nic nie powiedział.
Może tak jest zawsze, pomyślał. Pewnie od każdego mentora wymaga się powściągliwości, by zbytnio się nie wiązali ze swoimi uczniami. Pokiwał w zamyśleniu głową, uznając tę myśl za sensowną, po czym skierował się do legowiska medyka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz